Rozdział 4

7.1K 269 78
                                    

-Witajcie w kolejnym roku szkolnym- nagle głos przejął dyrektor- Jak zawsze rozpoczniemy przydziałem nowych uczniów do domu. Ale najpierw pieśń Tiary- rzekł po czym tiara zaczęła śpiewać.

Robi się coraz dziwniejsze. Najpierw dowiedziałam się że ta czapka gada, a teraz jeszcze śpiewa. Może jak wyszłam z pociągu to się w coś uderzyłam i to tak solidnie, a teraz mam halucynacje? Nie zdziwiła bym się... Dobra Rose. Ogarnij się. Przecież to szkoła magii, a nie ma rzeczy niemożliwych.

-Teraz przystąpimy do ceremonii Przydziału- rzekła już znana mi profesor McGonagall- W tym roku wyjątkowo mamy uczennice, która przystąpi na czwarty rok nauki i to od niej zaczniemy- coo?! Nie, nie, nie. Ja nie chcę pierwsza. Nie możemy zacząć od pierwszorocznych? Ja im ustąpię, naprawdę- Tak, więc- rzekła- Rose Smith!

-Ehhh.. Dobra, idę. Raz się żyje- pomyślałam i poszłam przed siebie.

Droga minęła mi bez żadnych przeszkód. Usiadłam na stołku, a opiekunka Gryfonów założyła mi Tiarę na głowę.

-Hmmm... Trudny wybór, nawet bardzo- zaczęła- Masz trudny charakterek. Umiesz postawić na swoim i potrafisz być wredna. Charakteryzujesz się również odwagą i dość dużą inteligencją. Jesteś też dość nieważna i niezdarna- no co ty?- Ale również jesteś pracowita i sprawiedliwa. Lojalna i oddana. Chcesz by wszystko było idealnie- skąd ona to wszystko wie!? Ja się kurde pytam!- Hmm... Niech będzie, HUFFLEPUFF!- krzyknęła, po czym dość zadowolona usiadłam przy stole Puchonów.

***

-Hej, jestem Hanna, a ty Rose tak?- zapytała nagle jakaś dziewczyna.

-Tak, cześć- przywitałam się i uśmiechnęłam, co odwzajemniła.

Ceremonia dalej trwała, a skończyła się dopiero po jakiś dwudziestu pięciu minutach. Przez ten czas rozglądałam się po sali i dostrzegłam dwóch dobrze znanych mi rudzielców, którzy uśmiechnięci pomachali mi, macie ja odpowiedziałam tym samym. Na sali dostrzegłam również tego samego tlenionego bałwana, którego spotkałam na peronie.

-Dobrze na tą chwilę mam wam tylko jedno do przekazania. Smacznego!- rzekł Drops, po czym na naszych stołach pojawiło się mnóstwo jedzenia.

Zaczęłam jeść. Nałożyłam sobie 2 naleśniki z nutellą i bitą śmietaną, a do pucharu wlałam sobie sok dyniowy- od teraz mój ulubiony. Uczta minęła mi na rozmowie z nowymi koleżankami, Hanną Abbott i Susan Bones. Okazały się bardzo miłe i szybko znalazłam z nimi wspólny język. Są również na tym samym roku co ja. Później Drops gadał coś tam o Turnieju Trójmagicznym bla bla bla... Jak zawsze nie słuchałam. Wiem tylko to że brać udział w tym wydarzeniu mogą osoby powyżej 17 roku życia i w październiku przyjadą do nas delegacje z dwóch czarodziejskich szkół: Instytutu Magii Durmstrang oraz Akademii Magii Beauxbatons.


***

Wyszłam z Wielkiej Sali w towarzystwie moich nowych koleżanek, kiedy nagle zaczepił mnie jakiś chłopak.

-Hej, to ty jesteś Rose? Witamy cię w naszej szkole- zaczął.

-Tak to ja, cześć- odpowiedziałam.

-Ja jestem Cedrik Diggory. Jestem prefektem Hufflepuffu, więc stwierdziłem że wypada przywitać nową uczennice naszego domu- zaśmiał się.

-Dzięki... To bardzo miłe- zarumieniłam się.

-Właśnie przy okazji, to wasze plany lekcji- podał nam kartki- A i jeszcze jedno. Hasło do Pokoju wspólnego to fidelitas*. To na tyle. Do zobaczenia.

-To pa- powiedziałam po czym udałam się do pokoju wspólnego.
Pokój wspólny Hufflepuffu znajdował się niedaleko kuchni, tuż za wnęką z beczkami.

-Fidelitas- powiedziałam po czym moim oczom ukazał się pokój.

*Fidelitas- z łaciny oznacza "wierność".

Jesteś Tylko Moja ✴ Cedrik Diggory  ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz