22 | Chase Braford

12.2K 1.3K 539
                                    

Chase Braford od zawsze czuł się jak połowa samego siebie.

     Nie zależało to od niczego, co mu się przytrafiło ani od niczego, co sam zrobił. Odkąd pamiętał, miał wrażenie, że coś było nie w porządku. Jakby urodził się z jakąś nieuleczalną wadą. Gdy jeszcze jego mama żyła, Tessa mieszkała w domu, tata był tatą, a nie ojcem, Chase gdzieś w głębi serca czuł, że druga połowa jego samego, ta połowa, która nie należała do niego, była wypełniana tą trójką ludzi - ich miłością, poświęceniem i wszystkimi aspektami życia, których nie docenia się w wieku trzynastu lat. Ale stracił tę połowę szybciej, niż zajęło mu zorientowanie się, że w ogóle ją posiadał.

     Pamiętał, jak zapalił swojego drugiego papierosa w życiu na mostku na Dołach, z Simonem u boku. Pamiętał, jak nie czuł wtedy swoich dłoni, bo było mu tak zimno, choć temperatura była całkiem wysoka, pamiętał dym w swoich płucach, w gardle, w ustach i w powietrzu. Pamiętał także to uczucie - uczucie jakby ciało, w którym był, nie było jego ciałem, jakby tylko stał z boku i był biernym obserwatorem. Bardzo chciał opowiedzieć o tym Simonowi - o tym, że tęsknota za mamą wyżera mu serce, że umarła blisko pół roku temu, a on wciąż nie może zmrużyć w nocy oka, bo boi się, że umrze mu ktoś jeszcze; o tym, że nigdy nie sądził, że jego tata byłby zdolny do podniesienia na niego ręki akurat wtedy, gdy najbardziej go potrzebował i to nie w geście skarcenia, jak to czasami karci się małe dzieci za złamanie ustalonych reguł, ale w geście czystej agresji, bo Chase tamtego wieczoru widział w oczach swojego ojca najprawdziwszą i najżywszą nienawiść, gniew tak silny, jakby składał się tylko z niego i z niczego innego; o tym, że czuł się bardzo źle w swojej skórze; o tym, że nie było już nikogo, kto mógłby zapełnić jego drugą połowę oprócz Tessy, która pomimo starań także była smutna, smutna na tyle, że sama pewnie poszukiwała kogoś do pociechy, nie myśląc o tym, że ktoś może potrzebować jej.

     Ale wtedy Simon na niego spojrzał. Miał załzawione oczy od dymu papierosowego. Coś w mózgu Chase'a kliknęło i nagle uświadomił sobie, że nie jest w stanie tego z siebie wydusić. Nie chciał, aby Simon zaczął martwić się o swoją mamę, nie chciał, aby stracił wiarę w swojego tatę, w którego wciąż wierzył, mimo że ten go zostawił. Nie chciał, aby Simon zaczął się nad nim litować, bo by tego nie zniósł. Nie chciał, aby poczuł się smutny smutkiem Chase'a, który siedział w nim od bardzo dawna, a teraz po prostu został w całości obudzony.

     I to wtedy także Simon powiedział "stary, to jest ohydne", ale nie przestał palić i to także wtedy Chase zrozumiał, że Simon także był jego drugą połową, tą lepszą, zdrowszą, weselszą, bardziej znaczącą; połową, która mogłaby zmienić świat, gdyby tylko była całością.

     Chase Braford przywykł do życia w samotności, ale potem przywykł także do życia tylko z Simonem. I fakt, że potrafił odzwyczaić się od jednego i przyzwyczaić do drugiego, nie oznaczało, że byłby w stanie zrobić to kolejny raz. Simon był jedną z jego ostatnich strun, jego poczuciem bezpieczeństwa, jego świadomością życia, tego, że w ogóle żył. I to właśnie dlatego tak bardzo przeraził się tym, co Simon zrobił na Dołach, dwa dni po ich nocnej rozmowie o Peterze.

     Bo wtedy Simon na niego spojrzał. Miał załzawione oczy od dymu papierosowego. I to wtedy Simon powiedział "stary, nie dam już rady" i przestał palić, depcząc peta butem. I mimo że było to egoistyczne, dziecinne i głupie, Chase poczuł się zdradzony, dlatego papieros w jego dłoni zaczął go parzyć, jak jeszcze nigdy wcześniej, ale w spokoju wypalił go do końca.

     Ponieważ Chase Braford wiedział, że żadna tragedia w obliczu naszej własnej nie ma większego znaczenia.

*

wszyscy byliśmy za młodzi ✓ (w księgarniach!)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz