Rozdział 1

19.2K 467 69
                                    

Obudziłem się około 19.30. Teraz jest wpół do 21. W międzyczasie ogarnąłem się. Wziąłem prysznic i się ubrałem. Jak to ja postawiłem na czarne spodnie lekko opinające moje nogi, ale nie tak, że są pedalskie. O nie! W takich nie chodzę. Do tego założyłem biały T-shirt, który już mocniej opinał moje mięśnie i na to czerwoną koszule z podwiniętymi rękawami. Nie zapinałem jej, bo po co? No więc tak jak mówiłem ogarnąłem się, siedzę i się nudzę. Nie lubię tego. Ale czy ktoś lubi się nudzić? Chyba nie. Wyszedłem ze swojego pokoju i udałem sie do brata. Wiedziałem, że jest u siebie. Biorąc pod uwagę to, że my nigdy nie pukamy, wszedłem do jego pokoju. A tam co?... Mój brat rozwalony na łóżku, kompletnie nie ogarnięty. Kurde... Tak jest się z nim właśnie umawiać. Wpadłem na pomysł i poszedłem do kuchni po szklankę z wodą. Lodowatą wodą. Wróciłem do niego i wylałem mu zawartość szklanki na głowę. A co się będę? Przynajmniej twarzy myć nie będzie musiał...

Wyskoczył jak poparzony z łóżka i zaczął sie drzeć:

-Co ty do kurwy jasnej wyprawiasz?! Nie można normlanie obudzić człowieka?!- wybuchłem niepohamowanym śmiechem. Jego mina była bezcenna.

-Człowieka można... Ale czy masz pewność,że ty nim jesteś?Bo ja w to szczerzę wątpie-znowu zacząłem się śmiać, a on warknął. My się tak przekomarzamy, ale każdy z nas wie, że jeden może liczyć na drugiego. Zawsze!

-A idź ty mi stąd-powiedział.

-Bardzo chetnię. Tylko wiedz, że masz 15 minut. I albo się wyrabiasz albo idę sam-powiedziałem i skierowałem się do drzwi. To akurat nas różni. Ja nie nawidzę spóźnialstwa. Mam to chyba po mamie. A Matt widocznie odziedziczył tą ceche po tacie, bo oboje są tacy. Zszedłem na dół i skierowałem się do kuchni, w której byli nasi rodzice. Całowali się, a mama siedziała na kolanach taty. Jakby nie patrzeć nie lubię oglądać ich w takiej sytuacji, ale zdarza się to często. Nasi rodzice nie są starzy. Mają po 37 lat. Wpadka i te spraw, ale nigdy z bratem nie odczuliśmy, że jesteśmy "nieplanowani". Kochają nas bardzo i szanują. My ich również. Zawsze podziwiam ich miłość, która mimo tylu lat nie zmalała. Ja sobie tak myślę, a oni chyba wyczuli, że ktoś jest w kuchni oprócz nich, bo oderwali się od siebie i popatrzyli w moją stronę.

Mama uśmiechnęła się w moją strone, a tata przytulił ją i zwrócił się do mnie:

-Co tam synu? Idziecie na tą imprezę?-zapytał.

-Tak. Idziemy, ale Matt standardowo zaspał i czekam na niego.- powiedziałem i napiłem się soku, który wyciągnąłem z lodówki.

-Alan nie pij z kartonu.- od razu skarciła mnie mama.- Od czego są szklanki w tym domu?- tata się zaśmiał.Ja zresztą też. Cała mama.

-Oj tam. Po co masz to później zmywać? Ja ci ułatwiam życie.- uśmiechnąłem się.Mama straciła wątek, a tata jeszcze bardziej się roześmiał z mamy chyba.

- Ja sobie poradzę. Zmywarka też jest.- powiedziała. Już miałem powiedzieć, że szkoda wody i prądu, ale do kuchni wkroczył brat.Spojrzał na mnie wrogo, ale tak wiem, że nie jest zły. A nawet jeśli to mu minie zaraz. Jak zawsze.

-Idziemy?-zapytałem brata. Ten przytaknął tylko. Jak już miałem wychodzić z kuchni razem z bratem usłyszałem głos taty:

-Nie upijcie sie tylko do nieprzytomności-powiedział pół śmiechem.- Nie chce was zbierać z komisariatu- wszyscy się zaśmiali oprócz mamy. Nie lubi takich żartów.

-Tylko spokojnie tam- powiedziała zaniepokojona słowami swojego męża.

-Przecież nas znacie. Zawsze jesteśmy spokojni- rodzice wybuchnęli śmiechem. No tak przesadziłem.Aż tak spokojni nie jesteśmy.

- Dobra, dobra. Wiecie o czym mówimy z mamą- powiedział tata.- Miłej imprezy- powiedział do nas i zaczął całować mamę. Ja już wiem jak się to skończy. W sypialni.

-Wam też-odpowiedzieliśmy z bratem równocześnie, na co się zaśmialiśmy. Wyszliśmy z kuchni i założylismy buty. Pierwszy wyszedłem z domu, a za mną brat. Postanowiliśmy pójść na nogach, żeby chociaż się trochę napić. Oboje nie jesteśmy tacy, że się nawalimy do nieprzytomności, ale trochę można. Dla rozluźnienia.Pogadaliśmy trochę. I po 10 minutach byliśmy pod klubem. Weszliśmy do niego i pierwszym punktem był bar. Od czegoś trzeba zacząć. Zamówiliśmy sobie po mocnym drinku i wypiliśmy. Chciałem iść wyrwać jakąś laske i... no nie powiem przelecieć. Matt pewnie też. Nie robimy tego często, ale jak mamy ochotę i okazję, to czemu nie? Zeskoczyłem z wysokiego stołka przy barze i przeczesałem wzrokiem parkiet.Wtedy zauważyłem ją...

****

Mogę liczyć na jakieś wsparcie i ocenę? Czy ktoś ma zamiar to czytać?

Przepraszam za błedy

Dotrę do CiebieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz