72 | Chloe Fields

9.3K 1.2K 1.2K
                                    

Chloe nie tak wyobrażała sobie swój pierwszy pocałunek.

     Sceneria miała być inna, uczucia miały być inne, a przede wszystkim inny miał być chłopak. Chloe nigdy nie sądziła, że stanie się to przy tamtym murku, przy którym pierwszy raz zobaczyła Josha Grinsona, ani że będzie czuła niepokój, strach i podniecenie wymieszane ze sobą, jakby oddzielnie nie były uczuciami, ani że tym chłopakiem będzie Chase Braford. Nigdy nawet nie myślała o tym w ten sposób – Josh i Chase byli dla niej równie niedostępni, ale Chase zawsze wydawał się po prostu zimny i martwy, jak antyczne rzeźby, podczas gdy Josh, mimo że odległy od niej, kojarzył jej się z ciepłem i słońcem. Ale przecież zamienili się miejscami – to teraz Chase był ciepłem i słońcem, a Josh był zimny i martwy (dosłownie).

     Tego samego wieczoru, po pocałunku, leżała w swoim łóżku i czuła do siebie obrzydzenie. Nie mogła uwierzyć jak to się stało, że na miejsce Josha wszedł Chase, jakby Josh nie był dla niej ważny. A przecież był. Josh był jej pierwszym zauroczeniem, pierwszymi zarumienionymi ze wstydu policzkami, pierwszym odwróconym spojrzeniem. I na zawsze będzie pierwszym, którego zaczęła nosić w swoim sercu, a przecież jej uczucie do Chase'a zaczęło kwitnąć jeszcze za życia Josha, bo dostrzegła jaki Chase był naprawdę, a jeśli nie naprawdę, to jaki był trochę bardziej wewnątrz. Wszystko byłoby łatwiejsze, mniej poplątane, gdyby Josh żył, ale ta tragedia rzuciła cień na absolutnie każdego.

     Czasami, gdy Chloe patrzyła na Chase'a, nie mogła pozbyć się wrażenia, że stał przed nią Josh.

     Pomimo miesięcy, które minęły, wciąż doskonale pamiętała o czym rozmawiali, gdy Chase podszedł do niej pierwszy raz po ich pocałunku i gdy później spotkali się wieczorem. Nie pocałował jej, ani ona nie pocałowała jego, ale to był inny Chase, bardziej dostępny, trochę bardziej uśmiechnięty, a gdy się roześmiał, Chloe czuła coś w swojej klatce piersiowej, czego nie potrafiła opisać. Rozmawiali o wszystkim – o szkole, o studiach, o egzaminach, o przyjaźni. Chase opowiedział jej o Simonie, o tym, że to jedyny przeznaczony mu człowiek na świecie, o Tessie i o jej chłopaku, a Chloe starała się skupić na jego słowach, ale nie mogła pozbyć się tego obcego wrażenia, że ten Chase siedzący koło niej, nie był całością Chase'a, tylko jakąś jego wyselekcjonowaną częścią. Chciała mu powiedzieć: możesz mi zaufać, możesz pokazać mi siebie całego, ale czuła, że nigdy by tego nie zrobił, na pewno nie teraz. Nigdy przedtem nie czuła się tak przy nikim, jak wtedy i jak każdego dnia potem właśnie z nim.

     Czekała, aż powie mu o Joshu. Czuła, że ten sekret, który w sobie nosiła, parzył ją i pozostawiał parzące znaki na jej skórze. Ale Chase wydawał się taki delikatny, gdy już potrafiła patrzeć na niego w odpowiedni sposób, że nie chciała psuć tego, co pomiędzy nimi było, choć nie wiedziała ani co to było, ani co to dla niego znaczy.

     Tydzień przed egzaminami, w poniedziałek, gdy wychodziła do szkoły zastała go na ganku. Stał już o własnych siłach, gips dawno mu zdjęli, miał dłuższe włosy, ale ciemniejsze od tych, które pamiętała. Oczywiście znowu palił, ale gdy tylko ją zobaczył, ukucnął drętwo i zgasił papierosa o ziemię, a potem wyrzucił go do kosza obok. Chloe szybko biło serce, zresztą jak zawsze, gdy widziała go za pierwszym razem i czekała, aż wreszcie się uspokoi. Podeszła do niego.

     - Cześć. Co tu robisz? – spytała, uśmiechając się.

     - Nie mogłem spać i pomyślałem, że możemy pójść razem do szkoły.

     Patrzyła na niego chwilę, czując, jak radość w niej rośnie i rośnie, zupełnie jak kwiaty na wiosnę. Chase miał niepewny wyraz twarzy, ale nie chciał dać tego po sobie poznać. Zachowywał się, jakby ktokolwiek byłby w stanie mu odmówić – a szczególnie ona.

wszyscy byliśmy za młodzi ✓ (w księgarniach!)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz