Jesteśmy z Aną na spacerze. Wyszliśmy z domu, bo tam jest straszny tłok, a chce z nią spędzi więcej czasu sam na sam.
-Chodźmy na miasto. Muszę iść do apteki.
-Boli cię coś?
-Nie, tylko trochę brzuch. Będę miała okres-powiedziała uśmiechając się.
-Ale potem idziemy do kawiarni. Muszę ci powiedzieć coś ważnego-powiedziałem i spiąłem się, ale nie chciałem jej tego pokazać, dlatego chwyciłem jej ręke i pociągnąłem w stronę miasta.
-Daleko to?-zapytałą Ana.
-Nie, 10 minut spacerkiem-powiedziałem i przyciągnąłem ją mocniej do siebie.
-Co mi chcesz powiedzieć?
-To potem Ana-zmieniłem szybko temat. Rozmawialiśmy o różnych błahych rzeczach, a po kilku minutach doszliśmy do apteki.
-Poczekaj tu na mnie-powiedziała Ana i pocałowała mnie krótko usta. Zniknęła za drzwiami, a ja zacząłem się zastanawiać jak jej powiedzieć to co muszę, żeby to dobrze przyjeła.
-Już -powiedziała wychodząc z apteki.
-To teraz kierunek kawiarnia-zaśmiałem się nerwowo.
-Alan co się dzieje?Widzę, że coś jest nie tak.
-Ana, powiem ci wszystko w kawiarni.
-Nie! Mów teraz-wiem, że by nie odpuściła.
-Dobrze...Ana. Przepraszam. Ja nie chciałem tego. Samo tak wyszło-chwyciłem jej ramiona.-Zdradziłem cię-powiedziałem cicho i spojrzałem na jej twarz. Miała zaszklone oczy, a po chwili wyrwała się z mojego uścisku i zaczęła szybko biec. Ja za nią. Krzyczałem, żeby się zatrzymała, że jej wszystko wyjaśnie, a ona w pewnym momencie wybiegła na ulicę. Prosto pod jadący samochód. Usłyszałem trzask, a kiedy spojrzałem w tamtą stronę widziałem Ane leżącą na ziemi. Podbiegłem do niej szybko i sprawdziłem jej puls. Niewyczuwalny... Moje życie legło w gruzach. Moje życie się skończyło.
***
Mało osób to czyta. Przepraszam, że kończe to tak, a nie inaczej, ale tak wyszło.
CZYTASZ
Dotrę do Ciebie
RomanceOn- Przystojny dziewiętnastolatek. Do grzecznych chłopców nie należy. Cnotliwością też nie grzeszy. Dziewczyny traktuje przedmiotowo... Z pozoru jest taki, ale... jego wnętrze jest głębokie. Jest uczuciowym człowiekiem. Dlaczego stwarza takie pozory...