~4 ✔

1.1K 32 4
                                    

  Przez większość drogi już nie rozmawialiśmy, co nie znacz, że panowała niezręczna cisza. Czułam się jakbym siedziała w samochodzie najbliższego przyjaciela i mam nadzieje, że on czuł to samo. Justin zaparkował przy szkole, wziął swoją torbę i wyszliśmy z samochodu.

- Idę się przebrać.

- Jasne, trzymam za was kciuk. - uśmiechnęłam się. 

Rozdzieliliśmy się i od razu poszłam na widownie. Rozejrzałam się, szukając twarzy Nick'a. Siedział w pierwszym rzędzie, ale czego mogłam się spodziewać.

- Witaj przystojniaku. - szepnęłam mu do ucha, siadaj na krześle.

- Sally! Co tu robisz? - zmrużył oczy. - Twój ojciec....- ściszył głos.

- Justin z nim rozmawiał i obiecał, że mnie odwiezie.

-Justin!? - zatkałam mu buzię. 

- Tak. - wywróciłam oczami.

- Zawsze wiedziałem, że jest coś pomiędzy wami. 

Dokładnie.Mur.

- Taaaa ja wiem, on po prostu jest miły.

- Justin i miły to się nie trzyma kupy, ale wolę go w tej wersji.

Chciałam już powiedzieć o tej troskliwiej wersji, ale przerwał mi głos trenera, który właśnie zapowiadał drużyny. Najpierw weszła nasza Złote Wilki, a późnej Czarne Kanarki. Zaczęłam szukać chłopaka z numerem 6, czyli Justin'a.

- Widzę Rayan'a - pisnął.

Blondyn odwrócił się w moją stronę i napotkał mój wzrok. Mimowolnie uśmiechnęłam się co odwzajemnił i puścił oczko. Poczułam jak policzki zaczęły mnie szczypać, co zakryłam swoimi włosami.

- Idzie do Ciebie. - szepnął, wstając do barierek, gdzie zaraz pojawił się Rayan.

- Co dostanę jak wygram? - usłyszałam delikatny, ale pewny głos Bieber'a. Podniosłam wzrok, a chłopak jeszcze bardziej się uśmiechnął.

- Najpierw wygraj. - wstałam i podeszłam bliżej niego. 

- Wygram. Nie wierzysz w moje możliwości?

- W co wierzę, to pozostawię Twoje wyobraźni. Skop im tyłki to wtedy pogadamy. - położyłam dłonie na jego silnych ramionach. Co ja wyprawiam?

- Buziak na szczęście i już mnie nie ma. - uśmiechnął się chytrze.

 Byłam pewna, że powiedział to tylko dlatego żeby wyprowadzić mnie z równowagi. Dobrze wie, że tego nie zrobię, bo nie chcę żeby ludzie zaczęli plotkować. Dzisiaj jednak nie dam mu tej satysfakcji. Wychyliłam się do przodu, składając pocałunek na jego policzku.

- No no księżniczko, umiesz zmotywować.- ostatni raz się uśmiechnął i poszedł na środek boiska. Gdzie kilka sekund później zaczął się mecz. 

Justin grał dość spokojnie, co jednak i tak go nie powstrzymywało od zabrania większości krążków. Sunął po lodzie jakby się tam urodził. Każdy ruch był z gracją a ja patrzyłam na to jak zahipnotyzowana. Nie zwracałam uwagi na innych. Był tylko Justin. Po pierwszej połowie nikt nie strzelił. Dopiero po rozpoczęciu drugiej nasza drużyna zaczęła wygrywać. Trzy strzały należały do samego Bieber'a, jedne do Rayan'a i jeden bodajże do Bill'a. 

Z dźwiękiem świadczącym koniec meczu rozległy się głoście okrzyki. Większość należała do tych zadowolonych.
Trener zaczą coś gadać jaki to nie jest dumny z naszych chłopaków, wręczył puchar kapitanowi, czyli Justin'owi i mu pogratulował. Podszedł do Czarnych Kanarków i każdemu z osobna ścisnął rękę, co później także zrobili chłopcy z naszej drużyny. Po tym wszyscy zaczęli wychodzi i my poszliśmy w ich ślady.
Nick i ja stanęliśmy przy samochodzie Justin'a czekając na nasze gwiazdy. Z daleko było słuchać ich śmiech, szli ramię w ramie prawie płacząc ze śmiechu. 

Purpose ❤ JBOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz