Rozdział 47

6.2K 171 0
                                    

Z perspektywy Any
Dzisiejszy dzień jest już ostatnim nad jeziorem. Cały tydzień spędzaliśmy na plaży, ogniskach lub innych wspólnych chwilach. Każdy z nas liczy się z tym, że mogą to być nasze ostatnie chwilę w takim gronie. Właśnie wszyscy siedzimy na werandzie przed naszym domkiem. Zostało nam tylko kilka ostatnich godzin w tym cudownym miejscu. Siedzę na kolanach Alana. Wyłączyłam się i nie słuchałam o czym wszyscy rozmawiali. Alan lekko muskał moje nagie udo swoją ciepłą, wielką -w porównaniu do mojej- dłonią.  Uśmiechnęłam się na ten gest i zaczęłam ich słuchać. Rozmawiali o piłce nożnej. Zerknełam na Rosie, która widocznie też nie skupiała się na ich rozmowie tylko swoim chłopaku. Tak samo jak ja siedziała na kolanach swojego ukochanego. Popatrzyłam na Alana i zaczęłam rysować na jego karku jakieś nieokreślone wzory palcem. Spojrzał na mnie i uśmiechnął się pokazując swoje śnieżnobiałe zęby.
-Wiecie... możliwe,że to ostatni taki wypad w tym gronie-powiedziała smutno Rosie, a każdy jej niestety zawtórował.
-Ustalmy coś... nawet jak każdy z nas pójdzie w swoją stronę. W każde wakacje spotykamy się tutaj. Chociaż jeden dzień dla tej zajebistej paczki z liceum, chyba każdy z nas zdoła znaleźć w tym zakręconym życiu?-powiedział Chris. Zawsze ma zwariowane pomysły... Ale ten jest jak najbardziej trafny.
-Jestem za-powiedziałam.
-No więc ja też. Z moja miłością będę musiał przyjechać-zaśmiał się Alan.
Każdy po kolei zgodził się na ten pomysł. Od razu trochę poprawiło nam to humory. A chłopaki zamówili pizzę. W liczbie... 6? Ciekawe kto to zje?
Godzina później
-Wiecie czego najbardziej żałuję?-zapytał mój brat, a każdy wydał się zaciekawiony-Że nie wzięliśmy 7 pizzy-powiedział po chwili i każdy wybuchł śmiechem. Cały Lucas.
Popołudnie spędziliśmy tak samo. Siedzenie i ciagłe rozmowy. Szczerze? Chciałabym żeby taki spokój trwał wiecznie.
Niestety jest już 22 i właśnie wyjeżdżamy do domu. Chłopaki stwierdzili, że chcą jechać nocą przez mniejszy ruch na drogach. Wsiadłam do samochodu Alana, a reszta wtarmosiła się do Dawida. Byłam już zmęczona.
-Kocham Cię  i dziekuje za ten czas spędzony nad jeziorem-powiedziałam do Alana.
-Cała przyjemność po mojej stronie-uśmiechnął się.-Będzie mi ich wszystkich bardzo brakować...
-Mnie też... Boję się ze Ty też wyjedziesz i nie damy rady ciągnąć związku na odległość...-wyznałam szczerze. Jechaliśmy już kilka minut. Alan położył dłoń na moim kolanie.
-Zostanę tutaj jeśli masz mieć obawy-powiedział.
-Ooo nie! Ty masz spełniać swoje marzenia. Nie mam zamiaru ci w nich przeszkadzać!-od razu zaoponowałam.
-Jesteś jedynym moim marzeniem. Reszta jest nieważna-powiedział,a ja już się nie odezwałam tylko położyłam dłoń na jego udzie, żeby dodać mu otuchy. Wiem, że dla niego to też strasznie trudne.
-Śpi skarbie. Zostaniesz na noc u mnie okej?  Moi rodzice dali rozkaz, że teraz przez minimum tydzień mieszkamy OBOJE u nas-zaśmiał się cicho. Kocham jego śmiech...
-Jeśli tylko nie będę przeszkadzać to z wielką chęcią-uśmiechnełam się. -Na pewno mogę iść spać? Nie będzie Ci smutno samemu?
- Śpi spokojnie. Ważne że mamy dla siebie całe życie-powiedział i pocałował mnie w czoło. Oparłam się o szybę, a po chwili odpłynełam.

2 godziny później
Przebudzam się i czuję czyjeś ręce. Podnoszą mnie.
- Otwieraj te drzwi, debilu-usłyszałam.
-No już już- mruknął ktoś pod nosem.
Otworzyłam oczy kiedy Alan przekroczył próg domu ze mną na rękach.
-Obudziłaś się.
- Tak, ale nie pogardze jak mnie zaniesiesz na górę-mruknęłam i wtuliłam się w jego tors, a on się tylko cicho zaśmiał i wszedł na górę. Do swojego pokoju. Położył mnie na łóżku i zaczął rozbierać. Nie zwracałam na to większej uwagi. Po chwili poczułam jak materac obok ugina się i poczułam duże, ciepłe dłonie oplatające mnie. Od razu przytuliłam się plecami do torsu Alana.
-Dobranoc księżniczko-usłyszałam i znalazłam się w drzwiach krainy Morfeusza.

Dotrę do CiebieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz