75 | Ivy Cooper

8.9K 1.1K 423
                                    

Ivy musiała się wreszcie obudzić.

      O tym myślała, gdy siedziała na plastikowym krzesełku podczas zakończenia roku szkolnego. Obok niej była Chloe – wyprostowana, z rękami ułożonymi na kolanach – a po prawej stronie siedziała Elizabeth, dziewczyna, którą Ivy kojarzyła z korytarzy, ale z którą nigdy nie rozmawiała. Alison siedziała w ostatnim rzędzie, Chase z Simonem także gdzieś z tyłu – to były osoby, które wyłapała w tłumie, gdy szukała wolnego miejsca.

     Na auli było duszno i Ivy czuła, jak koszula lepi się do jej ciała. Bardzo bolał ją kark, bo w nocy źle spała i przez to starała się wykonywać jak najmniej ruchów. Wysłuchała przemówienia Judie Arnett, która wspomniała coś o nowym początku i nowych szansach, a potem jakoś przeżyła Jasona Hayesa, który wyszedł na środek i zaczął swoją mowę upamiętniającą Josha. Ivy słyszała jakie były kłopoty ze znalezieniem chętnego do tej roli i podejrzewała, że Jason zgodził się tylko ze względu na Cartera. Ivy przez cały czas patrzyła właśnie na niego, siedzącego koło Matta, całego spiętego, z kamienną miną na twarzy. I próbowała uzmysłowić sobie jak musi się czuć – słuchając z ust człowieka z zewnątrz o człowieku, którego już na zawsze będzie nosił wewnątrz siebie. Ivy miała przed oczami twarz Josha, włosy we krwi, a potem Chase'a – jego wykręconą, złamaną nogę, krew zakrzepłą na blond włosach, jego nieruchome ciało na noszach. Wiele kosztowało ją nieodwrócenie się do tyłu, aby sprawdzić, jak się zachowywał. Jason mówił o tym, że Josh był pierwszą osobą, którą poznał w Lambertville, że był inteligentny, bystry, zawsze o krok przed wszystkimi, choć może sam tak nie uważał. I że zawsze będą go pamiętać.

     Ale czy tak naprawdę było? Dla większości ludzi z tej szkoły Josh nie był nikim ważnym – kolejnym złotym chłopcem, którego nienawidzili, któremu źle życzyli, któremu zazdrościli i o którego upadku śnili nocami. Minęło niecałe pół roku, a już w szkole w ogóle o nim nie mówiono, mijano gablotę z jego zdjęciem bez patrzenia na nie. Josh był nieobecny nie tylko fizycznie.

     I oczywiście, nie można o tym zapominać – Ivy patrzyła także na Yatesa. Właściwie to on był pierwszą osobą, którą jej wzrok znalazł zaraz po wejściu na aulę. Stał wtedy z Simonem, miał ręce w kieszeniach czarnych spodni, takiego samego koloru, jak jego włosy, które były o wiele krótsze. Ivy mogłaby spędzić całe swoje życie tylko na niego patrząc, aż czarny i biały zlałyby się w jeden kolor.

     Dostali swoje dyplomy. Zrobili zdjęcia. Gdy Ivy wychodziła z auli, nie spojrzała na fotografię Josha stojącą przy drzwiach – choć nie wiedziała dlaczego.

*

Czasami żałowała, że nie starała się bardziej i nie uczyła się więcej, bo może wtedy dostałaby się do którejś uczelni z Ligi Bluszczowej i miałaby za mało czasu na myślenie. A o tym marzyła – o braku czasu na myślenie.

     Po zakończeniu wróciła do domu z ciocią i wujkiem, ciocia zrobiła herbatę i ukroiła ciasto, a potem usiedli w salonie i rozmawiali o wszystkim. Cały czas patrzyli z dumą na Ivy, mówili o tym, jak będą za nią tęsknić, gdy wyjedzie do NYU, że w domu zrobi się tak cicho. Ivy na nich patrzyła i chciała powiedzieć jak ich kocha, jak jest im wdzięczna za to, że ją zaadoptowali, że nie wyobraża sobie bez nich życia, że dzięki nim jest trochę mniej pusta. Miała te słowa na swoim języku, przewracała je w myślach, układała w innej kolejności, ale gdy już otworzyła usta: nie była w stanie tego powiedzieć. Słowa kocham was nie przechodziły jej przez usta, były takie TWARDE, GRUBE, NIEODPOWIEDNIE. Co to w ogóle oznacza, gdy człowiek mówi, że cię kocha? Co to dla niej oznaczało?

     Wróciła do swojego pokoju i wyszła na balkon, aby zapalić. Była rozdarta pomiędzy tym, czy powinna odezwać się do Yatesa, czy nie. Nie wyobrażała sobie wyjechać do Nowego Jorku bez wyjaśnienia tej sytuacji, bez powiedzenia mu: kocham cię. Ale skoro nie mogła powiedzieć tego cioci i wujkowi, jakim cudem uważała, że będzie w stanie powiedzieć to akurat jemu? Nie zamienili ani zdania od ich ostatniej rozmowy telefonicznej. Poza tym – znowu widziała Yatesa parę razy z Rachel na korytarzu. Nie mogła pozwolić na to, aby tak się nią bawił, podczas gdy ona była ogłupiona tylko przez zobaczenie go w szkole.

wszyscy byliśmy za młodzi ✓ (w księgarniach!)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz