06 | Ivy Cooper

20.7K 1.6K 357
                                    

     Pogoda w dzień rozpoczynający drugi tydzień nauki w nowym roku szkolnym była piękna. Rano było chłodno, ale koło dziewiątej na jasnym niebie pojawiło się słońce, które koło południa wysoko zawisło pośród chmur, jakby ktoś powiesił je tam na sznurku. Wiał orzeźwiający, delikatny wiatr, miło rozwiewający włosy i poły sukienek lub spódnic. Wszyscy mieli ochotę na siedzenie na zewnątrz w gromadce najbliższych znajomych i na rozmawianie o przyziemnych sprawach. To dlatego każdy uczeń – jak i nauczyciel – już od pierwszej lekcji marzył o tym, aby wreszcie zajęcia się skończyły i każdy mógł wyjść ze szkoły. Nikt jeszcze tak naprawdę nie wczuł się w prace domowe, klasówki i naukę oraz czekające ich egzaminy końcowe. Nie było osoby, która nie wspominałaby letnich godzin spędzonych na piciu zimnych napoi i robieniu rzeczy, które sprawiały jej przyjemność.

     Ivy Cooper wcale tak bardzo się od tych wszystkich osób nie różniła, mimo że nie podzielała planów większości swoich rówieśników. Pragnęła tylko wreszcie wrócić do domu, zamknąć się w swoim pokoju i założyć słuchawki, które wyciszały jakikolwiek możliwy zewnętrzny hałas. Potem leżałaby na łóżku lub siedziała przy biurku, słuchała muzyki i odrabiała lekcje, a słońce, to słońce, które teraz tak wesoło jaśniało, zaczęłoby chylić się ku zachodowi, będąc dowodem samym w sobie, że każda piękna rzecz musiała się kiedyś skończyć.

     Jednak teraz była zmuszona przetrwać jeszcze dwie godziny zajęć – geografię i angielski. O ile nie znosiła tego drugiego przedmiotu, pierwszy wydawał się jej całkiem znośny. Nigdy nie potrafiła zrozumieć rzeczy, które próbowali interpretować na angielskim - szybko traciła cierpliwość, nie umiała postawić się na miejscu narratora czy podmiotu lirycznego i przez to czuła, że zawsze jest w tyle za innymi uczniami. Każdy nauczyciel powtarzał jej, że miała ścisły umysł, przeznaczony do innych dziedzin nauk - a to zapewnienie tak zapadło jej w pamięć, że już nie była w stanie go z niej wyrzucić i chociaż spróbować przekonać się do czegoś innego.

     Ivy siedziała z policzkiem opartym na wierzchu prawej dłoni. Starała się skupić na tym, co mówiła nauczycielka, ale wzrok cały czas uciekał jej na różne strony. To przyłapywała się na patrzeniu na Simona Atwooda, bazgrzącego coś w zeszycie, to widziała Josha Grinsona tępo wpatrzonego w tablicę interaktywną, a to przyłapywała Sarah Parker na przeglądaniu czegoś na telefonie. Jak łatwo można było zauważyć, większość nie była zbytnio zaciekawiona geografią, a Ivy nawet nie wiedziała jaki był temat tej lekcji, więc kolejny raz podziękowała swojej dobrej pamięci, która pomoże szybko przyswoić jej ten materiał w domu, w ciszy i spokoju.

     - W środę kartkówka – powiedziała nauczycielka, a na te słowa większość uczniów podniosła wysoko głowy. Wreszcie udało jej się zwrócić czymś ich uwagę. – Świetnie, że jednak mnie słuchacie. Bardzo się cieszę.

     Dało się słyszeć parę jęków, aby potem znowu wszyscy pozapadali w dziwny stan nudy i otępienia. Chwilę później zadzwonił dzwonek na przerwę, następnie na lekcję i zanim się obejrzeli, już mogli opuścić szkołę. Ivy miała wielką ochotę zapalić, dlatego postanowiła przeczekać przed swoją szafką jakieś piętnaście minut, dając czas wszystkim, aby opuścili Doły. Nie miała ochoty na durne pogawędki przy papierosie, a w ten sposób była jakaś szansa, że ich zgrabnie uniknie.

     W końcu także i ona wyszła ze szkoły. Zatrzymała się przy schodach na dole i zaczęła szukać w torbie paczki fajek, ale zanim wyjęła ją na sam wierzch, tak, aby później było jej wygodniej, jej uwagę zwróciły jakieś podniesione głosy. Spojrzała w tamtą stronę – parę metrów dalej stała para odwrócona do niej bokiem. Chłopak był wysoki i miał ciemne włosy, a dziewczyna była przynajmniej o głowę od niego niższa. Widocznie się kłócili – on przeczesał włosy dłonią w geście zirytowania – przynajmniej tak to Ivy odczytała - a ona założyła ręce na piersi. Nagle ich skojarzyła – na pewno byli z jej rocznika; ta dziewczyna miała na imię Rachel (lub Rosie, w każdym razie coś w ten deseń) i ostatnio przefarbowała swoje blond włosy na ciemny odcień brązu. Ivy nie wiedziała jednak, jak miał na imię ten chłopak. Chyba ze sobą chodzili – przynajmniej wydawało jej się, że widziała ich parę razy trzymających się za ręce.

wszyscy byliśmy za młodzi ✓ (w księgarniach!)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz