Siedziałem z Aną całą noc. Rano przyszedł lekarz, ale Ana spała. Ten sam lekarz, który zajmował się nią po wypadku.
-Alan? A co wy tutaj robicie?
-Ana straciła przytomność ubiegłej nocy i trafiła do szpitala. Mają podejrzenia raka wątroby-powiedziałem i rozpłakałem się.
-Chodź na korytarz, żeby jej nie obudzić-wyszedłem za lekarzem, a on zaczął mówić.
-Ja się teraz nią będe zajmować, ale nie ukrywam, że jestem bardzo zdziwiony. Po wypadku była dokładnie przebadana. Jeśli byłyby jakieś podejrzenia na pewno poleciłbym dalszą diagnostyke. Powtórzymy badania, ok?Wszystko będzie dobrze. Pozbieraj się i idź do niej. Ona potrzebuje ciebie-powiedział.-Nie mów jej o moich podejrzeniach. Nie rób jej niepotrzebnych nadziei-dodał cicho, a ja znowu się rozpłakałem.
-Dziękuje-otarłem łzy i wszedłem do jej sali. Położyłem się na jej łóżku i objąłem.
-Nie umrzesz skarbie. Chyba, że ja razem z tobą-powiedziałem i pocałowałem ją. Leżałem na jej łóżku dopóki się nie obudziła.
-Alan nie musiałeś tutaj siedzieć tyle czasu. Jedź do domu-powiedziała szeptem.
-Nigdzie się nie ruszam. Matt ma mi przywieź wygodne ciuchy i będę z tobą cały czas. Uprzedziłem już lekarza, że tak będzie. Zadowolony to on nie był, ale jak wyszedłem trzaskając drzwiami to za dużo do gadania nie miał-powiedziałem i zaśmiałem się cicho. Ana też. Kocham jej uśmiech. Do sali wszedł Matt razem z Davidem, Chrisem i Rosie.
-Siema-powiedzieli wszyscy. David podszedł i przytulił Ane. Tak samo jak cała reszta.
-Hej. Daj mi te ciuchy i idę się ogarnąć. Ona mnie już chciała stąd wyrzucić!-poskarżyłem się, a wszyscy się zaśmiali. Nie chciałem, żeby Ana była w ponurym towarzystwie, bo wiem, że korzystnie by to nie działało, ale też wiem, że wszyscy się martwią. Ogarnąłem się i wszedłem do sali.
-Nie Ana. Nigdzie bez ciebie nie pojedziemy! Czyś ty oszalała?-krzyknął David.
-Macie wziąć Alana i jechać nad jezioro tak jak było w planach.
-Ana ty serio oszalałaś. My się stąd nie ruszymy, a zwłaszcza Alan i Lucas!-powiedział Chris.
-Oni mają rację. Nigdzie nie wyjeżdżamy i nie próbuj mnie namawiać. Nie zostawię cię tutaj-powiedziałem i usiadłem z nią na łóżku.
-Po co? Ja i tak umrę-powiedziała. A ja przerzuciłem ją sobie na kolanach.
-Chcesz po tym seksownym tyłku?Nie umrzesz i koniec!-dostała klapsa i posadziełem ją na łóżku. Fuknęła na mnie, a reszta zaczęła się śmiać.
Do sali wszedł Lucas z rodzicami i małym Charliem na rękach, a za nim moi rodzice. Wszyscy przyszli. Ana wzięła małego na ręce, a ja przytuliłem ją.
-Pięknie wyglądacie z dzieckiem-powiedziała moja mama, a wszyscy jej zawtórowali. Uśmiechnąłem się razem z Aną, a do sali wszedł lekarz.
-Dzień dobry... wow ile tu państwa jest. Ana ty to masz dużą rodzinę-zaśmiał się.- Mogę mówić przy wszystkich czy chcesz na osobności?
-Niech pan mówi. To moja rodzina. Chcą wiedzieć tak samo jak ja ile mi zostało-wszyscy zamilkli. Nawe mały Charlie.
-Nie mów tak Ana. Więc tak nie zgadzało mi się to, że po wypadku kiedy robiłem ci badania nie wyszły żadne niezgodności. Powtórzyłem twoje badania po rozmowie z Alanem. Jesteś zdrowa, a omdlenie było przejawem anemii. Został popełniony błąd w labolatorium. Dostałaś nie swoje wyniki za co pragnę serdecznie przeprosić. Za nerwy którymi wszyscy tutaj obecni byli objęci-powiedział lekarz, a ja nie mogłem uwierzyć, ze to się dzieje na prawdę. Spojrzałem na Ane, która miała uśmiech od ucha do ucha. Wbiłem się w jej usta i całowałem zachłannie, ale uważałem na dziecko które miała cały czas na rękach. Usłyszeliśmy oklaski i oderwałem się od niej.
-Jeszcze długo się ze mną pomęczysz kochanie-powiedziałem tak, żeby tylko ona usłyszała.
-Możesz wyjść jutro ze szpitala,ale musisz o siebie dbać.
-Oj to na pewno. Już ja tego przypilnuje!-powiedziałem a wszyscy się zaśmiali.-A co pan sądzi o wypoczynkowym wyjeździe nad jezioro?
-Bardzo dobry pomysł-powiedział lekarz.
-No to Matt dzwoń do ciotki i zjawiamy się tam w niedziele. W 4 dni spakujesz się?-zapytałem ze śmiechem.
-Ty sie śmiej. Ty nosisz mój bagaż. Ja muszę odpoczywać-powiedziała i pokazała mi język.
-O kurwa...
-Alan słownictwo!-krzyknęła moja mama.
-No już już. Wymcknęło się-powiedziałem, a wszyscy wybuchli śmiechem.
CZYTASZ
Dotrę do Ciebie
Roman d'amourOn- Przystojny dziewiętnastolatek. Do grzecznych chłopców nie należy. Cnotliwością też nie grzeszy. Dziewczyny traktuje przedmiotowo... Z pozoru jest taki, ale... jego wnętrze jest głębokie. Jest uczuciowym człowiekiem. Dlaczego stwarza takie pozory...