Rozdział 11

4.9K 236 21
                                    

-Rose! Rose, zaczekaj- usłyszałam kogoś gdy zamierzałam do mojego dormitorium.

-O co chodzi?- zaśmiałam się gdy zobaczyłam dwie rude czupryny zmierzające w moją stronę.

-Czemu nam nie powiedziałaś?- zapytał z wyrzutem Fred.

-Podobno była to tajemnica, a zresztą sama dowiedziałam się dopiero wczoraj wieczorem, więc nawet nie było kiedy.

-Jak to wczoraj? Dopiero? Zgodziłaś się?! Dlaczego ty?!- zasypywali mnie pytaniami bliźniacy.

-Tak dowiedziałam się wczoraj gdy McGonagall złapała mnie na korytarzu. A zgodzić się musiałam, bo powiedziała, że uważa, iż jestem idealna do tej roli- naśladowałam głos opiekunki Gryffindoru, na co rudzielcy się zaśmiali.

-Ale dlaczego akurat ty?- męczył mnie dalej Fred.

-Bo stwierdziła, że jesteśmy z Cedrikiem przyjaciółmi i wiele dla siebie znaczymy- powiedziałam, a na twarzy rudzielca uśmiech powoli znikał.

-Aha...- odpowiedzieli jednocześnie.

-No to ja chyba będę się zbierać, bo już późno. To kiedy gdzieś wyskoczymy?- zaśmiałam się.

-Możemy w tą sobotę- powiedział George i uśmiechnął się.

-No dobra, a co będziemy robić?

-Zobaczysz- powiedział Fred, na co ja zmarszczyłam czoło.

-Dobra, pa brzdącu- rzekli ponownie równocześnie- Pora iść lulu- dodał George na co ja zrobiłam minę typu "pojebało czy pojebało?"

-Pa klony!- krzyknęłam po czym ich przytuliłam i udałam się do swojego dormitorium. Zasnęłam szybko.

Czerwone światło dobiegające z labiryntu oświeciło całe niebo. Ktoś sie poddał. Coś się stało. Chwilę potem Harry wraz z Cedrikiem biegli w stronę pucharu. Chwycili go równo, po czym znaleźli się na ciemnym cmentarzu. Ku ich zmierzał jakość dziwny, niski mężczyzna z czymś bladym i obrzydliwym na rękach.

-Witaj Harry- rzekł.

-Czego ode mnie chcesz?!- warknął Potter.

-Zabić niepotrzebnego!- wykrzyczała postać na rękach tajemniczej osoby.

-Ależ oczywiście panie, Avada Kedavra!- mężczyzna skierował różdżkę w stronę Cedrika i zabił go.

Usłyszałam tylko krzyk Harry'ego i bezwładnie opadające ciało bruneta.

Obudziłam się cała zalana potem i ze łzami w oczach. Próbowałam powstrzymać głośny szloch, by nie obudzić współlokatorek. Spojrzałam na zegarek, który wskazywał 5.42.

-No pięknie- szepnęłam.

Jest sobota, nie powinnam tak wcześnie wstawać. To do mnie niepodobne, ale wiedziałam że i tak nie zasnę.

Postanowiłam ubrać się i przejść po zamku. Cos wymyślę byleby o tym nie myśleć.

Poszłam się przebrać a gdy wróciłam na moim łóżku czekała sowa. Prawdopodobnie od rodziców. Wzięłam od niej list, a następnie dałam jej wody i coś do jedzenia. Otworzyłam kopertę. Tak. To od rodziców.

Droga Rose,

Jak moja ci czas w szkole? Jest już kwiecień i niedługo koniec roku szkolnego więc jak u ciebie z ocenami? Jesteśmy z ojcem pewni , że są zadowalające. My właśnie odbywamy podróż do następnego kraju. W przyszłym miesiącu przyślemy ci pieniądze.
Przesyłamy pozdrowienia dla Ciebie,

Mama.

Dobra. List. Wypadałoby coś odpisać.

Droga mamo,

U mnie wszystko w jak najlepszym porządku. Nauczyciele są cudowni zdarzają się tylko nieliczne wyjątki. Znalazłam sobie przyjaciół i to z nimi spędzam teraz większość czasu. Co do ocen to są dosyć zadowalające. Na razie nie mam z niczym problemu.
Przesyłam pozdrowienia dla Ciebie i taty,

Rose.

Jesteś Tylko Moja ✴ Cedrik Diggory  ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz