Rozdział 37

6.9K 190 5
                                    

Z perspektywy Alana

Sobota, urodziny Any. Muszę jechać po prezent dla niej, a wieczorem zabieram ją do klubu, w którym ma być jej impreza. Jest 10. Jadę do tej galerii. Wszedłem do galerii i do odpowiedniego sklepu. Jubiler. Ana kocha bransoletki. Jeszcze jeżeli jest dużo wisiorków to już w ogóle. Zamówiłem ostatnio specjalnie dla niej właśnie taki. Dzisiaj jestem tylko odebrać. Podeszłem do lady.

-Dzień dobry. Chciałem odebrać bransoletkę.

-Pana nazwisko?

-Collins

- Tak jest. Zaraz przyniosę-powiedziała i odeszła. Oparłem się o ladę i zacząłem oglądać. Pierścionki. Jeden wpadł mi w oko.

Taki kupię Anie jak się jej będę oświadczał-pomyślałem.

-Proszę bardzo-kobieta podała mi pudełko z bransoletką. Wyciągnąłem ją. Była srebrna i miała kilkanaścię zawieszek. Zawieszki układały się w nasze imiona. A N A + A L A N . Każdy z tych znaków był na osobnej zawieszce. Za moim imieniem stał znak równania, a kolejna była zawieszka z napisem ''Forever Love''. Było jeszcze kilka ozdobników. Bałem się, że całość będzie przesycona i nieelegancka. Ale wygląda to bardzo dobrze. Niczego nie jest za dużo, ani za mało. Idealnie. Mam nadzieję, że Anie również się spodoba. Pani zapakowała prezent, zapłaciłem i wyszedłem ze sklepu. Poszłem do kwiaciarni i kupiłem bukiet 18 czerwonych róż. Wyszedłem z galerii i pojechałem do klubu, w którym miała być impreza. Był tam już Lucas i David. Rosie zajmowała się Aną. Ma ją jakoś dyskretnie wystroić w sukienkę i tak dalej. Jak ona to zrobi to nie wiem, ale jakoś musi. Ogarnęliśmy z chłopakami parę rzeczy i była już 16. Zacząłem się zbierać, bo się nie wyrobię. Chris przyjechał i miał już wszystkiego pilnować do imprezy, bo nie będzie już wracał do domu. Dojechałem do domu i wskoczyłem szybko pod prysznic. Ogarnąłem się i ubrałem. Czarne spodnie jeansowe i biała koszula. Trochę elegancji, ale dla niej wszystko. Jest już 18. Wyszedłem znowu z domu i pojechałem po Ane. Zadzwoniłem dzwonkiem, a w drzwiach stanęła Ana. W miętowej krótkiej sukience. Cała dopasowana. Miała delikatny dekolt i przeciecia na biodrach przez co widać było jej skórę.

-Hej skarbie. Zabieram cię gdzieś-powiedziałem i pocałowałem ją. Swoje ręce położyłem na jej plecach. Jest sukienka była z tyłu powycinana co mogłem poczuć. Już wiem, że nie ma stanika. Kurwa... zajebie Rosie. Nie dość, że teraz mi ciągle będzie stał to jeszcze tam bedzię pełno chłopaków, którzy będą Ane rozbierać wzrokiem! Daje słowo, że moja kuzynka już nie żyje!

-No dobrze-powiedziała i założyła szpilki. Wyglądała... pięknie, seksownie i olśniewająco. Ale ona tak najlepiej wygląda bez niczego. Ewentualnie w samej bieliźnie. Całą drogę Ana siedziała cicho, a ja muskałem ręką jej odkryte kolano. Poczułem, że jest na mnie zła. Zatrzymaliśmy się pod klubem.

-Co my tu robimy?-zapytała.

-Zaraz zobaczysz-powiedziałem i wysiadłem z auta. Otworzyłem jej drzwi i poszliśmy do klubu. Zauważyła napis''Wszystkiego najlepszego Ana'' A kilku najbliższych znajomych od razu do niej podbiegło. Złożyli jej życzenia i wręczyli prezenty. Moja księżniczka miała łzy w oczach. Łzy szcześcia. Podszedłem do niej od tyłu.

-Myślałam, że wszyscy zapomnieli, że ty zapomniałeś-powiedziała.

-Jakbym mogł Ana? Wszystkiego najlepszego skarbie i cierpliwości dla mnie, żebyśmy zawsze byli razem-powiedziałem i złączyłem nasze usta w pocałunku. Wyciągnąłem pudełko z prezentem dla niej i włożyłem je do rąk Any.

-Co to?

-Prezent dla ciebie. Otwórz-otworzyła, a w jej oczach znowu stanęły łzy. Nie podoba się. Kurwa...-Nie podoba ci się?-zapytałem smutny.

-Nie. Jest piękny. Drugi najlepszy prezent w moim życiu. Pierwszym jesteś ty. Prezent od losu kochanie. Założysz mi ją?

-Pewnie, że tak-wziąłem od niej pudełko i założyłem bransoletke. Złączyłem nasze dłonie.

-Chodź ze mną jeszcze gdzieś-powiedziałem i skierowałem nas w stronę magazynu. Wyciągnąłem bukiet i podałem go jej.

-Ten jeden bukiet ma wiele znaczeń. Osiemnaście czerownych róż. Czerwony to kolor miłości, a zarówno męki. Ja przez 18 lat męczyłem się bez ciebie, a w 19 roku mojego życia poznałem moje światełko w tunelu, którym jesteś Ty. Kolor czerwony znaczy też moją miłośc do ciebie, która będzie wieczna. A wreszcie 18 róż... każda z nich oznacza jeden rok, w którym chodziła po ziemi najcudowniejsza osoba na całym świecie-powiedziałem, a Ana już nie powstrzymała łez.

-Kocham cię.

-Ja ciebie też-złączyłem nasze usta w pocałunku. Był długi i namiętny. Kocham te chwile walki o dominację z nią. Zawsze wygrywam.

Kilka godzin później

Impreza przebiega wpaniale. Ana jest szczęśliwa. Tańczymy i bawimy się w najlepsze. Wypiła trochę, ale niedużo bo na to nie pozwoliłem. Ja nie pije, bo prowadzę. Większość czasu tańczymy razem. Ludzie już się rozchodzili. Jest grubo po 5. Myślę, że Anę wezmę ze sobą do domu. Nie mam siły jej odwozić. Powiem o tym Lucasowi i będzie ok.

-Ana, zostaniesz u mnie na noc?

-Ok-powiedziała. Ledwo żyje po całej imprezie i alkoholu. Zaraz mi tu padnie.

-Chodź jedziemy już do domu.

-Ale ja nie chcę!

-Ale ja chcę-powiedziałem i wziąłem ją na ręce. Po drodze minąłem Lucasa i oznajmiłem, że Ana będzie u mnie.

Po 15 minutach byliśmy w moim domu, a Ana zasypiała w aucie. Znowu wziąłem ją na ręce i zaniosłem do swojego pokoju. Ściągnąłem jej buty i rozpiąłem zamek sukienki. Sięgnąłem po jakąś moją koszulkę. Ściągnąłem jej sukienke i została w samych majtkach. Jej piersi... WOW Piękne i moje. Założyłem jej koszulkę i poszedłem do łazienki. Mam problem w spodniach, ale nie będę się zadowalał będąć z nią w związku. To by było nie fair. Ogarnąłem się do spania i poszedłem do mojego pokoju. Położyłem się z Aną w łóżku i ją objąłem. Spała tak spokojnie. Po chwili i ja udałem się do krainy Morfeusza.

Dotrę do CiebieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz