Rozdział 14

10.1K 481 14
                                    

Z perspektywy Any

Minęło kilka dni odkąd się wybudziłam. Dokładnie trzy. Mój brat jest przy mnie non stop. Rodzice też, ale ze względu na to, że będe miała rodzeństwo, nie chce, żeby mama się męczyła i martwiła, więc wysyłam ich do domu. Lucas oczywiście się nie ruszy. Lekarz już wie, że on znika na kilka godzin, a niekiedy całą noc siedzi przy mnie albo śpi w moim łóżku. On normalny to nie jest, ale kochany na pewno. Dziwi mnie to, że jeszcze go stąd nie wyrzucili, ale lepiej dla mnie. Ja bym się tu zanudziła. Była u mnie też Rosie i chłopaki. Chris żartował, że nawet jak jestem w pidżamie ma na mnie ochotę, za co dostał w głowe ode mnie i chyba z godzinę sprzeczał się z moim bratem, bo ten był wkurzony. David bardzo się obwiniał... zaczął przy mnie płakać, że to jego wina. Przytuliłam go i uspokoiłam, że to nie jego wina, a już na pewno nie mam mu nic za złe. Obiecał, że pójdzie na rozmowę z psychologiem. Nie chce, żeby ten wypadek odbił się na jego życiu. Rosie za to opowiadała mi, że jest jakiś nowy chłopak w szkole. Bardzo przystojny. Ona i te jej fascynacje. Tak wiem, że ona wyląduje z Davidem. Oni ewidentnie mają coś do siebie. Ale o tym się przekonamy. Ja ich jeszcze zeswatam!Była też policja. Opowiedziałam im wszystko, ale moje zeznania były zbędne, bo chłopaki dużo już powiedzieli.

 Bliźniaków nie było. Ani Matta ani... Alana. Nie wiem czy się cieszyć czy płakać.To wszystko jest okropnie skomplikowane.Nie wiem co mam o tym myśleć... Pytałam Lucasa, czy rozmawiał z Alanem. Rozmawiał.Powiedział mi, że nie gadali na mój temat, ale z nim nic nie jest pewne. Mówił mi, że Alan chodzi ostatnio przygaszony. Rosie i chłopaki też to zauważyli.Nie wiem co będzie dalej... Okaże się. Za jakieś 4 dni mają mnie stąd wypuścić. Wreszcie, ale będe musiała siedzieć w domu przez 2 tygodnie. Tyle dobrego, że Lucas wróci do szkoly i będzie w domu, a nie cały czas ze mną w szpitalu. Czuję się nawet dobrze. Brzuch mnie trochę boli niekiedy. Najgorsze jest to, że będą dwie blizny na nim... no ale trzeba będzie to przeżyć. Nic już teraz z tym nie zrobię. Mam ochotę na zakupy. I wakacje! O tak marzę o wakacjach. Mamy marzec. Jeszcze niecałe 4 miesiące i wolność wita. Nie mam jeszcze planów na wakacje. Myślę, że zostanę w domu. Chyba, że jakiś obóz, ale nie zastanawiałam się nad tym. Jestem sama. Chłopaki i Rosie w szkole, a Lucasowi kazałam jechać do domu się wykąpać i przespać. Niechętnie, ale się zgodził. Chyba położe się spać. Nudzi mi się. Tak myśląc zasnęłam...

Z perspektywy Alana

Trzeci dzień. Rozpoczyna się właśnie 3 dzień odkąd powiedziałem Anie co do niej czuję. Czuję okropną pustkę. Odrzuciła mnie. Nie odpuszczę. Będe się chciał do niej zbliżyć, ale teraz nie potrafię... Mam jakąś blokadę. Nie umiem z nią porozmawiać i odwiedzić. Co dzień pytam Lucasa jak się czuję. Wiem, że jest z nią ok. Raz rozmawiałem dłużej z nim to powiedział, że ona nie wie co o tym wszystkim myśleć. Jest zagubiona. Nie dziwie jej się. Mam nadzieję, że będzie inaczej jak się odnajdzie. Że będzie lepiej między nami. To moje jedyne marzenie...

Pora zwlec się z łóżka i iść do szkoły. Tak mi się nie chce, ale muszę. Już mam trochę nieobecności jak byłem w szpitalu przy Anie. Zrobiłem wszystko co potrzeba rano, zjadłem śniadanie i razem z bratem pojechaliśmy do szkoły na motorach. Jechałem szybko, żeby się wyżyć... Odreagować. Może się narażam, ale chce tą adrenalinę. Zawsze problemy odreagowywałem seksem z jakąś laską... Teraz bym nie umiał. W moich myślach jest za dużo szatynki, żebym mógł kogoś pieprzyć. Dojechałem pierwszy do szkoły, zszedłem z motoru i zdjąłem kask. Za chwilę dojechał brat.

-Czy ty oszalałeś?? Szybciej się nie da?!-zaczął się na mnie wydzierać.

-Nie, nie da się szybciej-powiedziałem i odszedłem. Lekcje minęły nudno. Bardzo nudno. Po zajęciach poszedłem z Davidem do klubu sportowego, bo on już razem z Lucasem są w drużynie piłki nożnej. Kiedyś powiedziałem mu, że też bym chciał, a dzisiaj jak trener zobaczył, że idzie mi dosyć spoko powiedział , żebym przyszedł się zapisać. Wszedłem z Davidem do pomieszczenia trenerów.

-Dzień dobry chciałem się zapisać do klubu-powiedziałem.

-A tak Alan. Wchodźcie. Masz tutaj kartę i uzupełnij to, podpiszesz i jesteś razem z nami-oznajmił i podał mi kartkę.

-Nie będzie żadnych testów sprawdzających, ani nic?-zapytałem.

-Nie. Widziałem jak grasz. Jesteś jednym z najlepszych zawodników. Uzupełnij to najlepiej teraz. Masz długopis i pisz-powiedział i wyszedł z pokoju, a ja zostałem z Davidem.

-Widzę,że spoko gość z niego.

-Żebyś wiedział. Ma super podejście i zarąbiście nas przygotowuje. Nie pożałujesz, że będziesz w drużynie- zacząłem uzupełniać, a David próbował mi pomóc. Najlepsze było przy chorobach. Wymyślał mi, że choruję na niestworzone rzeczy. Te jego pomysły. Trener wszedł do pokoju, jak ja kończyłem uzupełniać. Podałem mu kartę i kazał mi się podpisać co też zrobiłem. Pożegnaliśmy się uściskiem dłoni i poszliśmy z Davidem na parking. On wsiadł do swojego nowego auta, a ja na motor. Jechałem sam, bo Matt wcześniej skończył. Zacząłem rozmyślać o Anie i przyspieszyłem na maksa...

Z perspetywy Matta

Pojechałem po szkole odwiedzić Ane. W końcu mamy się zaprzyjaźnić. Wiem, że między moim bratem, a nią nie jest dobrze, ale myślę, że się to zmieni. Wszedłem na odpowiednie piętro i do sali o numerze 17. Ana spała. Wyglądała ślicznie. Jakby nie mój brat to sam bym do niej startował, ale nie zrobię mu tego...

Z perspektywy Any

Obudziłam się i otworzyłam oczy. Zobaczyłam, że koło łóżka siedzi Matt. Nie spodziewałam się go. Podniosłam się i usiadłam.

-O, obudziłaś się. Hej...-powiedział.

-Cześć, co tutaj robisz?

-Przyszedłem Cie odwiedzić i sprawdzić jak się czujesz...-powiedział i się uśmiechnął.-Więc jak się czujesz?

-Dobrze jest już. Brzuch boli od czasu do czasu, ale jest ok... najgorsze te blizny-powiedziałam.

-Oj tam to nic takiego. Sam mam kilka. Później się na to nie zwraca uwagi.Nie martw się.

-No wiem, ale się muszę przyzwyczaić. Chce już stąd wyjść-oświadczyłam, a on się zaśmiał.

-Nie ma się co dziwić. Nikt nie lubi szpitali-powiedział. Potem pogadaliśmy jeszcze z godzinę i pod wpływem chwili zapytałam.

- A co u Alana?

-Umm, no hmm- zaczął się jąkać, a ja żałowałam, że zapytałam, ale stało się-Kolorowa wersja czy prawdziwa?

-Prawdziwa.

- Jest słabo. Mało się odzywa. Nie ma w nim zapału do życia. Chodzi cały czas podminowany. Chyba sama wiesz przez co...-powiedział i podrapał się po szyi. Tak jak Alan ostatnio...

-Wiem, to moja wina...

-Nie to nie jest twoja wina. Powiedziałaś mu co czujesz. To lepsze niż kłamstwo...-w tym momencie wszedł Lucas. Ja już nie wiem czy zrobiłam źle czy dobrze... Nic nie wiem.

-Dobra Ana to ja będę leciał. Zdrowiej mi tu-powiedział i się uśmichnął.-Mogę cię jeszcze odwiedzić?

-Pewnie. Wpadaj jak tylko będziesz chciał i proszę cię zajmij się Alanem.

-Dobrze. Zrobię to dla ciebie-powiedział i wyszedł żegnając się z moim bratem, który podszedł i przywitał się ze mną. Teraz może on zajmię moje myśli, a nie szatyn o głębokich zielonych oczach...

***

Ludzie mam 3 wiadomości! XD

1. Najdłuższy rozdział ze wszystkich 1135 słów(bez tego co pisze obecnie, a tak pewnie tego nie czytacie).

2. Weekend nas wita. A mnie całe noce pisania dla Was :**

3. Czy to ktoś w ogóle czyta?? Nie widzę żadnych gwiazdek, a widzę, że czytacie... Albo to jest tak złe albo wy mnie nie chcecie wspierać :(

No i ten tego... Miłego czytania i całego weekendu.

Buziaki :**

Dotrę do CiebieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz