66 | Chase Braford

8.8K 1.2K 684
                                    

Było głośno. W jego głowie. I bardzo jasno.

     Gdy szedł do szkoły lub z niej wracał, często potykał się o kule lub o coś na ziemi, aby nienaturalnie się skręcić, czasami, jeśli szczęście dopisze, upaść. Bolało go wtedy całe ciało, bolała zagipsowane noga jeszcze bardziej niż zazwyczaj, bolały zszycia na klatce piersiowej i bolały nadgarstki, gdy się podpierał. Cały czas kręciło mu się w głowie z powodu braku papierosów. Celowo zapominał o lekach przepisanych przez lekarza, spóźniał się lub nawet nie przychodził na wizyty lekarskie i kontrolne prześwietlenia głowy. Jeszcze dwa razy wezwali go do szkolnego psychologa, za pierwszym razem tylko usiadł, a facet powiedział coś o tym, że zawsze jest po to, aby mu pomóc, więc wstał, bo nie znosił ludzi, którzy kłamali. Za drugim razem powiedział mu, że tak naprawdę nienawidził Josha i obserwował jego reakcję, a za trzecim razem powiedział, że ma jego opinię w dupie i nie chce go nigdy więcej widzieć. Nie został upomniany, wezwany do dyrektora, ani nie dostał nagany. Miał immunitet.

     Gdy mijał na korytarzach Chloe, starał się na nią nie patrzeć. Miała mocne kontury w jego oczach, była ładniejsza i bardziej wyrazista niż zapamiętał, ale była też bardziej odległa, nie mógł jej dosięgnąć i nie chciał próbować. Raz patrzył na nią na angielskim, właściwie na jej plecy, gdy czytała wiersz Yeatsa i przypomniał sobie, jak na początku roku siedzieli przy jednym stoliku w bibliotece. Wszedł wtedy Josh i minął ją bez słowa, a ona miała minę, jakby wbił jej nóż w serce. Nie mógł pozbyć się tego widoku sprzed twarzy, bo jeśli podobał jej się Josh, nie chciał o tym wiedzieć. Właściwie – jaka była szansa, że jej się nie podobał? Podobał się wszystkim dziewczynom, nieważne czy o tym wiedziały, czy nie.

     W nocy nie sypiał. Raz na jakiś czas podkradał ojcu tabletki nasenne, tak, aby nie zauważył. Lubił w sobotę, gdy ojciec był na zmianie, włączać na głośnikach heavy metal i czekać, aż wykrwawią mu się uszy. Wszedł na konwersację z Joshem. Była tam tylko jedna rozmowa, z trzydziestego czerwca dwa tysiące trzynastego roku, w której Josh pytał o coś związanego ze szkołą. Nie rozmawiali ani przed tym, ani po tym. Tylko to. Usunął te trzy wiadomości, które wymienili, potem wszedł w jego profil i wyrzucił go ze znajomych.

    Ojciec wyrzucił jego żyletki. A także wszystkie inne ostre rzeczy. Chase wiedział, że lekarze powiedzieli mu o bliznach, ale Chase nie miał zamiaru zaczynać tego tematu, ani nawet go kontynuować. Bardzo starał się rozmawiać z Simonem jak dawniej, ale nie mógł się przed nim otworzyć. Było mu ciężko, ciężej niż przedtem.

     Przeżył już dwie śmierci i zastanawiał się czy następna, trzecia, będzie wreszcie jego.

*

- Dlaczego zawsze mówisz dziewczynom, że je kochasz, gdy jestem w śpiączce?

     Simon spojrzał na niego i się zaśmiał. Była sobota, po osiemnastej, siedzieli na Dołach i pili Cole, które kupili sobie w markecie koło szkoły.

     - Niechcący. Jakoś nie mogę się powstrzymać.

     - Okej. A tak serio. Jak to było?

     Simon wzruszył ramionami. Napił się. Siedzieli tak chwilę w zupełnej ciszy. Chase odwrócił się, gdy usłyszał z tyłu głosy i miał rację, bo na ławce po drugiej stronie usiadła grupka ludzi. Dwie dziewczyny i jeden chłopak. Wyglądali na młodszych o rok lub dwa.

     - Nie wiem. No wiesz, powiedziałem jej, a potem wyszedłem. Wiedziałem co mi powie. A ostatnio jak gadaliśmy, wtedy, co nas zostawiłeś, powiedziała, że powinienem dać jej szansę na odpowiedź. Ale rozumiesz? Rozumiesz, że nie mogłem?

     - Nie wiem co mogłaby ci powiedzieć.

     - Ja też nie. A ona zachowuje się, jakby to, co się stało, było moją winą, bo wtedy z nią nie zostałem. To straszne gówno.

wszyscy byliśmy za młodzi ✓ (w księgarniach!)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz