Z perspektywy Any
Obudziłam się przed 9. Jestem już wyspana, ale postanowiłam sobie trochę poleżeć. Przecież leniuchować nikt nie zabroni. Koło 10 zwlekłam się z łóżka i przygotowałam jakieś ciuchy do przebrania. Ściągnęłam koszulkę i spodenki, a zostałam w samej bieliźnie. Podeszłam do lustra i odkleiłam opatrunek z brzucha. Moje blizny są dosyć duże. Stałam przed lustrem i oglądałam je, kiedy do pokoju wszedł...
Z perspektywy Alana
Obudziłem się o 8. Ubrałem i zszedłem na dół. Kiedy już miałem wychodzić po motor, w drzwiach stanął tata.
-Gdzie idziesz?
-Do Any. Przepuść mnie-powiedziałem.
-Nie. Alan w tej chwili idź do kuchnii i zjedz śniadanie. Ana pewnie jeszcze śpi. Daj jej odpocząć. Pojedziesz potem, ok?
-No dobra-zgodziłem się niechętnie, ale wiem, że tata miał racje. Wróciłem do kuchni i zjadłem śniadanie. Potem obejrzałem troche telewizję, ale nie było nic ciekawego. O 9.30 postanowiłem wyjechać do Any. Mam nadzieje, że jej nie obudzę, ale już chcę tam być.Przed 10 stałem w drzwiach domu Any. Zadzwoniłem dzwonkiem. Otworzyła mi jej mama.Widać już po niej ciążę.
-Dzień dobry. Jest Ana?-zapytałem.
-Tak jest. Wchodź Alan-wszedłem za mamą Any do przedpokoju.-Ana co prawda jeszcze nie zeszła, ale pewnie nie śpi. Ale lepiej nie pukaj, jakby spała to poczekaj u niej w pokoju. Do końca prosto i na prawo-powiedziała i się uśmiechnęła.Poszedłem schodami na górę i stanąłem przed drzwiami. Otworzyłem je cicho i gdy chciałem wejść, zobaczyłem Ane w bieliźnie przed lustrem. Chyba oglądała swój brzuch. Odwróciła się, a ja się zorientowałem, że gapię się na nią. Chwyciła jakiś koc i chciała się okryć. Nieudolnie jej to wychodziło. Podszedłem do niej i okryłem ją kocem.
-Masz rację. Twoje ciało trzeba przykryć. Ono kiedyś będzie tylko moje-szepnąłem jej do ucha i musnąłem jego płatek. Jak ją zobaczyłem. Nie mogłem się powstrzymać. Odsunąłem się od niej trochę, przytrzymując jej koc.Nie powiem chętnie bym popatrzył na jej ciało, ale wiem, że ona z tego faktu nie będzie zadowolona, dlatego wolę jej pomóc się okryć, aniżeli ma się denerwować.-Ubierz się, a ja poczekam pod drzwiami-powiedziałem i przeniosłem jej dłoń na swoją, żeby przytrzymała koc przy ciele. Wiem, że była bardzo, ale to bardzo zdziwiona. Wyszedłem z pokoju i oparłem się plecami o ścianę. Zamknąłem oczy i przyszedł na myśl mi jej obraz przed tym lustrem... Ona jest idealna. Jej ciało jak i również jej charakter i sposób bycia. Ona cała...Usłyszałem, że drzwi się otwierają i wychodzi Ana w legginsach i koszulce z krótkim rękawem. Ma włosy splecione w warkocza z boku. Mój aniołek. Nie mój na razie, ale aniołek. Widziałem rumieńce na jej twarzy, jak nasze spojrzenia się skrzyżowały.
-Chodź Alan do pokoju-powiedziała.Weszła, a ja zaraz za nią.-Usiądź sobie-wskazała na łóżko. A sama usiadła na fotelu.
-Ana chodź tutaj... Nic ci nie zrobię. No proszę-poprosiłem. Jej reakcja była dziwna. Nie wiedziała co zrobić. Po chwili wstała i usiadła obok mnie.-Przepraszam Cię, że tak tutaj wszedłem, ale twoja mama mi kazała...no i tak wyszło-powiedziałem i podrapałem się po karku.-Gniewasz się?
-Nie Alan. Jest ok. Nie gniewam się-powiedziała, a mi spadł kamień z serca.
-Co robiłaś...ummm przed lustrem?-odpowiedziała mi cisza.-Ana...
-No ten... tego. Umm oglądałam swoje rany...
- Nie myśl, że te rany Cie specą. One tworzą twoją historię. Ja też mam kilka i wiem, że one zostaną, ale będą mi przypominały o tych złych i dobrych momentach-powiedziałem.
-Mogę zobaczyć?-zapytała niepewnie.
-Pewnie-powiedziałem i się uśmiechnąłem.Usiadłem do niej tyłem na łóżku.
-Podciąg mi koszulkę-nie zareagowała-Ana nic się nie stanie. Kawałek tylko-powiedziałem, a ona to zrobiła.-Widzisz tam jest blizna po upadku z domku na drzewie. Razem z Mattem i Rosie bawiliśmy się. Ja się potknąłem i upadłem.
-Mogę dotknąć?
-Oczywiście-delikatnie przejachała palcem po moim ciele. Niby nic niezwyłego, ale to dla mnie dużo znaczy. Robimy małe kroki. Oderwała rękę i naciągnęła mi koszulkę. Odwróciłem się spowrotem do niej.
-No i widzisz. Blizny nie są niczym złym. To świadczy ile przeszłaś. Masz się ich nie wstydzić, ok?
-Ok, dziękuję ci Al...
-Nie ma za co-powiedziałem i się uśmiechnąłem.-Zawsze do dyspozycji.
-A ty coś chciałeś ode mnie, czy przyszedłeś tak sobie-jej wyraz twarzy się zmienił. Była jakby bardziej zadowolona.
-Ana no bo chodzi o to wszystko co się wydarzyło... bo ten... ja cię darzę uczuciem. Wiem, że ty mnie nie. Mam nadzieję, że się to kiedyś zmieni, ale jak na razie...Możemy zacząć coś budować małymi krokami. Nie wiem czy przyjaźni... czy coś więcej nie wiem. Ważne, że razem. Możemy?
-Możemy spróbować Alan-powiedziała, a ja ją mocno przytuliłem-Al puść mnie. Udusisz mnie-zaczęła się śmiać.
-Oj tam. Aż tak bym Cię nie zgniótł-zaśmiałem się. Położyliśmy się na łóżku i gadaliśmy kilka godzin. Śmialiśmy się i wygupialiśmy. Nie było końca. Ona jest taka szczęśliwa i ja też. Mam nadzieję, że pomału coś uda nam się zbudować
***
I następny :*
Trzymajcie za mnie kciuki. Jutro ważny egzamin :/
CZYTASZ
Dotrę do Ciebie
RomanceOn- Przystojny dziewiętnastolatek. Do grzecznych chłopców nie należy. Cnotliwością też nie grzeszy. Dziewczyny traktuje przedmiotowo... Z pozoru jest taki, ale... jego wnętrze jest głębokie. Jest uczuciowym człowiekiem. Dlaczego stwarza takie pozory...