46 | Ivy Cooper

10.5K 1.2K 468
                                    

- Cześć, Ivy.

     Gdy podniosła głowę, zdążyła jeszcze dostrzec twarz Simona Atwooda, zanim usiadł obok niej. Był wtorek, koło wpół do ósmej nad ranem. Słońce już świeciło na niebie i powoli zaczynało robić się ciepło, ale Simon wciąż miał na sobie grubą bluzę i kaptur na głowie. Od razu wyjął paczkę papierosów i zapalniczkę, a gdy zaproponował Ivy jednego, odmówiła, pokazując, że już pali.

     - Cześć - odpowiedziała, trochę zdziwiona jego nagłym pojawieniem się.

     Pewnie i tak by go nie zobaczyła, bo była zbyt zatopiona we własnych myślach. Wstała dzisiaj wcześniej niż zazwyczaj i nie mogła wytrzymać już w domu, dlatego przyszła na Doły, mimo że zostało jeszcze sporo czasu do lekcji. Przez to była zdezorientowana widokiem chłopaka o tak wczesnej porze, może i bardziej zdezorientowana tym niż samym odezwaniem się do niej.

     - Co robisz tu tak wcześnie? - spytał. Siedział pochylony do przodu, opierając się łokciami o kolana.

     Wzruszyła ramionami, choć nie mógł tego zobaczyć.

     - Nie mogłam spać.

     - Ja też.

     Bardzo chciała zapytać go o tamto spotkanie, gdy wracał od Chase'a, ale trochę się bała. Była mu wdzięczna, gdy sam zaczął ten temat.

     - Dzięki za pomoc, wiesz, wtedy z Yatesem.

     - Jasne - odparła. Przez chwilę milczała, aż w końcu postanowiła znowu się odezwać. - Gadałeś z nim?

     Simon delikatnie zwrócił się w jej stronę. Miał bardzo ciemne oczy.

     - Nie. Nawet nie napisał.

     - Może ty powinieneś napisać?

     - Zawsze piszę - odpowiedział, a te słowa zabrzmiały gorzko. - Brakuje mi go, mimo wszystko.

     Trochę zdziwiło ją to wyznanie, ale i równocześnie zmartwiło. Zdziwiło, bo kim ona niby była, aby Simon Atwood mówił jej takie rzeczy? A zmartwiło, ponieważ musiał być naprawdę zdesperowany, skoro jednak to zrobił.

     - Jest w porządku - wyrzuciła z siebie, zanim zdążyła się powstrzymać.

     - Kto?

     - Chase.

     Uniósł do góry brwi i uśmiechnął się lekko. Był to dumny uśmiech, szczęśliwy. Ivy pomyślała, że jeszcze nigdy nie spotkała nikogo, kto tak kochałby swojego najlepszego przyjaciela. Tak, aby być dumnym na wspomnienie, że ktoś inny go lubi.

     - Dzięki, Ivy. To miłe.

     - Mówię poważnie - dodała szybko, czując potrzebę zapewnienia go, że sobie nie żartowała.

     Patrzył na nią chwilę, chyba próbując wybadać, czy naprawdę wierzyła w to, co mówiła. W końcu westchnął.

     - Tym bardziej dzięki.

     Skończył palić papierosa i wyjął drugiego. Ona także zdeptała swojego, ale nie miała ochoty na następnego, bo paląc, myślała o Yatesie. (Choć nie paląc też o nim myślała.)

     - Lubisz go - powiedział nagle Simon, a Ivy poczuła, jak stanęło jej serce.

     - Kogo?

     - Yatesa - mruknął, wydmuchując dym i patrząc na nią, choć kaptur zasłaniał większą połowę jego twarzy.

     - Pewnie. Jest miły.

wszyscy byliśmy za młodzi ✓ (w księgarniach!)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz