19 | Simon Atwood

11.1K 1.2K 329
                                    

Od rana Simon chodził dziwnie spięty, jakby dzisiaj miało wydarzyć się coś niesłychanie ważnego, choć w głębi duszy wiedział, że zapewne ta sobota będzie taka sama jak reszta sobót, które już przeżył i które (prawdopodobnie) przeżyje. Mama wychodziła na nocną zmianę koło siedemnastej, a zaraz po niej miała przyjść Judie. Sama zaproponowała to spotkanie i Simon był tym zdziwiony, bo tak naprawdę rzadko miała czas, aby gdzieś z kimś wychodzić, bo zawsze się uczyła (oczywiście na Chaza zawsze znajdywała chwilę) i to zazwyczaj Simon pierwszy wychodził z inicjatywą. Nie był o to zły - rozumiał. Judie była ambitna i chciała coś osiągnąć, nigdy nie potrafiła dostawać złych ocen, a samo posiadanie chłopaka zobowiązywało do poświęcania mu każdego wolnego momentu w swoim życiu. Może tylko o tę ostatnią część Simon był zły.

     Tydzień minął mu zadziwiająco szybko. Simon miał cichą nadzieję, że cały rok zleci mu w takim tempie. Nie miał ochoty ani chęci do nauki, nie potrafił zmusić się do zebrania w sobie i spędzenia chociaż godziny dziennie nad książkami. Może inaczej - mógł spędzić godzinę nad książkami, ale nie wchodziło mu do głowy absolutnie nic co przeczytał, nawet jeśli powtórzył to na głos parę razy. Nie znosił w sobie tego braku samozaparcia, nie znosił tego, że wszystko zwalał na brak ojca i zawód pierwszej miłości. Wiedział, że problem siedział w nim, a nie w jego przeszłości i teraźniejszości - ale przecież to właśnie przeszłość i teraźniejszość składała się na wszystko, co w sobie miał; wszystko co w sobie lubił i szanował oraz to, czego nienawidził i czego nie potrafił zaakceptować.

     Wczorajszego wieczoru długo rozmawiał o tym z Chasem, który widocznie nie miał zbyt dobrego humoru, choć starał się jak mógł, aby trochę pocieszyć Simona. Właściwie rzadko dzielili się swoimi wewnętrznymi przeżyciami, mimo że byli sobie bliżsi niż bracia i szczerze się kochali. To właściwie Chase z ich dwójki był kimś, kto potrzebował pocieszenia, choć nigdy by tego nie przyznał, nawet przed sobą. Po prostu Simon to w nim widział - pewnie tak jak reszta ludzi, która potrafiła patrzeć. Chase zawsze był smutny, ale dopiero ostatnio Simon dojrzał na tyle, aby o tym pomyśleć. Ale mijały kolejne godziny i dni, a Chase robił się jeszcze smutniejszy i to głównie dlatego Simon tak nie znosił zwierzać mu się ze swoich problemów. Czuł po prostu, że robiąc to, bagatelizował to, co siedziało w jego najlepszym przyjacielu, chociaż wiedział, że nie powinien tak myśleć, bo Chase by go wyśmiał. Mimo to czasami i on potrzebował pogadać z kimś o tym co czuje. Oczywiście miał jeszcze Judie, ale, po pierwsze, była dziewczyną, a po drugie, nie był pewien jakby zareagowała na wspomnienie o tym, że ją kocha.

     Mama Simona akurat zapukała do jego pokoju, gdy robił czternaste kółko wokół swojego dywanu. Nieśmiało otworzyła drzwi i na widok swojego syna delikatnie się uśmiechnęła, choć była wyraźnie zmęczona.

     - Zaraz będę iść - powiedziała. - Simon, zrobiłeś lekcje?

     - Jezu, do czego to doszło, abyś pytała mnie o lekcje? Mam osiemnaście lat.

     - Tak, cóż... Nie widać - mruknęła i wskazała na jego pościel.

     - Aha, rozumiem, że zgadałaś się z Chasem? - Przez chwilę oboje patrzyli na jego łóżko z narzuconą poszewką Spider-Mana. - Przypomnę, że to ty cały czas mi ją zakładasz.

     - Próbuję nakłonić cię do zmiany pościeli, ale chyba pasuje ci spanie ze Spider-Manem.

     - Ha, bardzo śmieszne - Uśmiechnął się do niej krzywo, a ona dźwięcznie się roześmiała, tak jak tylko ona i Judie potrafiły.

     Nagle przerwał im dzwonek do drzwi i Simon zmarszczył brwi. To nie mogła być Judie, bo miała przyjść dopiero za godzinę, ani tym bardziej Chase, który właściwie nigdy nie odwiedzał go bez zapowiedzi.

wszyscy byliśmy za młodzi ✓ (w księgarniach!)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz