17 | Ivy Cooper

12K 1.3K 392
                                    

Przyjaźń Ivy Cooper z Jackiem Hatsfieldem była zbyt krótka, aby tak boleć.

     Ale może długość trwania jakiejś relacji nie ustalała wartości jej siły, wartości oddziaływania na drugą osobę i wartości cierpienia, jaką człowiek będzie musiał na siebie przyjąć po jej stracie. Tak naprawdę nie wiadomo od czego to wszystko zależy (o ile od czegoś zależy) – może była to po prostu zwykła gra, jak na loterii i należało mieć farta, aby nie trafić na jedną z tych bolących. Może.

    Ivy i Jack od razu odnaleźli nić porozumienia. Po prostu byli sobie przeznaczeni – przynajmniej oni sami tak myśleli, do pewnego czasu. Różnili się wszystkimi małymi rzeczami, zaczynając od sposobu wiązania sznurowadeł, kończąc na ulubionych przedmiotach szkolnych. Łączyła ich jednak lojalność, ciągłe poszukiwania tajemnicy Wszechświata, próby zrozumienia młodości. I może właśnie to sprawiło, że tak się zaprzyjaźnili – to, że byli młodzi i łatwo innym ufali. Oboje przekonali się w przyszłości, że im starszymi się stawali, tym trudniej przychodziła im ufanie komukolwiek.

     Świat Ivy skończył się w wieku piętnastu lat, gdy straciła rodziców, ludzi, których kochała najbardziej na świecie. Musiała przeprowadzić się w zupełnie obce miejsce, zostawiając za sobą osobę, którą kochała zaraz za nimi. Bała się. Nie tylko nowego środowiska i echa głosów żałoby brzęczących w jej głowie bez przerwy, cały czas, już zawsze na zawsze, ale i straty Jacka. Był jej ostatnią deską ratunku, ostatnią stałą wartością, wartością, której wcale nie musiała szukać. Myślała wtedy, że jeśli ktokolwiek kiedykolwiek wytrzyma tak ogromną lukę w znajomości w postaci setek mil, to właśnie oni.

     Udawało im się to przez pierwsze parę miesięcy, może ponad pół roku. Ivy była zimna, wiecznie smutna i nieszczęśliwa, tak oszałamiająco ciemna, że nawet Jack nie potrafił jej rozświetlić, mimo że wcześniej zawsze mu się to udawało. Zdawać by się mogło, że on sam pod jej wpływem powoli pustoszał, mniej się uśmiechał, w pisemnych rozmowach jedynie przytakiwał, potakiwał, wysyłam emotikony, pytał o jej samopoczucie i sam odpowiadał, że u niego wszystko okej. Może to był jej błąd, a może jego – może ich obojga. Może tak naprawdę nie byli sobie przeznaczeni, może dwie tak podobne postacie w swoim niepodobieństwie rzadko kończyły szczęśliwie, a oni może nie mieli być wyjątkiem od zasady.

     Ale mimo to wszystko – Ivy na samą myśl o Jacku miała ochotę zwinąć się w kłębek z bólu. Strata Jacka była ziszczeniem jej najgorszych obaw, była kolejnym metrem w dół w jej dołku, kolejnym zapewnieniem, że tak naprawdę nie zasługiwała na dobrych ludzi w swoim życiu. Jak ona sama mogła być dobrym człowiekiem, skoro żadnego dobrego człowieka nie potrafiła przy sobie zatrzymać?

     I może przyjaźń Ivy i Jacka była zbyt krótka, aby tak boleć. Jednak to wcale nie oznaczało, że boleć nie miała. I bolała – może oni sami nie byli sobie przeznaczeni, może to jedynie ich ból był jedynym łączącym ich elementem. Co jeśli ludzi łączy tylko ból? Znajomość dążąca do straty? Co wtedy?

*

We wtorkowy poranek, zanim Ivy zdążyła wyjść do szkoły, jej ciocia, Wendy, stanęła w progu jej pokoju z ciepłym uśmiechem przyozdabiającym jej twarz. W rękach trzymała wazon z bukiecikiem stokrotek w środku i lekko podniosła go do góry, tak, aby jej siostrzenica mogła go dostrzec.

     Ciocia Wendy była prawdopodobnie najbardziej ukochaną osobą na świecie. Potrafiła zrozumieć i zaakceptować każdą, nawet i najbardziej zawiłą rzecz, jeśli tylko komuś zależało, aby jej ją wytłumaczyć. Nigdy na nikogo nie krzyczała i chyba nigdy nie powiedziała na nikogo złego słowa – przynajmniej w otoczeniu Ivy. Była cudowną żoną i dobrym człowiekiem w najczystszym znaczeniu tych słów i Ivy głównie przez to nie potrafiła zrozumieć dlaczego Bóg nie obdarował jej jedyną rzeczą, której pragnęła najbardziej na świecie – dzieckiem. Czasami, zdawało jej się, że gdy ciocia na nią patrzyła, Ivy widziała w jej jasnych oczach cień, coś tak fizycznie nieszczęśliwego, że nie mogła tego znieść.

wszyscy byliśmy za młodzi ✓ (w księgarniach!)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz