Rozdział 26

3.6K 171 17
                                    

Glizdogon wrzucił odpowiednie składniki do kotła a ja wraz z moimi towarzyszami patrzyliśmy na to z przerażeniem. Po chwili Pettiegriew podszedł do Harry'ego i naciął mu lewe przedramię by uzyskać jego krew. Nagle mężczyzna pojawił się też przy mnie i uczynił to samo. Po co w moja krew? Ja nie jestem Harry'm. Przecież to nie na mnie mu zależy. O co chodzi? Za dużo myśli naraz.

Po chwili eliksir był gotowy a Glizdogon zanurzył w nim ciało Czarnego Pana. Po kilku sekundach przed nami stał we własnej osobie Lord Voldemort. Odrodził się. Nie, najgroźniejszy czarnoksiężnik się odrodził. Stało się.

Voldemort miał na sobie czarną podartą szatę. Był cały blady i nie miał nosa... Chyba. Na jego miejscu były dwie wąskie szczeliny jak u węża.

Nagle znikąd pojawiło się około 20 ludzi. Każdy z nich miał maskę i czarną szatę.

-Witajcie drodzy śmierciożercy- rzekł- oczekiwałam was.

-Witaj panie- odpowiedzieli równocześnie i się ukłonili.

Przerażało mnie to, zresztą chłopaków chyba też, było to widać. Chciałam stamtąd uciec ale wiem że nie mogłam. Voldemort zaczął coś mówić ale nie słuchałam, byłam zbyt przestraszona. Co chwilę zerkaliśmy na siebie. A to z Harry'm, a do z Fredem czy z Cedrikiem. Nie wiedzieliśmy co mamy robić.

-Wy zajmijcie się tamtą trójką. Macie zabrać dziewczynę i uśmiercić tych dwóch, a ja zaś zajmę się Pottem- rzekł Czarny Pan, po czym uwolnił Harry'ego.

Nagle jeden z nich zdjął maskę by o coś zapytać i ujrzałam samego Lucjusza Malfoy'a. Po chwili mężczyzna założył maskę
-No, Harry Potterze chyba wiesz jak się pojedynkuje. Ukłoń sięi przystępujemy do walki- rzekł, po czym Harry wykonał to co powiedział i rozpoczęła się bitwa na zaklęcia. Różdżka Harrego i Voldemorta jakby się połączyła.

-Crucio!

-Expelliarmus!

-Avada Kedavra!

-Levicorpius!

-Drętwota!

-Protego!

-Imperio!

-Expulso!

-Crucio!

-Bombarda Maxima!

Padały zakręcia zarówno z naszej strony jak i ze strony śmierciożerców. Nie poddawaliśmy się tak łatwo. Walka toczyła się cały czas pomimo tego że nas było trzech a ich z dwudziestu to dawaliśmy sobie radę. W tej chwili dziękowała że mam w rodzinie aurora. Zobaczyłam kontem oka jak Harry dalej walczył  z Voldemortem. Nieoczekiwanie Potter odwrócił głowę w naszą stronę.

-Chodźcie tu!- wykrzyknął Harry, a my próbowaliśmy się wyrwać śmierciożerców. On jest poważny wołać nas w środku bitwy? Nagle jakieś dość ostre światło oślepiło Voldemorta i jego Sprzymierzeńców a my pobiegliśmy do Pottera.

-Złapcie mnie za rękę! No już!- wykrzyczał a my to uczyniliśmy.

-Accio Puchar!- powiedział Harry a my momentalnie przenieśliśmy się na miejsce rozpoczęcia zadania.

Usłyszeliśmy głośne wiwaty, gwizdy oklaski ale my i tak staliśmy jak oszołomieni. Nogi miałam jak z waty, zresztą nie tylko ja. Nagle podbiegł do nas dyrektor.

-Wszystko w porządku?- zapytał.

-On powrócił- wyszepytaliśmy przerażeni niemal równocześnie.


Jesteś Tylko Moja ✴ Cedrik Diggory  ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz