Wyjechałem z domu z piskiem opon, nie zważając na ilość cyfr na liczniku. Chciałem być przy niej jak najszybciej. Będąc na światłach pukałem w kierownicę, czekając aż będę mógł ruszyć. Wbiegłem do szpitala, szybko szukając recepcji.
- Gdzie leżę Sally Johns?- wepchnąłem się przed innych ludzi.
- Jest kolejka, stań na końcu.- odpowiedziała starsza kobieta, wracając do rozmowy z innym mężczyzną.
- Śpieszę się, proszę mi powiedzieć i już mnie nie będzie.- uderzyłem pięścią o stół.
- Każdy tu się spieszy.- była coraz bardziej zdenerwowana.
- Pani nie rozumie! Przywieziono tu moją dziewczynę z napadu, nie wiem w jakim jestem stanie. Chcę po prostu być już przy niej.- spojrzała na mnie i wyjęła kartkę pacjentów.
- Sally Johns?- powtórzyła, na co od razu pokiwałem głową. - Powinna by w stali 112, na drugim piętrze.
Zanim zdążyła skończyć, podbiegłem już do windy i wcisnąłem odpowiedni guzik. Czas dłużył się niemiłosiernie, wkurzony wbiegłem po schodach, wiedząc, że będę tam szybciej. Rozejrzałem się, szukając numeru pokoju. Otworzyłem drzwi, ale sala była pusta.
- Jest na badaniach.- powiedział słaby głos za mną.
Odwróciłem się, jej matka siedziała na krześle z opuszczona głową. Wolnym krokiem ruszyłem do niej i usiadłem obok. Objąłem ją ramieniem i przysunąłem do siebie.
- Wszystko będzie dobrze.- starałem się ją pocieszyć.- Tylko niech Pani mi powie, co się stało.
- Naprawę nie wiem. Musimy czekać aż się obudzi.- westchnęła.
Na sali rozległ się szmer głosów, a na korytarz wjechało łóżka z Sally. Obok szedł lekarz i coś notował. Od razu poderwaliśmy się z miejsc i podeszliśmy.
- I co z nią?- spytała.
Spojrzałem na jej twarz i coś przekręciło mi się w żołądku. Jej twarz była pokryta siniakami i ranami. Nie przypomniała dziewczyn, z którą kłóciłem się kilkanaście godzin wcześniej. Leżała nieruchomo, jej klatka piersiowa unosiła się co trochę.
- Zrobiliśmy rentgen, na szczęście wszystko jest w porządku z kręgosłupem. Rana w boku, nie była głęboka, więc ją zszyliśmy. Niestety ma połamane dwa żebra, i jak widzieliśmy na badaniach są odłamki. Więc musimy stale ją monitorować, czy czasem nie przemieściły się. - podłączyli jakieś urządzenia po czym zostawili nas samych. - Trzeba być dobrej myśli. To młoda kobieta.
Uśmiechnął się, po czym ruszył za resztą personelu. Usiadłem obok niej, łapami ją za dłoń.
- Kto mógł to zrobić? Pani mąż jest poza miastem?- wiem, że mogę ją tym urazić, ale kto inny mogły to zrobić.
- To nie może być on.- szepnęłam.
- Jest Pani pewna?
- To nie on.- powiedział cichy, zachrypnięty głos tuż obok nas.
- Sally!- krzyknąłem, przystępując się bliżej niej.- Jak Cię czujesz? Coś Cię boli? Kto to był? Boże jak Cię przepraszam.- moje myśli zaczęły buzować.
- Spokojnie.- jęknęła.- Mamo możesz wezwać policję, puki pamiętam.- od razu wyszła z sali, zostawiając nas samych.
- Kocham Cię tak bardzo. Przepraszam za wszytko, jakbym ci powiedział, byłabyś ze mną. Przepraszam.- niemal szlochałem.
- Nie, to nie jest niczyja wina. Jak nie dzisiaj to kiedyś indziej.- chwyciła moją dłoń, lekko się krzywiąc.
- Nie wiem co bym zrobił, gdybym Cię stracił.....- przerwała mi.
CZYTASZ
Purpose ❤ JB
FanfictionNigdy nie myślałam, że mogę pokochać chłopaka mojej przyjaciółki....A staliśmy się dla siebie całym światem. Tylko za jaką cenę będziemy musieli zapłacić za możliwość bycia razem? Jesteś moim celem.... Okładkę wykonała ? JKFriz