~22 ✔

896 36 1
                                    

"Żadna wielka miłość nie umiera do końca. Możemy strzelać do niej z pistoletu lub zamykać w najciemniejszych zakamarkach naszych serc, ale ona jest sprytniejsza- wie jak przeżyć"~Jonathan Carroll~

Justin uśmiechnął się szerzej i zatopił usta w moich.  Powoli zaczął wstawać, nie odrywając naszych ciał. Złapał mnie za pośladki i jednym szybkim ruchem podniósł do góry. Przy wejściu do namioty, wypowiedział wierszyk przekleństw, jakie to jest niski i drażniące. Ostatecznie położył mnie na moim ulubionym kocyku. 

- Jeżeli coś zrobię, od razu masz mi powiedzieć. Okej? - złapał kosmyk moich włosów i schował za ucho. 

-Okej.- szepnęłam, podnosząc się do jego ust.

Nie widziałam jego twarz, ale mogę się założyć, że się uśmiechnął. Siła z jaką oddał pocałunek, powaliła mnie na poduszkę. Objęłam go za szyję, nie zostawiając przestrzeni między nami. Co spowodowało ciche jęki z jego strony i zdecydowanie go rozumiałam. Ciepło, które pojawiło się w moim podbrzuszu było nie do opisania. Pozwalało mi się oderwać od niego jedynie na sekundy, aby złapać oddech.  W końcu moje dłonie powędrowały na jego plecy, aby później przeniosły się na pośladki blondyna. Długo nie myśląc włożyłam je za jego jeansy, gdzie moja ręce zacisnęły się na jego rozpalonej skórze. 

Sam Justin, ściągnął moją bluzkę i położył ją w kąt. Przyssał się do skóry idąc w dół, gdzie zatrzymał się przy pępku. Przełknęłam ślinę, wiedząc co już niedługo się wydarzy. Spojrzał w moje oczy, chyba wyczuwając moje chwilowe zdenerwowanie.  Pokręciłam przecząco głową, spychając go na bok i szybko siadając na nim okrakiem. Jego górna warga podniosła się do góry, jakby mówiła "to moja dziewczyna".  Miał dalej na sobie górne ubranie, co mi w tej chwili wydawało się kompletnie niesprawiedliwe. Podniosłam jej brzeg i chwile potem leżała już gdzieś obok.  Wróciłam do jego ust, co trochę ocierając się o jego krocze. Justin na pewno nie był zadowolony, że tak z nim pogrywam. Dobrze to maskował. Jednak jego jęki, które były na przemian z warknięciem niezadowolenia, tylko mi to potwierdzały.

- Nie będę się tak bawił.- zmienił naszą pozycję, tak jak ja chwilę przedtem. 

Wpatrywał się w moje oczy, a ja jak zahipnotyzowana nie zwróciłam uwagi, że właśnie pozbawia mnie spodni.  Dopiero jego  ręce na moim udzie, spowodowały ciarki i zrozumienie co się dzieje.  Pocałunki Justin'a, przeniosły się biodro, wewnętrzną stronę ud. Złapał za krawędź moich majtek i powoli, jakby bał się, że się wycofam, zaczął je ściągać. Nie wiem czy powinnam czuć się zawstydzona, w końcu pierwszy raz widział mnie nagą, bezbronną.  Nie czułam się tak. Wiem, że mogę mu ufać.

  Byłam jego. On był  mój. 

Przez tą chwilę jesteśmy tylko my. Nic z zewnątrz się nie liczy. To zostanie naszą tajemnicą. 

Nie musiałam długo czekać, żeby  i stanika się pozbył. Jedną ręką złapał za moją pierś. Ugniatał ją, a po między  palce wziął sutka i robił z nim dokładnie to samo.  Wiłam się pod nim, nie mogąc już wytrzymać. Robił to celowo. Kiedy on zupełnie ignorował mój obecny stan. Moje ręce powędrowały do rozporka jego spodni. I tak dopiero z jego pomocą je zdjęłam, ale chociaż ruszyliśmy dalej. 

- Jesteś niecierpliwa.- szepnął przy moim uchu.

- No dawaj, Bieber.- mówię i oblizuję usta. To zadziałało jak afrodyzjak. 

Justin zsunął swoje bokserki, ukazując już jego penisa. Gotowego do działania. Był duży, ale nie powodował strachu, raczej chęć  poczucia go w sobie. Wyjął prezerwatywę ze spodni, które  leżały zaraz przy nim i nasunął go na swoje przyrodzenie. Złapał za mnie kolana przyciągając mnie bliżej, brakowało kilku milimetrów, żeby znalazł się we mnie.

Na chwilę spojrzał mi w oczy, aby potem delikatnie zanurzyć czubek członka, następnie włożyć go całego. Czułam jakby rozrywał mnie od środka, a ból który wtedy czułam był potworny. Jednak z coraz szybszymi ruchami chłopaka przyzwyczajałam się do jego wielkości, a ból już ustępował. 

Nasze ruch zaczęły współgrać razem. Teraz już wiem, o co ludzie robią cały ten szum. To jest niezwykłe... i tak cholernie przyjemne. Wbiłam się w jego usta, hamując nasze jęki. Oplotłam go nogami, dzięki czemu, czułam go całego w sobie.  Ruchy Justin'a stawały się coraz bardziej chaotyczne, a kilka kropel potu pojawiło się na jego czole. Wbiłam paznokcie w jego barki, a on opierał ręce o ścianki namiotu. Sama zaczęłam czuć zwiększający się uścisk w brzuchu, kiedy już nie mogłam wytrzymać, doszłam jęcząc " Justin", a on zrobił to samo niemal w tym samym czasie. 

Opadł obok, normując swój oddech. Uśmiechnęłam się, przysuwając się bliżej niego. Oparłam głowę o jego pierś i wtuliłam się w jego ciało.

- Nie wiem czy powinienem, ale..... - spojrzał się na mnie i cicho szepnął.- Kocham Cię.

- Ja Ciebie też.- musnęłam wargami jego usta,  a on zaraz dodał swój język, przez co ten niewinny całuj zmienił się w gorący pocałunek. 

Nie mogę określi, o której, ale chwilę po tym na naszej polanie zrobiło się jaśniej, a warkot samochodu, oznaczał, że wrócili nasi przyjaciele. 

- Myślisz, że już śpią?- zawołał Rayan.

- Chcesz to sprawdź! Na pewno zobaczysz ich nago. Z resztą zobacz na ognisko. - Nick wydawał się bardzo rozbawiony.

- Nie ma ogniska!

- No właśnie.- jęknął.- Ale poradzimy sobie. 

- Będziemy pić!- dodała Meredith i jak zgaduję, zabrali się za rozpalanie. 

Zaśmiałam się cicho, całując zagłębie jego szyi. Podniósł rękę, na którą zaraz się położyłam. Zaczął jeździć palcem po moim brzuchu.

-Myślisz, że co by zrobili, gdybym wyszedł bez ubrać?- spytał niby żartobliwym tonem. 

- Padli by ze śmiechu.- złapałam ja jego policzek i przejechałam kciukiem.

-Sugerujesz coś?- podniósł się i zawisnął nade mną. 

Pokręciłam głową, wybuchając śmiechem widząc jego minę.  Uśmiechnął się chytrze, zniżając się do mojej szyi. Gdzie zaczął robić malinki, znowu zaczęłam się śmiać. 

- Chyba powtórka z rozrywki.- Nick uderzył o ścianę namiotu.

- Chcesz wynieść prezerwatywę?- zagadał Justin, na co mój przyjaciel od razu się zamknął i odszedł od nas. Sama zrobiłam się czerwona i wtuliłam się w zagłębie szyi chłopaka.

Drżącymi ustami całował moje ciało. W zupełnej ciszy i gęstniejącym mroku. Kawałek po kawałku, centymetr po centymetrze, milimetr po milimetrze. Ustami czynił mnie swoją. A tymi samymi ustami opowiadał o miłości. O tym,  że nie potrzeba mi skrzydeł bym mogła latać.... Tamtymi pocałunkami odbierał mi oddech, dając życie.



~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~


A kto mi zabroni wcześniej, i jak odzew będzie pozytywny, to jutro będzie jeszcze jeden. 😏

Nawet nie wiecie jak długo zbierałam się,aby napisać ten rozdział. Ale w końcu jest,więc miłego czytania :) A w kolejnym już przestanie być tak kolorowo.....


Rozdział dodany: 2017-08-23

Słów: 1020


Xx

Purpose ❤ JBOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz