Obudziłem się i sięgnąłem ręką po telefon, który leżał na stoliku. Zerknąłem na godzinę. 9.30.To sobie pospałem. Nie ma co. Zwlekłem się z kanapy, bo tak wiedziałem, że już nie zasne. Wyszedłem z pokoju i skierowałem się do łazienki za potrzebą. Z łazienki poszedłem do kuchni, po której krzątała się mama. Postanowiłem ją trochę wystraszyć. A co tam... Cicho podszedłem do niej od tyłu i krzyknąłem "buuu". Mama odskoczyła. Wystraszona spojrzała w moją stronę, a ja wybuchnąłem śmiechem, widząc jej minę. Teraz będę miał przerąbane. Ups...
-Co ty kurde wyprawiasz?!- zapytała głośno. Bardzo głośno.
- Oj no nic...Przepraszam, nie chciałem Cię aż tak wystraszyć-powiedziałem i podeszłem ją przytulić. Żałuję trochę, ale ta jej mina... Bezcenna.
- No dobra... Nie ważne-ufff odpuściła- Co robi u nas Rosie?-zapytała.Kurde i co tu teraz powiedzieć? Może dziewczyna nie życzy sobie, żebym mówił co się wczoraj wydarzyło, a raczej co się miało wydarzyć.
-Wczoraj na imprezie spotkałem ją i gadaliśmy chwilę. Potem Rosie źle się poczuła, więc przyszliśmy tutaj, bo było bliżej-wymyśliłem na szybko- Chyba nic się nie stało, że tutaj została?-zapytałem.
-Pewnie, że nic. Rosie jest zawsze u nas mile widziana. Wiesz dokładnie synku- no tak wiem. W naszym domu każdy gość jest mile traktowany. Czy to rodzina, czy któryś z naszych znajomych. Rodzice zawsze byli w tej sprawie bardzo otwarci.
- To dobrze- powiedziałem.
-Alan, a dlaczego masz opatrunek? Co się jeszcze wczoraj wydarzyło?-zapytała. Kurwa. Zapomniałem o ranie. I co teraz?
-A bo to jakiś koleś startował do dziewczyny. Był nachalny, więc pomogłem mu się od niej odczepić- powiedziałem.-To nic poważnego- dopowiedziałem wskazując na ranę.-Nic mi nie jest-uśmiechnąłem się.
-No okej, ale bardziej na siebie uważaj. A i jestem z Ciebie dumna synu-powiedziała.
-Nie ma powodów do dumy. Każdy by się tak zachował-odpowiedziałem i zapytałem- A Rosie już wstała?
-Chyba jeszcze nie, ale możesz ją obudzić, bo kończę robić śniadanie.- miałem już wychodzić jak usłyszałem- O pokój brata też zahacz i go obudź.
Wszedłem do schodach do góry i do mojego pokoju, w którym śpi Rosie. Otworzyłem cicho drzwi i zobaczyłem, że dziewczyna jest pogrążona w głębokim śnie. Podszedłem do łóżka i przykucnąłem przy nim. Nachyliłem się nad jej uchem i krzyknąłem:"Śpiochu wstawaj". Ta wyskoczyła jak poparzona z łóżka i spojrzała na mnie jak na idiotę. Mogę śmiało stwierdzić, że zabijała wzrokiem.Ale co ja zrobiłem?Obudziłem ją po prostu.
-Czyś ty oszalał?!- no kurde już druga osoba dzisiaj wita mnie krzykiem. A ja jestem niewinny.
-No ale o co ci chodzi? Przyszłem cię obudzić i mi się udało- zaśmiałem się, a ona się fochła. No ładnie. Ciekawe czy sposób z przytulaniem, który działa na mamę zadziała też na Rosie? Trzeba sprawdzić. Podszłem do niej i ją przytuliłem. Odepchnęła mnie. Kurde jednak na nią nie działa.-No dobra. Przepraszam. Nie chciałem-powiedziałem i się uśmiechnąłem. Dziewczyna też to zrobiła.
-Wybaczam-powiedziała.
-To jak?Idziemy na śniadanie?-zapytałem.
-Tak tylko napiszę tacie, żeby przywiózł mi ubrania, bo z domu nie wyjdę w twojej koszulce- zaśmiała się głośno. Wyciągła telefon i zaczęła coś pisać, a ja w międzyczasie skierowałem się do pokoju brata. Wszedłem i zobaczyłem, że on już nie śpi.To dobrze, bo jakby mnie ktoś znowu przywitał krzykiem dzisiaj to bym się załamał chyba. Oczywiście żartuję. Co to na mnie? Krzyczą, a tak zaraz odpuszczają. Tak właśnie działa mój urok.
-Schodź zaraz na śniadanie- powiedziałem, a on obrócił się w moją stronę.
-Czemu wczoraj tak szybko wróciłeś i o co chodzi z Rosie?- musiał zapytać.
-Tak wyszło jakoś. A z Rosie to nie chce mówić za nią. Nie wiem czy ona by chciała...-powiedziałem.
- No dobra. Nie wnikam. Zaraz zejdę na dół- znowu poszedłem do swojego pokoju. Ja tak krąże jak idiota.Dziewczyna siedziała na łóżku i myślała.
-O czym tak myślisz-wyrwałem ją z transu.
-A nic... Nie ważne- wiem że coś nie tak. Ale co?
-O co chodzi? Myślisz o wczoraj?-zapytałem.
-Tak-odpowiedziała szeptem, a w jej oczach dało zauważyć się łzy. Przytuliłem ją mocno.
-Rosie, zapomnij o tym. Nic się nie wydarzyło. Do niczego nie doszło, ale obiecaj mi, że na każdą imprezę od tej pory chodzisz razem ze mną albo Matt'em.-przytaknęła.-Obiacaj!-powiedziałem głośniej.
-Obiecuję-powiedziała.
-A teraz nie płacz i zapomnij o tym co było wczoraj, ok?
-Ok.
-Idziemy na to śniadanie? Bo jestem strasznie głodny- zaśmiałem się i dziewczyna też. Poszliśmy do kuchni. Wreszcie coś zjem.
***
Króciutki, ale to tylko taki łącznik. Dziękuję za każde wyświetlenie, a już w szczególności za gwiazdki i komentarze :* Bardzo pomagają.
5 gwiazdek+ 2 komentarze=next :*
CZYTASZ
Dotrę do Ciebie
RomanceOn- Przystojny dziewiętnastolatek. Do grzecznych chłopców nie należy. Cnotliwością też nie grzeszy. Dziewczyny traktuje przedmiotowo... Z pozoru jest taki, ale... jego wnętrze jest głębokie. Jest uczuciowym człowiekiem. Dlaczego stwarza takie pozory...