Rozdział 39

3.4K 155 24
                                    

-O twoich rodziców.

-Coś się im stało?– zaniepokoiłam się.

-Właściwie nie wiem jak ci to powiedzieć... Ludzie, których dotychczas uważałaś za rodziców, nie są nimi.

-Co?! To kim są moi PRAWDZIWI rodzice?!

-Oni, oni... Oni nie żyją– rzekł, a mnie zamurowało– Zmarli jak miałaś z dwa, a może z trzy lata.

-To, to... Nie jesteś moim wujem? A, a... A Lupin?

-Spokojnie, usiądź to ci wszystko dokładnie opowiem– powiedział, co uczyniłam– gdy miałaś dwa lata twoją matkę, a młodszą siostrę Remusa zabili śmierciożercy. Twój tata, a mój młodszy brat się załamał. Stwierdził, że bez Susan* już nie wytrzyma dłużej i życie bez niej nie ma sensu. Zajmował się tobą, ale ty mu przypominałaś o niej. Jesteś do niej strasznie podobna. Takie same brązowe włosy i błękitne oczy, jedynie rysy twarzy masz po tacie, no i wzrost, bo do najniższych nie należysz– zaśmiał się– dwa miesiące po twoich drugich urodzinach Edward** popełnij samobójstwo, lecz dzień wcześniej oddał cię pod opiekę naszego młodszego brata i jego żony. Po jakimś czasie odwiedziłem ich i no... Trochę się skłóciliśmy. Ja byłem przekonania, że lepiej byś się wychowała u Remusa, ale oni stwierdzili, że skoro twój ojciec oddał cię pod opiekę do nich to powinnaś tam zostać i tak też się stało. Potem wyjechałem i nie utrzymywałem z nimi kontaktu– tu westchnął– gdy wróciłem pogodziliśmy się, ale zrozumiałem dlaczego chcieli żyć ze mną w zgodzie. Fakt, faktem poświęcali się pracy, ale wcale nie musieli nigdzie wyjeżdża.

-Czyli mieli mnie dosyć? Pozbyli się mnie, bo im się znudziłam?

-Nie do końca.

-Czyli jak to było?

-Oni zwykle uciekli. Bali się.– ponownie westchnął– uprzedzając twoje kolejne pytania, już ci wyjaśniam dlaczego. Otóż twoją matkę zabili śmierciożercy, gdyż chcieli dopaść ciebie. Podobno byłaś i jesteś dość ważna dla Sama Wiesz Kogo– w tym momencie przypomniały mi się słowa Voldemorta. O tym, że jestem mu potrzebna. Nie powiem, że lekko się przestraszyłam– nasz brat doskonale o tym wiedział, dlatego zamieszkaliście na mugolskiej dzielnicy, jednak to nie wiele dało. W zeszłe wakacje ktoś wpadł na twój trop, ktoś odnalazł gdzie mieszkasz, to był ktoś z nich. Nie powiem ci za dużo na ten temat, bo sam nie wiem. W gruncie rzeczy dlatego wyjechali. Nie wyjechali w sprawach służbowych, lecz dlatego, że się bali. Bali się, że skończą tak jak twoja matka, że ich zabiją. Ale oni nie znają prawdy, ona, ona poświęciła za ciebie życie Rose. Gdybym w tamtym momencie nie wszedł do waszego domu z Lupinem i twoim ojcem, to nie wiem co by się stało. Nie chcę wiedzieć... Oni pewnie zabiliby również ciebie– w tej chwili wstał i podszedł do szuflady wyciągając jakąś fotografię– spójrz to pierwotny skład Zakonu Feniksa, a tu są twoi rodzice– wskazał na dwóch ludzi. Kobieta była bardzo podobna do mnie. Tak jak mówił wuja, te same oczy, włosy, jednak była raczej niską osobą. Obok niej stał mój ociec. Dumny, dobrze zbudowany, wysoki szatyn z bujną czupryną. Widocznie coś ich w momencie zdjęcia rozbawiło, bo obydwoje się śmiali.

-Teraz zauważyłam, że jestem podobna do mamy – rzekłam.

-Ale charakterek, to masz po ojcu ci powiem – zaśmiał się Alastor, a mi poleciała łza, po czym mnie przytulił.

-Czy obok mojego ojca stoi ojciec Harry'ego? – zapytałam.

-Tak, podobni są co?

-Nawet bardzo.

-Muszę ci powiedzieć, że James i twój ociec byli przyjaciółmi, tak samo jak Lily i twoja matka. Ciekawe co?

-No ciekawe – zaśmiałam się przez łzy.

-No dobrze, innym razem może opowiem ci o nich więcej, a teraz lepiej idź już na górę, bo już trochę późno- rzekł, po czym udałam się do pokoju.

Szłam właśnie po schodach gapiąc się na moje stopy, kiedy na kogoś wpadłam.

-Rose? – usłyszałam głos.

-Co...? Fred?!

-Znowu płaczesz? Nie możemy po prostu porozmawiać? Przestań udawać nie wiadomo kogo i płakać, bo to nie pomoże.

-Wiesz co? Jesteś okropny– wycedziłam i próbowałam go ominąć, ale zagrodził mi drogę.

-Właśnie o tym mówię – prychnął.

-FRED DLA TWOJEJ WIADOMOŚCI NIE PŁACZĘ Z TWOJEGO POWODU, A TERAZ ŁASKAWIE PROSZĘ, DAJ MI PRZEJŚĆ!– krzyknęłam, a rudzielec widocznie się zawstydził i mnie przepuścił.

-Ja, ja... Rose, a powiesz o co chodzi?– powiedział jak szłam dalej, jednak ja go zignorowałam i weszłam do pokoju.

*Imię Matki Rose

**Imię Ojca Rose


Jesteś Tylko Moja ✴ Cedrik Diggory  ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz