~21 ✔

894 31 5
                                    

Wkroczyłam do domu jak burza, od razu poszłam do pokoju, gdzie wyjęłam torbę i zaczęłam pakować najpotrzebniejsze rzeczy na wyjazd. Nie wiedziałam jaka będzie pogoda, więc spakowałam kilka ciuchów na długi i kilka na krótki rękaw. Oczywiście znalazło się miejsce i na ulubiony strój Justin'a i na mój kocyk. 

- Naładowałam Ci power-banka. - weszła do sypialni, kładąc małe urządzenie przy torbie. - Ręcznik masz w łazience razem z kosmetyczką.

- Dziękuję, jesteś kochana.- uśmiechnęłam się, całując ją w policzek.

Wzięłam wszystkie rzeczy, które były mi potrzebne i kiedy upewniłam się, że wszystko włożyłam, zniosłam ją na dół. 

- Zdążysz jeszcze zjeść.- bardziej stwierdziła niż  powiedziała.

Usiadłam przy stole, gdzie czekało już na mnie spaghetti. Od razu przystąpiłam do jedzenia.

- Mam Cię zawieść?- spytała, siadając obok mnie.

- Nie, Justin powinien być. Tylko nie wiem o której.- westchnęłam.

- Wiesz....- przeciągnęła podchodząc do okna.- Właściwie już tu jest.

Zerwałam się z krzesła, stając przy mamie. Chłopak przechodził przez ulicę i krótko po tym zapukał do drzwi. Nawet nie zdążyłam się ruszyć, a mama już pobiegła. 

Chyba go polubiła.

- Usiądź przynajmniej na chwilę. - szła za nim, a jego mina, wołała o pomoc.

- Naprawdę nie mogę, kuzynka siedzi w samochodzie. - starał się jej przetłumaczyć.

- To niech przyjdzie.- nie dawała za wygraną.

- Mamo.- jęknęłam, podchodząc do nich.

- No dobrze, już idę. - wyrzuciła ręce w górę, w geście kapitulacji.

- Dziękuję.- szepnął, oplatając mnie ramieniem.

- Czasem jest upierdliwa.- z resztą jak każda matka.

Justin wziął moją moją torbę i otworzyła mi drzwi. Doszliśmy do samochodu, on podszedł schować bagaż, a ja usiadłam z przodu.

- Hej.- odwróciłam się do blondynki, która siedziała z tyłu.- Sally.

- Meredith.- uśmiechnęła się. - Już myślałam, że jedziemy po Jessice.- jęknęła.

- Spokojnie, nie ma jej w mieście.

- I bardzo dobrze, dalej nie wiem czemu się z nią spotyka.

- Jak się ją lepiej pozna, to nie jest taka zła.

- Nigdy nie lubię dziewczyn  Justin'a.

To ile on ich miał.

Nie zdążyłam już o nic zapytać, bo do samochodu wszedł blondyn. 

Większość drogi słuchaliśmy muzyki, ale kilka razy naruszyliśmy jakiś temat, jednak jakoś nikt nie był chętny, aby kontynuować.

Kiedy dojechaliśmy na miejsce, robiło się coraz ciemnej. Justin od razu przystąpił do rozkładania namiotu. Ja z Meredith zaczęłyśmy wyciągać pozostałe rzeczy.

- Będę jednak spała sama.- szepnęła.- Chłopak mnie wystawił.

- Ja mogę go zastąpić.- zaśmiałam się.

- I zostawisz Justin'a? Coś mi się nie wydaje.

- W sumie racja.

- Nie martw się, wiem, że mnie zabrał, żeby ktoś tam nie miał pretensji.- wzruszyła ramionami. 

Podjechał kolejny samochód i głośno zatrąbił.

- Stęskniliście się?!- krzyknął Nick, ledwo wychodząc z auta.

- Taaa, bardzo. A teraz pomóżcie mi!- odkrzyknął Justin. 

Nick cicho jęknął, ale podszedł do niego, a po nim zaraz i Rayan. I dzięki ich pomocy, po niecałych piętnastu minutach, stały już trzy namioty. 

- Jeszcze jakieś drzewo na rozpałkę.- powiedział Rayan i bez jakiegokolwiek sprzeciwu każdy zaczął wchodzić w głąb lasu. 

Kiedy ja miałam to zrobić, zostałam pociągnięta i przyparta do drzewa. Gęstniejący mrok zakrywał większość twarzy Justin'a, nadając mu nutkę tajemniczości. Musnął moją żuchwę, przechodząc na szyję. 

- Od rana mam na Ciebie ochotę, kiedy tylko założyłaś te leginsy.- przejechał ręką po moim boku, zatrzymując ją na mojej pupie.

- Miałbyś okazję, kiedy zostalibyśmy sami.- szepnęłam zarzucając ręce na jego szyi.

- Nie znasz moich możliwości. - uśmiechnął się. 

- Nie żebym przeszkadzała, ale więcej.... drzewo.- zaśmiała się Meredith.

Odsunęliśmy się od siebie i od razu wzięliśmy się do zbierania.  Podniosłam kilka patyków, ale przez większość czasu tylko udawałam, że coś robię. Więc jak tylko nadarzyła się okazja wróciłam na polane i rzuciłam to  co znalazłam. 

Chłopacy nosili po kilkanaście i kiedy uzbierała się kubka, zaczęli rozpalać ognisko. Usiadłam na jednej kłodzie, zaraz przy Mer. 

- Nie jest Ci zimno?- spytał, kiedy ognisko nabierało wielkości.

Zaczęło już trochę wiać, ale jakoś znacząco mi to nie przeszkadzało. Było idealnie. 

- Jest dobrze.- uśmiechnęłam się, opierając głowę o jego ramię. 

- Justin wziąłeś jakiś alkohol?- zagadał Rayan, powstrzymując śmiech. Blondyn wystawił mu środkowy palec.

- Przyjechałam tu odpocząć, nie się napić.- wyjaśnił z uśmiechem.

- Taaa jasne.- bąknęła Meredith, dostając kuksańca w bok.- Ale skoro mowa o alkoholu, macie coś?

- Liczyłem, że Justin coś weźmie. - wzruszył ramionami. 

- Czyli jedziemy do sklepu.- Nick poderwał się z miejsca.

Od kiedy on jest taki chętny? 

- Powinniśmy być na godzinę, może więcej.- Rayan puścił mi oczko. 

- Chodźmy.- Nick zgarnął dwójkę do  samochodu. 

- Widzisz....- szepnął, kładąc dłoń na moim kolanie.- Ja załatwię wszystko.

Ta noc zapowiada się interesująco.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

FRIENDS

Słyszeliście już ? Mam ją na dzwonku i zarówno moi sąsiedzi jak i rodzice i przyjaciele mają mnie dość. 😈Kocham tego wariata!

Co do rozdziału, mam nadzieje, że wam się podoba-- myślicie, że w następnym rozdziale zrobią tą ?


Rozdział dodany: 2017-08-17

Słów:  746


Xx

Purpose ❤ JBOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz