-Witajcie na pierwszym spotkaniu obrony przed czarną magią!– powitał nas Harry– dzisiaj zajmiemy się zaklęciem rozbrajającym, czyli Expelliarmus. Jakieś pytania?
-Czemu akurat spotykamy się w tym pokoju?– zapytał jakiś chłopak.
-Tutaj mamy większą pewność, mogę nawet powiedzieć, że stuprocentową, że nikt nas nie nakryje, niż jeżeli mielibyśmy ćwiczyć na przykład w bibliotece. Coś jeszcze?– po pytaniu Pottera nastąpiła chwilowa cisza- żadnych pytań? Świetnie, w takim razie zaczynamy.
Po chwili dobraliśmy się w pary do ćwiczeń. Ron był z Mioną, Harry chodził i patrzył jak nam idzie, a ja byłam w parze z Cedrikiem.
Po jakieś godzinie ćwiczeń przyszedł czas na prezentacje. W skrócie dana para wychodziła na środek i pokazywała swoje postępy.
-Teraz Rose i Cedrik!- zawołała Harry, a ja wraz z brunetem wyszliśmy na środek.
-Dam ci fory– mruknął Ced, kiedy przechodziłam obok niego, na drugi koniec sali.
-Jeszcze zobaczymy- powiedziałam, jakby sama do siebie. Muszę przyznać, że wątpiłam co do tego, że to Cedrik wygra ten „pojedynek", gdyż zaklęcie to miałam już dawno opanowane. Pytacie się jak? Odpowiedź to Alastor Moody. Tak, mój wuj nauczył mnie tego zaklęcia gdy miałam jakieś dwanaście czy nawet jedenaście lat. Trochę oszustwo co? No cóż. Ja nie miałam na to wpływu.
-Na trzy!– powiedział Harry, a my przygotowaliśmy się do rzucenia zaklęcia– Raz, dwa, trzy!
-Expell... - zaczął Ced, jednak ja byłam szybsza.
-Expelliarmus!– krzyknęłam, a szkarłatny promień z mojej różdżki odrzucił broń bruneta w górę oraz sam Cedrik powędrował lekko w tył. Po chwili chwyciłam różdżkę drugą ręką i z dobrym humorem nachyliłam się nad brunetem.
-I co? Kto tu jest zwycięzcą?– uśmiechnęłam się dumnie.
-Raz ci się udało. Wielka mi rzecz– odrzekł brunet.
-Taaa. Wmawiaj sobie.
-Dobra, dobra. Teraz pomóż mi wstać- rzekł, po czym podałam mu rękę, a następnie zluzowałam uścisk, dzięki czemu brunet ponownie się przewrócił.
-Nie dzisiaj – mruknęłam, po czym pobiegłam w stronę Hermiony, Luny oraz Ginny, a Ced pokręcił z wyraźnym rozbawieniem głową.
Po naszej próbie przyszedł czas na Mionę i Rona.
Orzechowowłosej równie szybko przyszło rozbrojenie rudzielca jak mi Cedrika. Po chwili Ron leżał już na ziemi, a zadowolona Hermiona podbiegła do mnie i reszty.
Reszta spotkania przebiegła w miłej atmosferze. Wybraliśmy nawet nazwę naszej „grupy". Od teraz nazywamy się „Gwardią Dumbledore'a". Muszę przyznać, że nie było łatwo w wyborze nazwy. Początkowo nie szło nam to za dobrze i padały dość dziwne nazwy... Ale po wielu próbach udało się i oto jesteśmy: Gwardia Dumbledore'a!
***
Dziś miał odbyć się mecz Quidditcha, w którym mieli rywalizować Gryfoni i Ślizgoni. Oczywiście kibicowałam uczniom z domu lwa.
Po śniadaniu przysiadłam się do Harry'ego, Rona, Hermiony i Ginny.
-Cześć wam– powiedziałam, po czym zajęłam miejsce.
-Hej Rose– powiedzieli równocześnie Harry, Miona i Ginny.
-Częłść Rołe!– rzekł Ron, który nadal nie skończył jeść.
-Co słychać?– zapytała Hermiona.
-Nic ciekawego... Stresujecie się przed meczem?– zapytałam chłopaków.
-Trochę, ale jesteśmy dobrej myśli– odrzekł Harry.
-Hej wam, co słychać?– nagle przysiadła się do nas Luna, która... No muszę powiedzieć była chyba widoczna w całej Wielkiej Sali. Ubrana była w kolory domu Godryka, a na głowie miała ogromną czapkę z głową lwa.
-Całkiem dobrze, a jak u ciebie?- odpowiedziałam.
-Też w porządku- po tej wypowiedzi zamilkła na chwilę i spojrzała na jedzącego Rona, a następnie dokończyła zdanie– idziecie na mecz?
-No tak, Luna. Przecież gramy– odezwał się Harry.-Wy to wiem, mówię o Rose i Hermionie.
-Tak, idziemy– rzekła Miona.
-Zakładam, że kibicujecie Gryfonom.
-To dobrze zakładasz- powiedziałam.
-A włałśnię Luno fajłna czałpka- odezwał się Ron.
-Na miłość boską Ron! Ty nadal nie skończyłeś jeść?! Wiesz, że za jakąś niecałą godzinę macie mecz?!– wykrzyczała Miona.
-Usłpokój słię Hełmiono. Jułż kończłe– rzekł rudzielec, jednak Hermiona nie dała za wygraną i w momencie, w którym się nie spodziewał zabrała mu talerz, co wyglądało dość zabawnie i wraz z Harrym, Luną i Ginny wybuchliśmy niekontrolowanym śmiechem.
-Witaj Harry, Hermiono, Luno– nagle pojawili się bliźniacy– Witaj nasz rodzony bracie i rodzona siostro– zwrócili się do Rona i Ginny– i oczywiście witaj nasz brzdącu – rzekli do mnie, a Fred zmierzwił mi fryzurę.
-No hej barany– odrzekłam, na co prychnęli– nie powinniście szykować się na mecz? I do was także to mówię– wskazałam na Rona i Harry'ego.
-Już?– zapytał Ron.
-No mecz za godzinę.
-Spokojnie, wyrobimy się.
-No tak, ale za piętnaście minut macie zbiórkę.
-O kurde,Academy faktycznie– powiedział rudzielec i zrobił przy tym minę jakby jadł cytrynę.
-Czyli to ja muszę znać wasz rozkład treningów i zbiórek?– zapytałam.
-Dobrze by było– odrzekł George, na co tylko zgromiłam go wzrokiem, ale po chwili oboje wybuchliśmy śmiechem.
-A wam co tak wesoło?– nieoczekiwanie za mną pojawił się Cedrik, który położył swoje dłonie na mojej talii, po czym pocałował mnie w policzek a ja kątem oka zauważyłam jak Fred wzdrygnął się na ten gest– cześć wam.
-Hej– odrzekła Miona, a za nią reszta.
-To ja już pójdę na zbiórkę, wolę się nie spóźnić- rzekł Fred, po czym wstał i poszedł w kierunku boiska.
-A tego co ugryzło? – zapytał Ced, a następnie zajął jego miejsce obok mnie.
-Nie wiem- mruknęłam.
-Idziesz z nami na mecz?- zapytała Ginny.
-Jeśli reszta nie ma nic przeciwko to mogę w sumie iść.
-Dobra, to my idziemy w końcu na tą zbiórkę, bo się spóźnimy- rzekł Harry i wraz z Ronem i George'm udali się na boisko Quidditcha.
My, czyli ja, Miona, Ginny, Luna oraz Ced pogadaliśmy chwilę, a następnie udaliśmy się na mecz.
CZYTASZ
Jesteś Tylko Moja ✴ Cedrik Diggory ✔
FanfictionSpojrzałam mu w oczy i już wtedy wiedziałam kim dla siebie będziemy. Mimo to nie żałowałam tej decyzji. Bo w końcu uczymy się na błędach, prawda? ❗ UWAGA ❗ Pisałam tą książkę w wieku 13 lat, więc pojawia się wiele błędów i niedopracowanych opisów...