Rozdział 33

6.9K 192 14
                                    

Z perspektywy Any

Od kilku dni chodzę już do szkoły. Uczniowie krzywo na mnie patrzą. Matt próbuje ze mną porozmawiać, ale ja nie chce. Mam mu za złe to co się wydarzyło. Rose normalnie ze mną rozmawia. Chłopaki również stoją po mojej stronie. Boję się, że przez to wszystko oni odwrócą się od Alana i Matta. Nie chce tego. Dzisiaj ma być ten mecz. Alan pewnie nie przyjdzie. Mam nadzieję, że to wygrają. Wiem, że bez Alana będzie ciężko. Jak przegrają to cała drużyna będzie przeciw mnie bo każdy wie, że szatyn zniknął z mojego powodu.

Zostało pół godziny do meczu, a ja siedzę na trybunach razem z Chrisem i Rosie. David i Lucas są już w szatni. Muszą to wygrać.

-Myślisz, że im się uda?-zapytałam Chrisa.

-Szczerze? Bez Alana mają znikome szanse.

-To mnie pocieszyłeś...

-Ale Ana to nie twoja wina. On sam wyjechał i wszystko zostawił.

-Rosie! Ale wyjechał przeze mnie. Jakby nie ja to siedział by teraz w szatni i się przebierał na ten jebany mecz!

-Ana nie krzycz. Spokojnie.

-Przepraszam, ale to wszystko mnie przerasta-powiedziałam, a Chris mnie przytulił.

Po 10 minutach na boisko zaczęły wychodzić drużyny. Najpierw drużyna przeciwna. Dziewczyny podniecały się na widok zawodników, a ja myślałam tylko o moim seksownym, zielonookim szatynie, który może już nie być mój... Teraz wchodzi drużyna z naszej szkoły. Lucas i David są już na boisku i jeszcze kilku chłopaków. Wychodzi kapitan, a za nim wbiega... Alan. Zakłada jeszcze na siebie koszulkę przez co widać jego mięśnie. Dziewczyny piszczą na ten widok. Cała drużyna jest zdziwiona i patrzą na niego jak na idiotę. Rosie i Chris też są zdziwieni. Ich oczy zaraz wylecą z orbit. A ja... Ja jestem oniemiała. Wreszcie go widzę i wiem, że jest cały i zdrowy. Stanął z całą drużyną, a po chwili zaczął się mecz. Chris i Rosie nie pytali o nic za co jestem im wdzięczna.

Nasza drużyna wygrała mecz. Dzięki Alanowi. Teraz jest wręczenie pucharu.

-Chciałbym serdecznie pogratulować gospodarzą, którzy wygrali mecz i jadą na mistrzostwa ogólnokrajowe! Gratulację dla całej drużyny a także trenera, który musiał w tych młodych chłopakach zawrzeć pasję dla tego wspaniałego sportu-powiedział jakiś gościu. I podał mikrofon trenerowi.

-Mi nie należą się gratulację. Tylko tym wspaniałym chłopakom, a raczej mężczyzną-powiedział i odwrócił się w stronę naszej drużyny. U każdego z chłopaków na twarzy widniał szeroki, szczery uśmiech. U Alana był on wymuszony...- To oni ciężko pracowali na swój sukces. Chciałbym z tego miejsca pochwalić się naszym nowym odkryciem, którym jest Alan Collins. Chłopak, który w naszej drużynie gra od niedawna, a jest jej najsilniejszym ogniwem. Chodź tu Alan-powiedział, a zielonooki zdziwiony wyszedł na środek.- Chciałbym cię mianować kapitanem naszej drużyny. Obecny kapitan, którym jest Nick Blake wyprowadza się i musi opuścić naszą drużynę. Mam nadzieję, że zgodzisz się reprezentować naszą szkołę, a przede wszystkim drużyne?-powiedział i podał mikrofon Alanowi.

-Witam wszystkich. Będzię dla mnie zaszczytem reprezentowanie tak wspaniałej drużyny. Chciałbym tez pogratulować wszystkim moim kolegą z drużyny. Jesteśmy najlepsi i wygramy rozgrywki krajowe-krzyknął, a cała drużyna i trybuny mu zawtórowały.

-Mamy nowego kapitana-krzyknął trener do mikrofonu i uniósł jedną rękę Alana ku górze. W tym momencie spojrzenie moje i Alana skrzyżowało się. Czułam, że patrzy na mnie z pogardą.

Cała uroczystość skończyła się, a chłopaki jeszcze skakali po boisku ze szczęścia. Chris i Rosie poszli już do domu razem z moim bratem i Davidem. Ja zostałam bo chcę porozmawiać z Alanem. Stoję przed ich szatnią i co chwilę wychodzą chłopaki z drużyny. Są rozradowani.

Dotrę do CiebieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz