08 | Chase Braford

14.9K 1.5K 881
                                    

Historia była ostatnią lekcją Chase'a w piątek. Nie miał zbyt dobrego dnia, a co za tym idzie i humoru, dlatego jego znienawidzony przedmiot ciągnął się bardziej niż zazwyczaj. Do tego Stara Reywood była dzisiaj w wyjątkowo smętnym nastroju, a jej głos, zdawać by się mogło, usypiał wszystkich dookoła. Może z wyjątkiem Simona, który siedział bardziej z przodu, po stronie ściany i cały czas odwracał się do Chase'a i wykonywał jakieś wulgarne gesty, wskazując to na swojego kumpla, to na swoją nauczycielkę. Chase jedynie przewracał oczami, choć wszystko się w nim gotowało – nie wyspał się, bolała go głowa, nie zapalił ani jednego papierosa przez cały dzień, a jakby tego było mało, Simon obiecał sobie, że doprowadzi go do szału akurat dzisiaj i akurat na tej lekcji. W tamtej chwili, Chase chętnie rozwaliłby mu głowę młotkiem.

     - Przeczytajcie na wtorek cały szósty rozdział – powiedziała Stara Reywood, po czym podeszła do biurka. – Mam tu wasze kartkówki z poniedziałku. Kate, czy mogłabyś je rozdać? Dziękuję.

     Kate wstała i zaczęła chodzić po klasie. Chase stukał niecierpliwie nogą o podłogę, ale od razu przestał w momencie, w którym kartka wylądowała na jego biurku. Dotąd naprawdę nie sądził, że ten dzień mógł być jeszcze gorszy. Wszystko się w nim zagotowało – nienawidził pracy, którą włożył w nauczenie się tego materiału, nienawidził historii i otrzymanej oceny.

     Nagle zadzwonił dzwonek, a on, korzystając z zamieszania w klasie, zacisnął kartkówkę w swojej pięści, mając zamiar wyrzucić ją do najbliższego kosza.

     - I jeszcze jedno! Braford i Ozzy do mnie! – zawołała Reywood, a Chase, chcąc nie chcąc, niestety to usłyszał.

     Simon spojrzał na niego z rozbawieniem i kiwnął głową w stronę drzwi.

     - Może lepiej zostawię was samych – rzucił, ale zaraz spoważniał, próbując się nie uśmiechać. – Sorry. Czekam na Dołach.

     Stanął razem z Ozzym przed jej biurkiem i czekali, aż wszyscy wyjdą. Chase oczywiście zwrócił uwagę na fakt, że jego wywołała po nazwisku, a Ozzy'ego po imieniu. Był tak wściekły i zmęczony, że nawet to go rozdrażniło.

     - No dobrze – zaczęła, poprawiając okulary. – Ozzy? Chciałam spytać, czy masz zamiar brać w tym roku udział w olimpiadzie?

     Chase siłą powstrzymał się przed parsknięciem śmiechem. Świetnie – więc właśnie o to tutaj chodziło. Zawołała Ozzy'ego, aby Chase poczuł się tym urażony oraz znieważony – wymówieniem jego imienia zamiast nazwiska i jego fantastycznymi wynikami w nauce. Wiedział, że go nie lubiła. Cholera, doskonale o tym wiedział i zawsze chętnie to na siebie brał - bo uczucie, że ludzie go nie znoszą, opatuliło jego serce i się z nim zżyło. Jednak dzisiejszego dnia jego specyficzny humor stawiał przed nim pytania i gdy tak stał przed biurkiem nauczycielki, patrząc na jej dumną rozmowę z Ozzym, zastanawiał się, dlaczego tak go nie lubiła. Z własnych, niewyjaśnionych powodów? Przez jego ojca? Przez jego mamę? A jeśli traktowała go tak, bo nie lubiła go przez niego samego – czego w nim nie lubiła? I dlaczego był właśnie taki?

     - Braford – powiedziała, gdy zostali już sami. Nie patrzyła na niego. – Czy możesz pokazać mi swoją kartkówkę?

     Nagle poczuł miękki papier w swojej dłoni.

     - Chase.

     - Słucham? – spytała zdziwiona i podniosła głowę. Wtedy zauważył stalowy kolor jej oczu i zdziwienie wywołane wypowiedzianym przez niego słowem.

     - Mam na imię Chase, więc jeśli mówienie do mnie po imieniu i tym samym równe traktowanie wszystkich uczniów wykracza poza pani kompetencje, może powinna pani zmienić pracę.

wszyscy byliśmy za młodzi ✓ (w księgarniach!)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz