Nie dość, że był posiniaczony, to z prawej strony był bandaż jak sądzę z raną szytą. Z lewej strony, tam gdzie miała połamane żebra siniaki były czarne. Spojrzałem w jej oczy z bólem, chciałbym żebym to ja był na jej miejscu.
- Tylko tak strasznie wygląda.- szepnęła, widząc mój wyraz twarzy.
- Wiem, że Cię to boli.- przytuliłem ją do siebie.- Nigdy nie pozwolę, żeby to się powtórzyło. - uśmiechnęła się delikatnie, muskając moje wargi.
W tym czasie wanna zdążyła się napełnić. Rozebrałem ją do końca i biorąc na ręce powoli wsadziłem do wody. Jęknęła czując ciepłą ciesz na swoim ciele jak i na ranach. Oparła głowę o zagłówek i zamknęła oczy.
Przyda się jej odpoczynek.
Kucnąłem przy niej, ani przez chwilę nie spuszczając jej z oka. Wyjąłem z jej kosmetyczki gąbke i namydlając ją, zacząłem myć jej ciało.
Z dokładną uwagą i delikatnością uważałem, aby jej nie urazić. Położyłem dłonie na jej ramionach i zaczęłam masować. Była potfornie spięta, ale co się dziwić.
Kiedy moje ręce znalazły się na jej brzuchu i sunęły coraz niżej, otworzyła gwałtownie oczy i spojrzała na mnie.
Nie chciałem nić jej zrobić, byłem ciekawy jak zareaguje, czy mnie odepchnie czy nie. Nie zrobiła tego, co znaczy, że mi ufa i nie boi się.- Ty to umiesz nakręcić kobietę.- zaśmiała się, powoli wystając.
- Inaczej byłoby nudno.- owinąłem ją szczelnie ręcznikiem i przycisnąłem do piersi. Sapnęła mi w usta, ściskając za koszulkę. - Poza tym wiesz, jak działa na mnie Twoje ciało.
Jej wzrok nagle posmutniał.
- Nie brzydzisz się mnie? Tych ran..... tego, że on... dotykał mnie.- odsunęła się, nie patrząc już w moje oczy.
- Kochanie...- złapałem jej policzek.- Nie mógłbym, to wszystko.... sprawia, że kocham Cię jeszcze bardziej. Przetrwałaś to, kochanie.... Jesteś jeszcze silniejsza. - wziąłem ją w ramiona, nie chcąc, aby dłużej się smuciła. - I nigdy więcej tak nie mów.
- Kocham Cię.- powiedziała, muskając moje wargi.
Posadziłem ją na krześle i wręczyłem świeżą bieliznę, a kiedy włożyła ją na swoje ciało, pomogłem jej założyć leginsy i luźną koszulkę.
- Powinieneś jechać do domu, odpocząć.- odparła, gdy wyszliśmy z łazienki.
- Nigdzie nie jadę, odpocznę jak stąd wyjdziesz.- założyłem ręce na klatce.
- Jesteś uparty. Nic mi się nie stanie, kiedy nie będzie Cię kilka godzin.- usiadła na łóżku i spojrzała na mnie poważnie.
- Nie zmienię zdania.
- Ah.... tak? Czyli muszę zawołać pielęgniarkę, że nie chcę żebyś tu był.- uśmiechnęła się zwycięsko.
- Nie zrobisz tego.- podniosła brew w stylu " Jesteś pewien" i już nabierała powietrze w płuca.
Wstałem z krzesła, zabierając swoją kurtkę u podchodząc do niej.
- Okej, wygrałaś.- ucałowałem ją w usta.- Wrócę za dwie godziny.- pokiwała głową, kładąc się na łóżko.
Odchodząc patrzyłem na nią, czy nie wygląda jakoś źle, ale prawda jest taka, że wyglądała coraz lepiej. Ostatni raz spojrzałem na nią przez szybę i ruszyłem do swojego samochodu. Czas się trochę ogarnąć.
Sally
Nie myślałam, że jeszcze uda mi się z nim przekomażać. Że jeszcze uda mi się zobaczy jego uśmiech i usłyszeć głos. Jestem tak cholernie szczęśliwa, że nic poważnego mi się nie stało. Żebra się zrosną, rany zagoją. Mogło się to skończyć gorzej. I chodź boję się, że on może wrócić, wiem, że Justin mnie obroni. Nie pozwoli mnie skrzywdzić.
Położyłam się na plecy, krzywiąc się z bólu, który swoją drogą staje się coraz mniej bolesny. Co oznacza, że już niedługo będę mogła wrócić do domu i położyć się w swoim łóżku.
- Nie mogłaś zadzwonić?!- krzyknął mój przyjaciel, od razu znajdując się przy mnie.- Czekałem kiedy się obudzisz, a dzisiaj przechodzę i lekarz mówi, że zaczęłam normalnie funkcjonować. Dziewczynko, nikt mnie tak nie nastraszył.- nie dawał dojść mi do słowa.- Kto ci to zrobił?
- Jeden ze skazańców ojca.
- Skąd wiedział, gdzie mieszkasz? Musiał Cię obserwować, czy coś...- zaczął snuć domysły.
Nick jest jedyna osobą, której się nie boję się powiedzieć prawdy. Jeżeli nie powiem mu tego, później będzie gorzej. Wiem, że to będzie u niego bezpieczne. Nie przekaże tego Justin'owi czy policji.
- Od pewnego czasu dostawałam wiadomości z groźbami. Na początku myślałam, że to Jess, czy ktoś ze skoczyły. Ale się myliłam...- wypuściłam powietrze, zadowolona, że w końcu to komuś powiedziałam.
- Policja wie? Justin? Z resztą czemu dowiaduje się dopiero dzisiaj? Mogliśmy to jakoś załatwić i...... uniknąć tego.- wskazał na moje ciało.
- To nic by nie zmieniło, Nick. Teraz też tego nie zrobi, więc ufam, że zachowasz to dla siebie.
- Wiesz, że tak.- mruknął cicho. - Gdzie jest w ogóle Justin?
- Wygnałam go do domu.- uśmiechnęłam się.- Musi się ogarnąć.- Nick pokiwał głową.
- W szkole się martwią, wszyscy, bez wyjątków.- powiedział po chwili ciszy.
Musiałam przyswoić sobie, tę wiadomość. To niemożliwe.
- Jesteś pewien? Nienawidzili mnie.
- Tak, ale każdy ma serce, Sally. Więc wracaj do zdrowia i pokaż tym suką jaką jesteś silna.- wybuchnęliśmy śmiechem.
To jest mój przyjaciel, w najgorszym momencie, zawsze wniesie jakieś plusy.
Słuchałam historii, które wydarzyły się, kiedy nie było mnie w szkole. Dowiedziałam się, że na początku ludzie gadali, że Justin mnie pobił, gdy przyłapał mnie w łóżku z innym. Później, że zrobił to ojciec, bo zaszłam w niechcianą ciążę. Ale jak policja udała się do szkoły i powiedziała co się stało, nagle zaczęli współczuć. Nie rozumiem ich zachowania, ale co się zrobi?Pielęgniarka przyniosła obiad, a gdy spojrzałam na to. Nie wiedziałam do końca co to jest. Zanim zdążyłam zapytaj, jej już nie było. Uznałam, więc, że to będzie zupa krem. I tego się trzymałam, kiedy to jadłam. Swoją drogą nie było, aż tak źle. Więcej przypraw i byłoby jeszcze lepsze.
Justin wrócił do mnie, wyglądające już tak jak zawsze. Nie mogłam się napatrzeć, jak biała koszulka przylega do jego ciała i mięśni. Twarz była rozluźnienia, a na ustach widniał szeroki uśmiech. Wyjął zza pleców bukiet czerwonych róż.
- Z jakiej to okazji?- spytałam, kiedy położył mi je na nogach.
- Po prostu, że jesteś.- schylił się musnął moje wargi.
Chciał się odsunąć, ale złapałam go za szyję i przytrzymałam, nie chcąc żeby odchodził. Przejechał językiem po mojej górnej wardze, a ja bez chwili zawahania pozwoliłam, aby dostał się do środka. Mruknęłam z aprobatą, chcąc pójść dalej. Jednak nie mogłam na nic liczy, dopóki jesteś tu.
- Obiecuje, że kiedy wyzdrowiejesz, nie wyjdziemy z domu, przez najbliższy tydzień.- uśmiechnął się, ostatni raz całując mnie.
Na mojej twarzy od razu pojawiły się rumieńce, oboje odwróciliśmy głowy w stronę drzwi, przez której weszły....
~~~~~~~~~~~
W następny czwartek rozdział nie pojawi się, gdyż zaczynam sprawdzanie tych udostępnionych.
Rozdział dodany: 2017-01-25
Słów: 104
Xx
CZYTASZ
Purpose ❤ JB
FanfictionNigdy nie myślałam, że mogę pokochać chłopaka mojej przyjaciółki....A staliśmy się dla siebie całym światem. Tylko za jaką cenę będziemy musieli zapłacić za możliwość bycia razem? Jesteś moim celem.... Okładkę wykonała ? JKFriz