Rozdział 45

6K 209 21
                                    

Jesteśmy z Aną na spacerze. Wyszliśmy z domu, bo tam jest straszny tłok, a chce z nią spędzi więcej czasu sam na sam.

-Chodźmy na miasto. Muszę iść do apteki.

-Boli cię coś?

-Nie, tylko trochę brzuch. Będę miała okres-powiedziała uśmiechając się.

-Ale potem idziemy do kawiarni. Muszę ci powiedzieć coś ważnego-powiedziałem i spiąłem się, ale nie chciałem jej tego pokazać, dlatego chwyciłem jej ręke i pociągnąłem w stronę miasta.

-Daleko to?-zapytałą Ana.

-Nie, 10 minut spacerkiem-powiedziałem i przyciągnąłem ją mocniej do siebie.

-Co mi chcesz powiedzieć?

-To potem Ana-zmieniłem szybko temat. Rozmawialiśmy o różnych błahych rzeczach, a po kilku minutach doszliśmy do apteki.

-Poczekaj tu na mnie-powiedziała Ana i pocałowała mnie krótko usta. Zniknęła za drzwiami, a ja zacząłem się zastanawiać jak jej powiedzieć to co muszę, żeby to dobrze przyjeła.

-Już -powiedziała wychodząc z apteki.

-To teraz kierunek kawiarnia-zaśmiałem się nerwowo.

-Alan co się dzieje?Widzę, że coś jest nie tak.

-Ana, powiem ci wszystko w kawiarni.

-Nie! Mów teraz-wiem, że by nie odpuściła.

-Dobrze...Ana. Przepraszam. Ja nie chciałem tego. Samo tak wyszło-chwyciłem jej ramiona.-Zdradziłem cię-powiedziałem cicho i spojrzałem na jej twarz. Miała zaszklone oczy, a po chwili wyrwała się z mojego uścisku i zaczęła szybko biec. Ja za nią. Krzyczałem, żeby się zatrzymała, że jej wszystko wyjaśnie, a ona w pewnym momencie wybiegła na ulicę. Prosto pod jadący samochód. Usłyszałem trzask, a kiedy spojrzałem w tamtą stronę widziałem Ane leżącą na ziemi. Podbiegłem do niej szybko i sprawdziłem jej puls. Niewyczuwalny... Moje życie legło w gruzach. Moje życie się skończyło.

***

Mało osób to czyta. Przepraszam, że kończe to tak, a nie inaczej, ale tak wyszło.

Dotrę do CiebieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz