64 | Chloe Fields

8.4K 1.1K 346
                                    

Było tak, jakby się nie znali.

     To chyba najbardziej krzywdziło Chloe w tej całej sytuacji. Ta jego niesłychana obojętność, właściwie ignorancja. To, jaki się stał, na jakiego wyglądał.

     Gdy dowiedziała się, że się wybudził, pierwszy raz od dawna poczuła się szczęśliwa. A także podniecona przyszłością, tym, co miało i tym co mogło się wydarzyć. Następnego dnia w szkole od razu poszła porozmawiać z Simonem, ale on był dziwny, trochę nieobecny i to zasiało w niej pierwiastek niepokoju. Potem napisała do Chase'a na Messengerze, coś w stylu „cieszę się, że już jesteś", albo „nie mogę się doczekać aż wrócisz", albo „co u ciebie?", ale on nie odpisał na żadną z tych wiadomości, mimo że czekała i sprawdzała telefon z zapartym tchem. Nie miała odwagi odwiedzić go w szpitalu, poza tym nie była dla niego nikim ważnym i nie chciała mu się narzucać. Musiał dojść do siebie, nie tylko fizycznie, ale i psychicznie. Spędziła te dwa tygodnie zawieszona pomiędzy wspomnieniem Chase'a, a tym, jakiego go sobie teraz wyobrażała. Wymyślała różne scenariusze, marzyła o tym, jak się zachowa po powrocie. Na pewno do niej podejdzie lub to ona podejdzie do niego i na pewno porozmawiają, na pewno się do niej uśmiechnie, bo zawsze się do niej uśmiechał i ona uśmiechnie się do niego. Będzie piękny jak zawsze, jak zawsze indywidualny, ironicznie inteligentny i jak zawsze nie będzie mogła oderwać od niego wzroku.

     Gdy wrócił do szkoły było tak, jakby się nie znali.

     Oczywiście na początku Chloe usprawiedliwiała jego zachowanie. Możliwe, że jej nie zobaczył. Ta wersja była prawdopodobna, ale w pewien sposób rujnowała jej wyobrażenie o ich relacji. Pierwszy raz zobaczyła go, gdy wszedł na angielski. Miał spuszczoną głowę i przeprosił za spóźnienie. Wolno wszedł do środka, podpierając się o kulach. Chloe poczuła łzy wzbierające się w jej oczach, a także ciepło rozlewające się w środku. Nie była w stanie uwierzyć, że był, że był tak blisko niej, że był. Chciała podejść do niego po tej lekcji, ale gdy odwróciła się do tyłu, Simon i Yates już stali obok.

     Potem było jeszcze gorzej. Mijał ją na korytarzach, nawet na nią nie patrząc. Coraz trudniej było jej tłumaczyć jego ignorancję zwykłym niezauważeniem. Simon czasami na nią patrzył i wyraz jego twarzy mówił jej, że mu przykro. Trudno jednak było jej rozumieć zachowanie Chase'a, tym bardziej, że wciąż pamiętała o jego miękkim dotyku, oczach, które z bliska były takie niebieskie, o całej jego osobie, o tym, jak się przy nim czuła i jak się do niej uśmiechał, zawsze się uśmiechał. Teraz jednak stał się dla niej bardziej odległy niż Josh był kiedykolwiek, a gdy myślała o Joshu, myślała też o śmierci i o tym, że może ona niedługo umrze, już niedługo, zaraz, dzisiaj, jutro, pojutrze.

     Jak się okazało, na koniec dnia wszystko wróciło do normy – Chase Braford był obcym człowiekiem.

*

Była środa wieczorem. Chloe pochylała się nad książkami, przypominając sobie materiał na jutrzejszy semestralny sprawdzian. Siedziała nad nimi już dłuższy czas i była pewna, że uporałaby się z tym wszystkim szybciej, gdyby nie to, że cały czas wracała myślami do Chase'a. Ostatnio nauczyła się odpychać od siebie wspomnienie o Joshu – może nie samo wspomnienie, a ten jeden, jedyny, maleńki fakt o jego życiu (lub o jego braku) i szło jej nawet lepiej, gdy mogła po raz setny roztrząsywać w głowie powrót Chase'a do szkoły. Przez to jednak główne ustalenia Deklaracji praw człowieka i obywatela z 1789 roku trochę gorzej wchodziły jej do głowy.

     Akurat gdy kończyła robić notatki, ktoś zapukał do jej drzwi. W progu pojawił się Dean, z mokrymi włosami, w dresach i koszulce szkolnej drużyny koszykówki z czasów liceum. Spojrzała na niego spod zmarszczonych brwi.

wszyscy byliśmy za młodzi ✓ (w księgarniach!)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz