24 | Simon Atwood

12.2K 1.2K 553
                                    

Tego dnia Judie Arnett miała na sobie obcisłe dżinsy, białą koszulkę na krótki rękawek i cienką kurtkę. Włosy związała w prowizorycznego koka. Jej makijaż ograniczał się zaledwie do pomalowanych rzęs i gdy Simon to zobaczył, trochę żałował, że nie pomalowała ust na ten ładny odcień czerwieni, który tak mu się podobał. Pewnie spodobałby się też Chazowi, ale o tym wolał nie myśleć. Siedziała pochylona nad podręcznikiem od matmy, starając się rozwiązać zadanie z powtórki logarytmów, które nauczyciel zadał im do domu. Co chwilę spoglądała na Simona, chcąc upewnić się, że dobrze je robi, ale on jedynie obserwował ją z małym uśmiechem na ustach.

     - Jesteś beznadziejnym przyjacielem - rzuciła nagle, odkładając długopis na książkę.

     - Też tak uważam - wtrącił się Chase, który pojawił się nagle obok Simona razem z Yatesem. Obydwaj usiedli wokół stolika. Yates zaczął stukać ołówkiem w blat w wyniku tiku nerwowego.

     - Jesteś na sterydach, stary? - spytał Simon, kiwając w stronę jego ręki. - A ty, gnojku, znajdź sobie w takim razie innego przyjaciela. O, patrz. Tam na przykład jest Josh Grinson. On na pewno będzie znosił twoje użalanie się nad sobą przez dwadzieścia cztery na dobę.

     - Auć, prawie zabolało - odparł Chase, zaczynając pisać coś na swoim telefonie. - Judie, ja mogę zostać twoim przyjacielem. Będę od niego lepszy.

     Judie uśmiechnęła się do niego jak tylko Judie potrafiła, a Simonowi zmiękły kolana.

     - Chase, przecież jesteś moim przyjacielem.

     Te słowa zabrzmiały trochę poważniej niż miały zabrzmieć, przez co zapanowała ciężka cisza. Simon obserwował Chase'a, który kilka sekund wpatrywał się w Judie, po czym spuścił wzrok, a Judie spojrzała na Simona z wyrazem twarzy mówiącym "powiedziałam coś nie tak?", ale on nie zdążył jej odpowiedzieć, ponieważ Yates przerwał tę intymną chwilę, znowu stukając w stół.

      - Nie masz za grosz wyczucia - Zaśmiała się Judie.

      - Cholera. Przepraszam, ludzie, ale trochę mnie nosi - mruknął. Faktycznie miał rozbiegany wzrok. - Hm, widzieliście może Rachel?

     Wszyscy zaprzeczyli ruchem głowy, a on westchnął.

     - A co? Znowu się pokłóciliście? - rzucił Chase, trochę arogancko. Nie miało zabrzmieć to arogancko - po prostu Chase tak często używał tego tonu, że czasami nie potrafił go nie używać i Simon doskonale o tym wiedział. Yates wstał i zarzucił na lewe ramię plecak.

     - Wolałem jak się nie odzywałeś. I nie, nie pokłóciliśmy się. Przynajmniej ja o tym nic nie wiem. Trzymajcie się.

     Yates odszedł, na pożegnanie wykonując gest salutowania. Chase położył głowę na stoliku, a Judie pochyliła się w jego stronę i zaczęła przesypywać kosmyki jego włosów między palcami. Mieniły się złotem. Simon przyglądał się tej scenie z dziwną melancholią; czuł jej obecność, niemalże fizycznie się przed nim materializowała. Nie chciał myśleć ani o swoim ojcu, ani o tym, że i tak będzie o nim myśleć. Chciał jedynie patrzeć na dwójkę z trójki ludzi, których kochał najbardziej na świecie. Chciał zatrzymać czas - nie był w stanie.

     - Wiesz, że masz fryzurę jak Leonardo DiCaprio? - Uśmiechnęła się. Chase parsknął śmiechem, co Simon dostrzegł po ruchu jego pleców. - Poważnie. Tak w ogóle, zapomniałam spytać. Też dostaliście zaproszenie na imprezę u Josha?

     - Tak - powiedział Simon, zanim zdążył się powstrzymać. Poczuł się winny, gdy Chase gwałtownie się wyprostował i spojrzał na niego spod uniesionych brwi. Jego niebieskie oczy były jasne. Oparł się o plecy plastikowego krzesełka i posłał Simonowi wyzywające spojrzenie.

wszyscy byliśmy za młodzi ✓ (w księgarniach!)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz