Rozdział 17

8.4K 265 29
                                    

Z perspektywy Alana

Porozumiałem się z Aną! Ludzie zrobiłem to. Jak ja się tym jaram. Jestem tak szczęśliwy. Od kilku dni spotykamy się jako przyjaciele, żeby pogadać, pożartować. Zawsze jest to u niej ze względu na jej stan zdrowia. Ana jest już tydzień w domu. Właśnie do niej idę. Ciekawe co moja kruszynka dzisiaj odstawi. Zawsze coś kombinuje. Raz spadłaby ze schodów, bo mnie chciała wystraszyć, a ja to nieumyślnie zrobiłem. Wczoraj rysowaliśmy swoje portrety. Ja jej, a ona mój. Ślicznie rysuje. Ja do tego mam dwie lewe ręcę, a jej to idzie tak lekko. W 100% byłem do siebie podobny. Ciekawe co dzisiaj będziemy robić. Tak myśląc doszedłem do jej domu. Dzisiaj chciałem się przespacerować i pomyśleć. Zadzwoniłem dzwonkiem i czekałem aż ktoś otworzy. W drzwiach stanęła jej mama i uśmiechnęła się do mnie.

-Dzień dobry, ja do Any-powiedziałem, uśmiechając się.

-Standardowo Alan-wpuściła mnie do środka.-Chciałam ci podziękować.

-Mi?-powiedziałem zdziwony.-Za co?

-Za to, że jesteś przy Anie. Wiem, że ty czujesz coś do niej. To widać. Uwierz, że ona też, ale sama o tym nie wie. Do niej jest ciężko trafić, ale tobie się powoli udaje. Od dawna nie widziałam jej takiej szczęśliwej i właśnie za to ci dziękuję.

-Niech pani nie dziękuję. To dla mnie sama przyjemność i szczęście być blisko niej-powiedziałem. Nagle na dole zjawiła się Ana.

-Cześć, co ty znowu wymyśliłaś-powiedziałem podłamany, ale udawałem.

-Hej, co miałam wymyślić. Nie podobają ci się moje pomysły?

-Wiesz... Nie zawsze. Pomalowanie mnie było słabe-powiedziałem, a ona pokazała mi język. Miałem jej powiedzieć, że jak dziewczyna pokazuję chłopakowi język to chce mu zrobić loda, ale się powstrzymałem.

-Jak dzieci...-zaśmiała się jej mama i wyszła do kuchni.

-Alan idziemy na spacer. Tylko poczekaj na mnie minutę-powiedziała.

-Czyś ty oszalała? Nie możesz się ruszać.

-Alan nie przesadzaj. Spacer dobrze mi zrobi.

-Dobrze zrobić to mogę ci i ja...-mruknąłem cicho, ale usłyszała. Zarumieniła się i uderzyła mnie w ramię.

-Oj przymknij się i nie szukaj podtekstów.

-Przy tobie się nie da. Ty zawsze palniesz coś takiego. Tak jak ostatnio na przykład powiedziałaś...

-Alan! Nie chcę wiedzieć co ja powiedziałam i co ty sobie zrozumiałeś.

-No dobra-odpowiedziałem.

-Czekaj na mnie, zaraz zejdę-powiedziała i poszła na góre. Rozejrzałem się po pomieszczeniu i oparłem o ścianę. Było tu tak ciepło i serdecznie. Tak samo jak u mnie w domu. Po chwili Ana zeszła. Była ubrana w rurki i koszulę. Cienką. Widać było jej stanik. Mi tam pasuję, ale ona chce tak iść na miasto... Ale ok, to nic takiego. Tak nikt się do niej nie zbliży, bo będzię ze mną.

-Możemy iść.

-A nie będzie ci zimno?-powiedziałem, a ona się zaśmiała.

-Ty chyba oszalałeś. Na dworze jest tak ciepło. Ja się boję, żeby mi za gorąco nie było, a ty żebym nie zmarzła-śmiała się mówiąc to.

-No dobra... To chodźmy już-wyszliśmy z domu i skierowaliśmy w stronę parku. Przeszliśmy się kawałem rozmawiając o różnych głupotach. Cały czas się śmialiśmy. Po pewnym czasie zaciągnąłem Ane na ławke. Ona musi trochę odpocząć. Nie powinna w ogóle chodzić, a się wybiera na takie dystanse. Niechętnie, ale się zgodziła i usiedliśmy.

-Jak się czujesz? Nie boli cię brzuch?-zapytałem zmartwiony.

-Dobrze się czuję... Zachowujesz się jakbyś się o mnie martwił-zaśmiała się.

-Bo się martwię...-już się nie śmiała.

-Ummm... Za tydzień mam wizytę u lekarza... Boję się tam iść.

-Czemu się boisz?

-Znowu będą te szwy i blizny... Nie chcę.

-Mogę iść z tobą, jeśli chcesz...-powiedziałem niepewnie.

-Na prawdę mógłbyś?

-Pewnie, że tak. Jeśli tylko chcesz pojedziemy razem-przytuliłem ją delikatnie.

-Chcę-uśmiechnąłem się. Cieszę się, że mamy dobry kontakt.

-Wracamy może co?

-Nogiiii mnie bolą-powiedziała, a ja pokręciłem głową ze zrezygnowaniem.-Posiedźmy jeszcze-zrobiła swoją proszącą minkę.

-Nie. Mam lepszy pomysł-wstałem i kucnąłem przed nią. Wskazałem rękami na moje barki.

-No ty chyba oszalałeś. Już wolę iść na nogach-jak zwykle musi stawiać opory. Rozłożyłem jej nogi i tyłem kucnąłem do niej. Ona się nie zorientowała co zrobię. Chwyciłem jej nogi i położyłem na swoich barkach. Wstałem.

-Czy ty Alan oszalałeś?!-krzyknęła.

-Tak. Już dawno. Na twoim punkcie-powiedziałem, a ona nic nie odpowiedziała.

***

Króciutkiiiiiii

Musicie mi znowu wybaczyć nieobecność. Już po egzaminach. Będę co dzień. Przynajmniej taki mam plan. Realizujcie go ze mną dając gwiazdki!

Mam nadzieję, że dodało się zdjęcie w mediach. Jak się pewnie domyślacie to nasza Ana. Jeżeli macie jakieś propozycję względem Alana albo innych bohaterów to słucham.  Chciałabym dodać obsadę.

Dziękuję za wszystkie gwiazdki , a zarazem każdą z osobna maybehereshere. Bardzo motywujesz. Dziękuję z całego serca :* . Oby takich czytelników więcej ;)

Dotrę do CiebieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz