Rozdział 42

7.6K 178 26
                                    

Z perspektywy Alana

Minął kolejny dzień z Aną, a raczej mija. Jest 11 i leżymy w łóżku. My nawet nie odróżniamy dnia od nocy, no bo po co. Jutro wyjeżdżamy nad jezioro. Spędzimy tam tydzień. Jeden z lepszych w moim życiu zapewne. Zresztą każda chwila z Aną zalicza się do tych najlepszych.

-Kochanie, chodź na śniadanie-usłyszałem delikatny głos Any.

-O nie. Ja idę po śniadanie, a ty tutaj leżysz.

-Alan mogę chodzić.

-Masz wypoczywać i koniec-powiedziałem i zerwałem się z łóżka. Szybko założyłem na siebie dresy i koszulke po czym zszedłem do kuchni.-Dzień dobry-powiedziałem, kiedy zauważyłem mamę Any w kuchni.-Jak się spało-zapytałem.

-A bardzo dobrze-uśmiechnęła się.-Mały trochę broił.

-To może chce pani sobie odpocząć ? Z chęcią zajmę się Charliem, a Ana bedzie pilnować, żeby było wszystko ok.

-Na pewno? Nie chce cię obciążać.

-Niech sobie pani nie żartuje. Tak na prawdę to ja się głupio czuje. Jakbym tutaj mieszkał-powiedziałem zmieszany.

-Oj Alan. Ana by bez ciebie tylko chodziła odąsana, dlatego jestem szczęśliwa, że spędzasz tutaj tyle czasu.

-Dobrze, ale zajmę sie Charliem-powiedziałem.

-Wszystkie moje dzieci są tak samo uparte i ty również-zaśmiała się.

-To ja zaniosę Anie śniadanie i wrócę po małego, dobrze?

-Dobrze-wziąłem tacę z jedzeniem.-Alan?-odwróciłem się.

-Tak?

-Taki zięć to skarb-powiedziała, a ja się uśmiechnąłem. Powiedziałem krótkie dziękuje i poszedłem na górę.

-Mała ty jedz, a ja idę po Charliego. Zajme się nim bo twoja mama jest zmęczona-powiedziałem szybko na wejściu, a Ana właśnie się przebierała.

-Ej spokojnie. Czego się tak spieszysz-zaśmiała się naciągając na siebie bluzkę.

-A ty czego się znowu ubrałaś. Masz leżeć. Jedz smacznego, a ja lecę po małego-powiedziałem szybko i pocałowałem ją krótko. Zszedłem znowu na dół. Skierowałem się do pokoju mojego przyszłego szwagra, w którym była jego mama. Trzymała go na rękach.

-Masz tutaj Alan kilka rzeczy, żebyś nie musiał chodzić-powiedziała i podała mi torbę.-Wiesz dobrym pomysłem byłby spacer. Ana potrzebuje słońca.

-No tak. Jestem idiotą.

-Nie. Po prostu za bardzo się martwisz.

-Dobrze. To możemy wziąć potem małego na spacer?-zapytałem.

-Pewnie, że tak-zarzuciłem torbę na ramię.

-Niech pani odpoczywa-powiedziałem i wziąłem od niej Charliego.-Proszę spać i korzystać-zaśmiałem się, a ona mi podziękowała. Wszedłem z nim na górę do pokoju Any. Uśmiechnąłem się do niej i usiadłem na łóżku z młodym na rękach.

-Słodko śpi-powiedziałem.

-To prawda. Ma to po siostrze-zaśmiała się. Mały zaczął się wiercić.-Połóż go Alan na łóżku. Będzie mu wygodniej-zrobiłem co poradziła i położyliśmy się, a on był między nami.

-Chce mieć takiego dzidziusia-powiedziała po chwili, a ja się zmieszałem.-Ej no nie teraz-dodała po chwili. Wymusiłem uśmiech.

-Jak się obudzi to idziemy na spacer. Mam nadzieję, że ci to nie zaszkodzi.

Dotrę do CiebieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz