13 | Chase Braford

12.9K 1.3K 822
                                    

W środę od razu po lekcjach Chase poszedł do przychodni, aby pojawić się na umówionej wizycie lekarskiej, à propos wyników badań krwi, które ostatnio robił. Na szczęście nie było zbyt wielu pacjentów, a na swoją kolej czekał jedynie piętnaście minut. Przed nim, na niewygodnych, plastikowych krzesełkach, siedziała matka z córką. Dziewczynka miała może z trzynaście lat i mocno umalowane oczy – za każdym razem, gdy Chase nakrywał ją na przyglądaniu się mu, odwracała zaczerwieniona wzrok. Podczas wizyty w gabinecie okazało się, że tym razem wszystko wyszło o wiele lepiej niż poprzednio, dlatego lekarz postanowił nie zwiększać mu dawki leku. Gdy wracał do domu, ręce kuły go z zimna.

    Odgrzał sobie w mikrofalówce wczorajszą pizzę, przebrał się w ciemnoszare dresy i bluzę z kapturem, założył odpowiednie buty i wyszedł, aby pobiegać. Dzisiejszy dzień nie był równie słoneczny jak te wcześniejsze, dlatego wiatr rozwiewał mu włosy i mieszał się z jego oddechem. Kiedyś miał całkiem niezłą kondycję, ale w wakacje wszystko zaniedbał i teraz piekły go płuca. Mimo to, miło było czuć ruch mięśni pod skórą i delikatne pieczenie, jakby podpalił sobie skórę.

    Zatrzymał się przed domem, po przebiegnięciu blisko czterech kilometrów. Słońce chyliło się ku zachodowi, przez co powoli robiło się ciemno. Andrew nie wrócił jeszcze z pracy, bo przez okna nie wychylało się światło. Chase usiadł na schodkach prowadzących na ganek i wyjął telefon w tym samym momencie, w którym zaczął dzwonić.

    Na widok nazwy kontaktu zamarł, zupełnie nie wiedząc co zrobić. Odebrał po kilkunastu sekundach, prawdopodobnie w ostatniej chwili.

     - Halo? – odezwał się, próbując unormować swój przyspieszony oddech.

     - Chase?

     - Tak. Cześć.

     - Cześć – odpowiedziała Emily. – Dzwonię, żeby spytać co u ciebie. Jak w szkole.

     Przez wydźwięk tych pytań czuł się, jakby była jego matką. Ta myśl na pewno rozzłościłaby go bardziej, gdyby nie był tak zmęczony.

     Nie rozmawiali z Emily od czasu tamtego wieczoru pod koniec sierpnia, gdy zostawił ją samą w jej sypialni. Miał cichą nadzieję, że ten stan rzeczy utrzyma się już do końca jego życia, może nawet świata - jednak tak się nie stało.

    - Jak to w szkole. Nic specjalnego – odparł, starając się brzmieć na rozluźnionego. – A studia?

     - Specjalne – odpowiedziała i zamilkła.

     - Aha.

     Boże, jakie to było niezręczne.

     - Pieprzyć to – mruknęła nagle twardo. Chase nieznacznie się wyprostował, marszcząc brwi.

     - A co dokładniej?

     - Wiesz co? Jesteś dupkiem – zaczęła, szykując się na jakąś dłuższą wypowiedź, co Chase rozpoznał po jakimś tonie w jej głosie. – Jesteś kompletnym dupkiem. I z całego serca żałuję, że nie zobaczyłam tego wcześniej, że nie powiedziałam ci tego, gdy jeszcze byłam w Lambertville. Byłam idiotką, prawda? Naprawdę myślałam, że ze mną zostaniesz. Że, no wiesz, coś dla ciebie znaczę.

     Roześmiała się, jakby właśnie usłyszała najśmieszniejszy żart na świecie. Chase miał wrażenie, że stanęło mu serce.

     - Gdy cię poznałam, cholera jasna, wiedziałam jaki jesteś. Potrafisz być taki miły, gdy czegoś potrzebujesz. Taki miły... Boże, ja naprawdę się na to nabrałam. Myślałam, że to ja cię zmienię, że będę wyjątkiem od zasady. Ja naprawdę coś do ciebie... nieważne. Nie o to tu chodzi.

wszyscy byliśmy za młodzi ✓ (w księgarniach!)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz