Rozdział 57

3.2K 184 34
                                    

-HARRY POTTER ZŁAPAŁ ZŁOTEGO ZNICZA! GRYFFINDOR WYGRYWA MECZ!– wykrzyknął do megafonu Lee Jordan, a na trybunach nagle rozległy się brawa i wiwaty. Wszyscy świętowali zwycięstwo Gryfonów. No może oprócz Ślizgonów, ale to chyba nie powinno was dziwić.

-Idziemy do Harry'ego i Rona?– zapytała Hermiona, którą ledwo co usłyszałam przez głośnie wiwaty dookoła.

-Możemy iść– odpowiedziałam i wraz z nią, Ginny, Luną oraz Cedrikiem udaliśmy się na dół.

Gdy znaleźliśmy się na miejscu ujrzałam jak Harry oraz Ron i bliźniacy kłócą się o coś z Malfoy'em.

-O co chodzi?!– wykrzyknęłam wśród padających wyzwisk.

-On obraził Rona i jego rodzinę!- powiedział Potter, wskazując na Malfoy'a.

-Malfoy robi to tylko aby cię sprowokować nie rozumiesz?!– zapytałam.

-Ale Rose ty nie słyszałaś co on powiedział!

-On cię prowokuje Harry!

-Ale...

-HARRY!

-No proszę Potter, dasz się pokonać dziewczynie? – zaśmiał się Malfoy.

-W jakim sensie pokonać?– zapytał Harry.

-No wiesz dziewczyna, w dodatku Puchonka... Dajesz jej nad sobą zapanować. Ona decyduje za ciebie. Tak się nie zachowuje mężczyzna.

-O co ci znowu chodzi Malfoy?– zapytał Fred.

-Przeszkadza ci to, że jestem Puchonką?- podeszłam do Dracona i spojrzałam mu prosto w jego zimne oczy.

-Możesz tak częściej podchodzić kochanie– szepnął mi do ucha.

-ODWAL SIĘ ODE MNIE MALFOY– powiedziałam z zaciśniętą szczęką.

-Lubię takie ostre jak ty– mruknął.

-COŚ DO CHUJA POWIEDZIAŁAM.

-Nie tak groźnie.

-Chyba coś powiedziała – odezwał się Fred, po czym złapał mnie za ramię i odciągnął w bok.

-A co ty mi niby zrobisz– zaśmiał się Malfoy- jesteś przy mnie nikim.

-W odróżnieniu od ciebie Fred NIE JEST dupkiem– odezwałam się.

-Ty się Smitch nie odzywaj, bo...- powiedział Draco, jednak ja mu przerwałam.

-Bo powiesz swojemu ojcu?– zadrwiłam.

-Zabawne żałosna Puchonko.

-Miej się na baczności, bo...- Cedrik już zmierzał w stronę blondyna, jedna go powstrzymałam, a Malfoy się zaśmiał.

-Czego znowu chcesz?– zapytał Ron.

-Zabawnie się na was patrzy. Zapatrzony w siebie wybraniec, który wmówił sobie, że umie grać w Quidditcha, szlama, czterech rudzielców, którzy zdradzili krew oraz dwóch Puchonów, z których jeden ledwo uszedł z życiem.

-Tego już za wiele!– wykrzyknął Harry, po czym rzucił się na Dracona, a wraz z nim George. Oczywiście ja, jak to ja musiałam się zaangażować i próbowałam oddzielić ich od siebie, jednak z marnym skutkiem.

Nieoczekiwanie pojawiła się sama Umbridge. Jeszcze tego brakowało.

-A co tu się dzieje?– zapytała swoim przesłodzonym głosem– Weasley, czemu mnie to nie dziwi. O pan Potter również oraz panna Smitch. Co tu się wydarzyło?

Jesteś Tylko Moja ✴ Cedrik Diggory  ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz