Z perspektywy Alana
Minęły kolejne dwa tygodnie. Ana wróciła do szkoły. Zbliżyliśmy się do siebie. Myślę, że powinienem zaprosić ją na randkę, ale boje się cholernie. A co jeśli znowu ją spłoszę i nie da mi kolejnej szansy? Boję się utracić z nią tą więź którą zbudowaliśmy. Z drugiej strony... Ja już nie dam rady dłużej. Chce ją mieć tylko dla siebie. Chcę żyć ze świadomością, że jesteśmy tylko dla siebie. Jak na razie to boję się, że ktoś mi ją sprzątnie i zostanę sam. Nie chce tego, dlatego muszę działać. Inaczej jej nie zdobęde. Zaproszę ją dziś na randkę. Po szkole. Jeśli się zgodzi muszę wymyślić coś wspaniałego na tą randkę. Coś co zapamięta mimo wszystko co się stanie między nami. Teraz idę do szkoły. Na szczęście tylko 6 godzin. Jeszcze 3 z tego to trening, bo niedługo gramy ważny mecz. Dla mnie jest coś innego ważne.
6 godzin później
Jestem po treningu. Ledwo żyję. Nie powiem trener dał nam ostry wycisk. Chłopaki są super. Od razu przyjęli mnie miło do drużyny. Nie było żadnych spięć, że jestem nowy czy coś. To mi się najbardziej podoba w Sydney. Nie ma tego chamstwa. Przynajmniej ja go na razie nie doświadczyłem. No poza tym incydentem z pierwszego dnia szkoły, ale jak na razie jest spokój z tymi tłumanami.
Wyszłem ze szkoły i poszłem do auta. Ostatnio często nim jeżdże, bo też częściej wracam z Aną.Dzisiaj też tak ma być. Zaraz pewnie wyjdzie ze szkoły. Oparłem się o maskę samochodu i myślałem co by było gdyby... Wtedy poczułem dłonie na swoich oczach.
-Kto to?-wiadomo, że to Ana po jej anielskim głosie, ale ją trochę podenerwuję. Ona jest wtedy taka słodka.
-Hmmmmm Matt? To ty?-poczułem, że ściąga ręce z mojej twarzy.
-Wiesz ty co? Głupi jesteś.
-No już... żartowałem. Przecież wiadomo, że to ty. Tylko twój głos jest tak anielski-powiedziałem, a ona się zarumieniła. Nie no od takiego widoku już mi się robi ciasno w spodniach. Co ta dziewczyna ze mną zrobiła.
-No dobra...
-To jak? Jedziemy?
-Pewnie.
Otworzyłem jej drzwi i wsiadła, a ja sam usiadłem za kierownicą i ruszyłem. Bardzo się denerwuje. Dojechałem do jej domu i wysiadłem. Oczywiście nie zdążyłem dojść do jej drzwi, bo ona sama je otworzyła. Mały uparciuch.
-Dziękuję za podwiezienie.
-Nie ma za co. Ana, możemy pogadać?
-Pewnie. Stało się coś?
-Nie, znaczy tak.Ana bo chodzi o to, że hmmmmm...
-No mów. Przecież ci głowy za to nie urwę-zaśmiała się. Ona się śmieje, a ja zaraz zejdę na zawał.
-Pójdziesz ze mną na randkę?-powiedziałem szybko i prosto z mostu. Jej oczy przybrały rozmiar pięciozłotówek. Widać, że się cholernie zdziwiła.
-Ummm ok. Kiedy?-wow. Teraz to mam ochotę skakać z radości.
-W piątek?
-Dobra. Tylko powiedz gdzie pójdziemy i jak mam się ubrać.
-Dziewczyno ja nie wiem-zaśmiałem się.- Bałem się, że się nie zgodzisz, ale to zrobiłaś. Nie zdajesz sobie sprawy jaki jestem szczęsliwy. Ubierz się na luzie. Mam już pewien pomysł...-powiedziałem tajemniczo.
-A gdzie pójdziemy?
-Dowiesz się w piątek o 20-pocałowałem jej policzek.
-No dobra, ale ostrzegam do klatki z krokodylem nie wejdę-zaśmiała się, a ja razem z nią.
-Kurde i zniszczyłaś mój plan-wybuchliśmy śmiechem.
-Dobra to ja lecę-powiedziała, a ja podeszłem i musnąłem jej usta. Zarumieniła się, a mi się znowu zrobiło ciasno w spodniach... Cholera.
-Teraz możesz iść-powiedziałem, a ona po chwili odwróciła się i poszła do domu. Stałem tak chwilę i też pojechałem do siebie. Jestem dziś najszczęśliwszym człowiekiem pod słońcem!
***
Proszę gwiazdkujcie...
CZYTASZ
Dotrę do Ciebie
Roman d'amourOn- Przystojny dziewiętnastolatek. Do grzecznych chłopców nie należy. Cnotliwością też nie grzeszy. Dziewczyny traktuje przedmiotowo... Z pozoru jest taki, ale... jego wnętrze jest głębokie. Jest uczuciowym człowiekiem. Dlaczego stwarza takie pozory...