~50 ✔

599 28 0
                                    

Tak jak myślałam Nick już pożerał zawartość mojej lodówki, ale Justin kulturalnie mu powiedział, żeby poszedł. Kulturalnie. Co swoją drogą było bez sensu, bo  i on zaraz wyszedł i zostałam sama. Długo nie myśląc zadzwoniłam do Joan i zaprosiłam na wspólne zakupy. Bal był już w ten weekend, czyli za niecałe 3 dni. Jeżeli opuszczę jeden dzień w szkole nic się nie stanie i tak  wszyscy latają i sprawdzają czy nie zapomnieli o niczym. Sama chciałam, aby ten dzień był idealny. W końcu to ostatni rok Justin'a i pierwsza poważna imprez - wspólna jako para.
Z drugiej strony uważam, że to ściema. Dziewczyny stroją się jak głupie, a chłopacy tak naprawdę mają to w dupie. Jeden dzień kiedy ubiorą garnitur i zaliczą jakąś dziewczynę, która będzie zawiedziona, że nie wygrały korony. I to wszystko powtarza się co roku. Przynajmniej w tym razem będę mieć partnera, bo na koronę nie mam co liczyć.

Zdążyłam się ogarnąć i po domu rozniósł się wesoły głos dziewczyny.

- Jestem! I mam nadzieję, że jesteś już gotowa!- krzyknęła, chyba idąc do kuchni. 

Wzięłam bomblerkę, zarzucając ją na moich ramionach. 

- Tak, nie musisz się martwić. - powiedziałam uśmiechając się przyjaźnie. Tęskniłam za tym. 

- Masz jakiś pomysł z sukienką? - spytała, kiedy usiadłyśmy do jej auta. 

- Zależy co mi się spodoba.- wzruszyłam ramionami. - Chcę wyglądać tak dobrze jak Justin. 

- Zawsze tak wyglądasz.- spojrzałam na nią kątem oka, a ta nienprzedstawiała się uśmiechać. 

- Ty też idziesz na bal, prawda?- spytałam, wiedząc, że ona także za tym nie przepada.

- Zastanawiam się, ale...... nie jestem pewna... 

- Proszę, tylko Ty mnie nie nienawidzisz. Będę miała z kim porozmawiać.... - spojrzała na mnie. 

- Dalej nie potrafię Ci odmówić.- westchnęła.

Zapiszczałam z radości, nie przestając się uśmiechać.

Jestem pełna podziwu dla Joan, że zachowuje się jak za dawnych lat. Nic się nie zmieniła, czego nie mogę powiedzieć o sobie. No, ale cóż..... nic na to nie poradzę.

Weszliśmy do sklepu i od razu wypadła mi do oka jasna  sukienka, z opadającymi ramiączkami na ramiona, pasowała niemal idealne. Górę miała obcisłą, a dół swobodnie opadał.

- Jakby była szyta dla ciebie.- wyszeptała.

- To znaczy, że...... 

- Masz ją kupić.- zażądała.

- Tak pierwszą lepszą?- zapytałam.

- Skoro ci się podoba i leży doskonale. To nie ma innego wyjścia.

Nie wierzyłam że tak szybko nam to poszło. Dobrałam szpilki niemal w tym samym kolorze. Mieliśmy trochę gorzej z Joan, która cały czas coś wymyśliła i nie chciała mnie słuchać, kiedy jej mówiłam, że dobrze wygląda to nie wierzyła mi. W końcu się zdenerwowałam i chwyciłam ją za rękę i zaprowadziłam do kasy wraz z sukienką.
Zmęczone udałyśmy się do kawiarni, usiadłyśmy na zewnątrz, bo w środku było zbyt gorąco. 

- Sally?- zaczęła niepewnie.- Ufasz Justinowi?

- Oczywiście- zmrużyłam oczy.- Czemu o to pytasz?

- Nie zrozum mnie źle, ale..... każda dziewczynę zdradzał na prawo i lewo. Myślisz, że tobie tego nie robi?

- Nie.- uśmiechałam się.- Wierzę mu, bo widzę jak na mnie patrz. Musiałabyś sama to zobaczyć. To tak jakbym.... była jego powietrzem, że tylko dzięki mnie żyje.

Nagle zaczęło brakować mi jego obecności. Chciałabym przytulić się do niego i pocałować. 

- W takim razie ja też mu ufam.- podniosła głowę wysoko..

Dopiłysmy kawę do końca i zjedliśmy jeszcze ciasto czekoladowe  i wróciliśmy do domu.
Włożyłam nowo kupione rzeczy do garderoby, upewniając się, że Justin ich nie zobaczy.  Miałam już pomysł na makijaż i fryzurę. I jeżeli wszystko wyjdzie tak jak planuje mogę..... mogę wyglądać naprawdę dobrze. Ale nic nie wspomnę blondynowi, chcę żeby miał niespodziankę. Niech i on raz poczuje się tak jak ja, kiedy mówi, że to tajemnica.

Wyjęłam telefon z torebki i kiedy zobaczyłam, że mam tylko dziewięć procent bateria szybko pobiegłam do łóżka, gdzie połączyłam go do ładowarki. Weszłam w wiadomości pisząc do swojego chłopaka..

Z nim mi się śpi o niebo lepiej. I jest mi wtedy tak przyjemnie.

Do Justin

Przejdziesz do mnie?

Odłożyłam telefon na komodę, po czym wzięłam ciuchy i udałam się do łazienki. Napuściłam wody do wanny. Zmyłam makijaż i związałam włosy w wysokiego koka, aby ich nie zmęczyć. Stanęłam jedną nogą w wodzie, a później i druga. Odczekałam chwilę, aż przyzwyczaiłam się do gorąca i zanurzyłam się całą. 

Cicho jęknęłam, czując się jak się rozluźniam. Przymknęłam oczy, ciesząc się chwilą spokoju.
Nie pamiętam już, kiedy byłam taka spokojna. Odkąd wróciłam ze szpitala cały czas chodziłam czujna, bojąc się, że w każdej chwili znowu mogę być zaatakowana. Pomimo, że policja widziała jak ma na imię i nazwisko, dalej nie mogli go znaleźć. Nie wiadomo gdzie jest. Dopóki nie zobaczę go za kratkami, nie odpocznę wystarczająco.

Zawsze jest jakiś plus w takich sytuacjach i tym razem jest tak samo. Moje relacje z tatą stały się lepsze. Widzę, że jest ostrożny w stosunku do mnie, ale pokazuje, że mnie kocha. Znowu jest taki jak kiedyś, kiedy byłam dzieckiem. Stał się moim tatą. Jedynym i niezastąpionym. Nie ważne, że nie biologicznym. Wychował mnie i ze względu na niego nie chce poznać jego brata. To nic by nie zmieniło.  Żadnych moich uczuć. Nasza trójka tworzyła rodzinę. Rodzinę, która jest popaprana, ale i tak ją kocham.
Dziwie się czuje, tak myśląc. Jeszcze niedawno mówiłam, że go nienawidzę. Że wolałabym zginąć, ale nie. Teraz podoba mi się moje życie. Kocham tatę, mimo, że czasem jest chujem. kocham mamę, chodź czasem mnie irytuje. Kocham Justina, po prostu go kocham.

Czym sobie zasłużyłam, że moje życie zmieniło się na lepsze. Zrobiłam coś dobrego, nie widząc o tym? Nie mam pojęcia, ale będę każdego dnia za to dziękować.

Wstałam, kiedy woda zaczęła robić się coraz zimniejsza. Owinęłam się ręcznikiem stając na kafelkach. Podeszłam do lusterka, które było zaparowane. Przejechałam po nim dłonią, patrząc w swoje oczy. Moja twarz była lekko czerwona, ale wyglądałam jak ja. Bez silników, bez ran i zadrapać. Wracałam do normy. Wytarłam swoje ciało i nasunęłam piżamę. Posmarowałam nogi balsamem, a nadmiar wtarłam w ręce. Rozpuściłam włosy i wyszłam z łazienki. Od razu skierowałam się do garderoby, gdzie wyciągnęłam krótką sukienkę w kwiaty, którą założę jutro. W wolną rękę wzięłam  sandały na koturnie i wróciłam do pokoju. 

Spojrzałam na swoje łóżko. Krzyknęłam upuszczając wszystko z moich rąk....


~~~~~~~~~~~~~~

Dzisiejszy rozdział głównie o przemyśleniach, ale mam nadzieję, że może być. Trochę wyszłam z wprawy, w końcu mnie trochę nie było.  Ale wracam!


Rozdział dodany: 2018-06-06

Słowa: 1002


Xx


Purpose ❤ JBOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz