Rozdział 18

8.5K 278 9
                                    

Z perspektywy Any
To dzisiaj. Wizyta u lekarza na usunięcie szwów. Boję się okropnie. Mój brat chciał jechać ze mną, rodzice też. Ale powiedziałam, że jadę z Alanem. Nie było z tym większego problemu przynajmniej ze strony rodziców. Widziałam, że Lucas zbytnio zadowolony to nie jest, ale już na to nic nie poradzę. Wizytę mam na 12, a z Alanem umowiłam się, że przyjedzie do mnie o 10. Jestem już gotowa. Siedzę u siebie w pokoju i czekam aż przyjdzie Alan. Poczekamy chwilę i pogadamy, bo jest jeszcze dużo czasu. Nie ma sensu tam tyle siedzieć. Kiedy tak rozmyślałam do pokoju wszedł Alan. Spojrzał na mnie, a ja się smutno uśmiechnęłam.
-Hejka Ana. Co z tobą? Co to za minka?-zapytał. Jednak jestem słabą aktorką.
-Nic nic. Jest ok-powiedziałam.
- Ana... No przecież widzę, że nie jest...-zmartwił się i posmutniał.
- Nic się nie dzieje. Jest ok.
- Ana, mów w tej chwili o co chodzi!
- Domyśl się...
- Chodzi o tą wizytę? Jak nie chcesz,żebym z tobą szedł to rozumiem.
- Alan! To nie o to chodzi- trochę podniosłam głos.
- No to o co? Bo ja nie rozumiem.
- O wizytę, ale o blizny, a nie o Ciebie...-powiedziałam i spuściłam głowę w dół.
-Ana...- powiedział Alan i podniósł moją brodę do góry. Tak abym spojrzała mu w oczy.- Zawsze byłaś,jesteś i będziesz najpiękniejsza dla mnie. I dla wszystkich. Co mi sie akurat nie podoba. Jak chłopaki się odwracają za tobą na ulicy... Jesteś piękna i nic tego nie zmieni! Zaakceptuj to.
- Ale Alan...
- Nie ma żadnego "ale". Ana wiesz jakie jest moje zdanie na ten temat. Musisz zaakceptować to. Tak samo jak całą siebie.
-Dziękuję Ci- powiedziałam i zarumieniłam się .
- Zawsze wyglądasz słodko, ale z rumieńcami to już w ogóle- wyszczerzył się. A ja cmokłam jego policzek. Wiem, że się zdziwił. Ale też, że był zadowolony. Położyłam się na łóżku, a Alan obok mnie. Leżeliśmy tak z godzinę.
- Chyba musimy się zbierać Ana-powiedział Alan.
- Nie chce...
- Musisz... Musimy.
- No dobra- powiedziałam i wstałam z łóżka.
Wyszliśmy z domu i poszliśmy do auta Alana. Otworzył mi drzwi, a ja wsiadłam i zapięłam pasy. Alan zrobił to samo i ruszył w stronę szpitala.
Zaparkowal i spojrzał na mnie. Prosto w moje oczy.
- Chodź Ana... Będzie dobrze. Nie martw się-powiedział i uśmiechnął się pokrzepiająco. Wyszliśmy z auta i skierowaliśmy się do szpitala. Na odpowiedni oddział do gabinetu mojego lekarza. Usiedliśmy przed nim i czekaliśmy aż ktoś mnie poprosi. Nie odzywaliśmy się do siebie. Było cicho. Ale ta cisza nie była niezręczna. W końcu drzwi od gabinetu otworzyły się i wyszedł mój lekarz.
- Ooo hej Ana. Proszę. Zapraszam Cię. Bardzo dobrze, że się pojawiłaś.
- No nie miałam za dużego wyboru-powiedziałam uśmiechając się.
- Wchodź Ana. Zaraz obejrzymy twój brzuch.
-Ummm czy Alan może iść ze mną?-zapytałam. Sama się sobie dziwiłam, ale chce żeby był przy mnie.
Z perspektywy Alana
-Ummm czy Alan może iść ze mną?-zapytała Ana , a mi mało co oczy nie wyszły z orbit. Lekarz spojrzał na mnie. Swoją drogą jest całkiem młody i przystojny. Do tego zwraca się bardzo miło do Any... jestem zazdrosny i tyle. Ale jak tu nie być zazdrosnym o moją kruszynkę.
- Jeśli tylko chcesz Ana to może być obecny w gabinecie-powiedział lekarz dosyć miło.Ana spojrzała na mnie i pokiwała głową na znak, że chce żebym z nią szedł. Lekarz otworzył drzwi. Przepuścił Ane i mnie. I wszedł za nami. Oboje usiedliśmy przy biurku, a doktor na przeciw nas.
- Więc jak się Ana czujesz? Boli Cię coś? Brzuch?- lekarz zadał kilka pytań.
- Nie nie. Nic mnie nie boli. Wszystko jest bardzo dobrze.
- To się cieszę- odpowiedział lekarz.- Więc tak idź się Ana połóż na łóżko, a ja zaraz przyjdę ściągnąć szwy- powiedział i wyszedł z gabinetu. Ana wstała i poszła na łóżko. Nie wiedziałem co zrobić. Czy iść z nią...
- Alan proszę Cię chodź tutaj- usłyszałem głos Any, która już leżała na łóżku. Wstałem i podeszłem do niej. Usiadłem na krześle obok łóżka. Widziałem jej smutną minę. Podniosłem się i pocałowałem jej policzek.
- Ana będzie dobrze. Nie martw się.
Ana spojrzała na mnie, a ja znów usiadłem i chwyciłem jej dłoń. Uśmiechnąłem się do niej pokrzepiająco. Oddała uśmiech. Do gabinetu wszedł lekarz z uśmiechem na twarzy i podszedł do łóżka z drugiej strony. Przesunął jakiś wózek na którym były narzędzia lekarskie czy coś. Nie wiem nie znam się. Cały czas patrzyłem na Ane.
- Podciąg koszulkę Ana- powiedział lekarz miłym głosem. Wydaje się całkiem ok. Ale jestem trochę zazdrosny o nią. Spojrzałem na Ane, a ona podciagła koszulkę.
- Może Cię trochę boleć i łaskotać, ale nie jakoś bardzo, więc dasz radę. Lekarz zaczął wyciągać szwy, a ja cały czas trzymalem jej rękę. Widziałem na jej twarzy grymas bólu, ale jak to ona. Nigdy się nie poskarży. Po jakiś 15 minutach lekarz skończył.
- No Ana chyba nie było tak źle?
- Do wytrzymania- powiedziała i mój skarb się uśmiechnął. Uwielbiam jej uśmiech. Ana wstała i poszła za lekarzem do biurka. Ja również.
- Przepiszę ci maść żeby blizny zmalały, ale sama wiesz, że nie znikną. Masz się tym nie przejmować. I jest to zalecenie lekarskie, którego nie możesz lekceważyć. Zrozumiano?- powiedział trochę ze śmiechem.
- Zrozumiano.
- Jakby coś się działo to przyjdź do mnie, ale myślę, że wszystko będzie ok.
-Dziękuję za wszystko. Do widzenia-powiedziała Ana i wyszła z gabinetu. Podałem rękę lekarzowi.
- Dziękuję za opiekę nad nią.
-Nie strać jej. To wspaniała dziewczyna. Będę za Was trzymał kciuki.
- Dziękuję. Do widzenia- powiedziałem i wyszedłem za Aną. Czekała na mnie.
Podeszłem do niej.
- I jak się  czujesz? Boli Cię coś?
- Jest ok Alan. Wiesz mam taki pomysł... jedziemy na lody?-powiedziała i zrobiła jedną z tych proszących minek. Zaśmiałem się
- Pewnie, że pojedziemy. Kawiarnia czy park?
- Park- powiedziała zadowolona.

***
Znowu ta moja nieobecność. Musicie mi wybaczyć.  Jestem chora i tak wyszło.
Ten rozdział pisałam dobre 2 h więc mam nadzieję, ze się spodoba. Wybaczcie za błędy. Ale pisany na telefonie 😘😘
3🌟= lecimy dalej 😘

Dotrę do CiebieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz