Jak w ogóle mogłam tak myśleć.
To jest Justin, ten sam dupek, który zawsze mnie denerwuje. A to, że kilka razy pomógł mi i poświęcił uwagę nie oznacza, że się zmienił. Jest głupi i tyle. Podniosłam się ignorując ból głowy, podeszłam do okna z zamiarem zamknięcia go. Powstrzymał mnie fakt, że ktoś stał za nim. Na początku się przestraszyłam, ale zdałam sobie sprawę, że to tylko Justin. Intensywnie wpatrywał się w moje oczy, jakby czekał na znak, że może wejść. Kiwnęłam głową i odsunęłam się. Stanęliśmy twarzą w twarz, żadne jednak się nie odezwało, bo niby jak. Mój ojciec mnie uderzył, ale spokojnie, robi to tylko raz w swoim tygodniowym pobycie w domu. Z resztą można się przyzwyczaić. Nawet w mojej głowę brzmi to fatalnie.
- Powiesz mi? - przerwał ciszę.
- Moja przyjaciółka o tym nie wie, czemu miałabym powiedzieć Tobie ?
- Jak nikt inny potrafię dotrzymać tajemnic, po za tym mogę mu solidnie oddać - wzięłam głęboki wdech, raz się żyję.
- Nie możesz, nasi rodzice się znają. - spojrzałam mu w oczy.
- Rodzice? Twój ojciec?! Sally! - podszedł bliżej i położył ręce na moich ramionach, nieśmiało pokiwałam głową. - Możesz pójść do nauczycieli, pomogą Ci.
- Nikt nie może wiedzieć, to się zdarzyło pierwsze raz. - skłamałam.
- Kiedyś widziałem kilka siniaków, myślałam wtedy, że naprawę jesteś niezdarna, ale teraz.... Sally to nie był pierwszy raz... - kilka łez spłynęło po moim policzku.
- Za każdym razem kiedy się spóźnię, kiedy powiem coś nie stosownego - zaniosłam się szlochem. - Po prostu zawsze kiedy ma ochotę - usiadłam na skraju łóżka. - Kiedy przyjeżdża boję się siedzieć w domu, a wyjść też nie mogę.
- Coś wymyśle, a do tego czasu obiecuje, że wieczorem będę z Tobą siedzieć.
- Czemu? Czemu to wszystko robisz ?- usiadł obok i niepewnie złapał mnie za rękę. Przeszedł przez nią dreszcz, spojrzałam na niego, a on delikatnie się uśmiechał.
- Obiecałem Jess, że zacznę się z Tobą dogadywać i, że podczas jej wyjazdu też będę sprawdzał co u Ciebie. - zmrużyłam oczy, o czym on mówi.
- Jakiego wyjazdu? - spytałam zaskoczona.
- W tą sobotę jedzie do rodziny w Londynie, chyba na tydzień.
- Nic mi nie powiedziała.
- Pewnie jeszcze nie miała okazji. - pokiwałam głową.
Spojrzałam na nasze ręce, a potem na Justin'a. Pierwszy raz siedział tak blisko. W końcu mogłam lepiej przyjrzeć się jego twarzy. Ma na prawdę piękne oczy.
- Jak chcesz możesz iść, nie będę Ci dłużej zatrzymywać - otworzył buzię i już chciał odpowiedzieć, kiedy usłyszałam ciężkie kroki blisko moich drzwi. Cała zesztywniałam, nawet nie zauważyłam, że ręka zaczęła mi drżeć.
- Spokojnie - objął mnie, zamykając w szczelnym uścisku. Poczułam się tak bezpiecznie, zaczęłam wdychać jego zapach. Była to mieszanka czegoś słodkiego, ale mocno kwaśnego. Nie wiem jak mam to wyjaśnić. To tak jakby połączyć cytrynę ze słodkim jabłkiem. Jedno z drugim się wyklucza, a razem daje coś niezwykłego....
Położyliśmy się na łóżku, jednak dalej trzymał mnie w ramionach. Skuliłam się przy jego klatce piersiowej, a on delikatnie jeździł palcem po moim kręgosłupie. Zwykła czynność, a daje tyle przyjemności.
- Naprawdę dziękuję. - szepnęłam.
- Nie ma za co. Poza tym przyda Ci się jakiś silny mężczyzna. - nie musiałam patrzeć, żeby wiedzieć, że się uśmiechnął.
CZYTASZ
Purpose ❤ JB
FanfictionNigdy nie myślałam, że mogę pokochać chłopaka mojej przyjaciółki....A staliśmy się dla siebie całym światem. Tylko za jaką cenę będziemy musieli zapłacić za możliwość bycia razem? Jesteś moim celem.... Okładkę wykonała ? JKFriz