#34

148 8 4
                                    

Stałam przed lustrem ze złym humorem oglądając mój brzuch.

– To dopiero początek trzeciego miesiąca a mój brzuch jest już tak duży! – marudziłam prawie płacząc – Zaraz wszyscy zaczną coś podejrzewać i nie uda nam się utrzymać tego, jak narazie, w tajemnicy.

– Skarbie – popatrzył mi w oczy – nieważne jak wielki będzie twój brzuch pod koniec ciąży, nieważne jak będziesz wyglądała po niej, nieważne jak będziemy mieć mało czasu dla siebie kiedy nasze dziecko pojawi się na świecie. Ja będę cię kochał zawsze, a inni niech myślą co chcą – pocałował mnie.

Czułam się tak jakoś dziwnie, niby dobrze, ale jednak tak bardzo denerwowałam się czymś. Chyba sama do końca nie wiedziałam czym.

***

– Magda! Co się, do cholery, z tobą dzieje?! Nie można nawet porozmawiać, bo się zawieszasz – krzyknęła na mnie Iga.

– Przepraszam, nie mogę się skupić ostatnio.

– Zauważyłam. To jak, mogę ci dać Aleksa? Naprawdę nie mam co z nim zrobić.

– Ta jasne, spoko – westchnęłam i pospiesznie wyszłam z pokoju nauczycielskiego​.

Pobiegłam jak najszybciej na dwór, żeby odetchnąć świeżym powietrzem. Zrobiło mi się słabo i niedobrze. Miałam nadzieję, że chłodny podmuch wiatru jakoś mnie uspokoi.

– Przeziębi się pani – powiedział Hubert wchodząc do szkoły, a jego dziewczyna szturchnęła go łokciem w bok.

– Katar i tak mniej szkodzi niż nerwy w pracy – szepnęłam niezwracając uwagi, że usłyszą.

– Mam kogoś grzecznie uspokoić? – uderzył pięściami o siebie.

– Na głos nie mogę tego powiedzieć, ale musisz się domyślić – chodziło mi o Sebastiana, który jak zawsze zachodzi mi za skórę.

Weszłam z powrotem do budynku, bo zrobiło mi się bardzo zimno.

***

– Pomoże mi pani?

– W czym ci pomóc kochany Hubercie? – podeszłam do jego ławki.

– Co mam kupić dziewczynie na walentynki?

– Na lekcji musisz zadawać takie pytania? – kiwnął twierdząco głową – Ja w zeszłym roku dostałam zegarek takiej mało znanej norweskiej projektantki, a ja dałam album ze zdjęciami, których mamy pełno. Ale ty możesz dać coś zupełnie innego! Liczy się gest!

– Moja dziewczyna tak nie uważa – Ada zrobiła się cała czerwona, a cała klasa śmiała się. No cóż.

Zadzwonił dzwonek. Usiadłam na ławce.

– Co się z tobą dzieje?! Czemu wybiegasz z pokoju jak rozmawiamy?

– Źle się czułam i bałam się, że po prostu padnę. Przepraszam – Adam posiadł się do mnie i objął mnie.

Westchnęłam. W mojej głowie działo się coś dziwnego. Sama do końca nie wiedziałam co. Miałam takie dziwne uczucie, że zawiodłam kogoś bliskiego, że zraniłam kogoś ważnego. Na lekcji starałam się nie dawać po sobie poznać, że jest ze mną źle. Cała klasa gadała o jakiejś dziewczynce, która popełniła samobójstwo.

– Depresja to choroba dzieci, którym rodzicie nie kupili nowych zabawek. Dorosły człowiek umie panować nad emocjami – powiedział, któryś z uczniów mojej klasy.

– To tak jakbyś powiedział, że nowotwór to choroba starych ludzi, którzy i tak niedługo umrą. Nie ma w tym sensu! Depresja dotyka osób słabszych psychicznie i jest bardzo poważną chorobą – rozpoczęłam ostrą wymianę poglądów.

– A pani miała depresję? Niech pani o niej opowie! Czym została wywołana?

– Dzieci! Ja nie muszę się wam z niczego zwierzać, nie muszę wam opowiadać o moich upadkach i małych końcach świata, a was nie powinno to interesować! Nie wysyłajcie nosa w nie swoje sprawy, bo możecie tym kogoś urazić!

– O to chodzi – westchnął Sebastian.

– Chodzi ci tylko o to, żeby ktoś cierpiał? Pójdź do psychologa, bo to jest naprawdę niebezpieczne.

– Sugeruje pani, że jestem wariatem?

– Sugeruje tylko, że powinieneś pójść do specjalisty. To taki sam lekarz jak inni – na chwilę nastąpiła cisza, po której znowu zaczęli rozmawiać o tym samym. Usłyszałam też, że samobójcy to tchórze, którzy nie umieją zająć się swoimi sprawami – Nigdy nie wolno nazywać ich tchórzami! To ludzie, którzy się zabili, a ile trzeba mieć odwagi, żeby skończyć ze swoim życiem?! Dlatego niektórzy muszą się napić albo naćpać zanim się zabiją. Do cholery jasnej to nie jest proste!

– Opisuje to pani, jakby sama pani to przechodziła – westchnęła jakaś dziewczyna.

– To chyba nie jest ważne, czy miałam depresję, czy chciałam się zabić. Mogę mieć swoją opinię. Nie muszę być politykiem, żeby mieć własne zdanie na temat polityki.

– To jest głupota – do rozmowy powrócił Sebastian – Podziwia pani samobójców za ich odwagę?!

– Samobójcy zostawiają po sobie kochającą matkę, ojca, dziewczynę, siostrę, babcie, przyjaciół w żałobie. Oni już zawsze będą zastanawiać się "Jak to możliwe, że nie zauważyłam, że ma problemy?", ale na ich pytania już nikt nie odpowie. Śmierć zawsze boli. Oni są egoistami, myślą tylko o sobie, ale są też odważni. Chyba nie każdy z was tak po prostu się zabije? Nie należy ich podziwiać, należy o nich pamiętać.

– A według mnie to kretyni.

– Na miłość Boską! Kiedy zaczniecie oceniać innych sercem, a nie oczami? To jest już żałosne.

W ten właśnie sposób spędziłam godzinę wychowawczą. Na rozmawianiu o śmieci i bronieniu własnego zdania. Zmęczona poszłam do samochodu, w którym czekał na mnie Adam.

– Chciałbym zabrać cię na romantyczną randkę w blasku świec – pocałował mnie w czoło.
Pojechaliśmy do domu. Powiedział, żebym się przygotowała, a on zrobi resztę.

Ubrałam się w najlepszą kieckę, w której nie widać mi brzucha i zrobiłam szybki makijaż.

– To gdzie idziemy? – zapytałam.

– Do salonu – na początku myślałam, że żartuje, ale okazało się, że zrobił pyszną kolację przy blasku świec u nas w pokoju – Szef kuchni poleca dziś spaghetti. Mam również szampana – wyciągnął zza pleców butelkę piccolo i popatrzył na etykiete – Rocznik bierzący, smak pomarańczowy – Śmiałam się z niego niesamowicie.

– Wiesz jak ja cię kocham?

Jedzenie było pyszne i w jednym momencie nie ważne były wszystkie moje wcześniejsze wspomnienia, bo chcę pamiętać to wyjątkowe spotkanie z nim.

– Musimy kupić dom, albo chociaż większe mieszkanie. Nie zmieścimy się tu w trójkę.

– Kochanie! Ja nie mam zamiaru się nigdzie przeprowadzać. Twoje nieużywane biuro zmienimy na pokój dla dziecka.

– Ale ja tam kartkówki sprawdzam!

– Sprawdzisz w pokoju, a twoje dziecko nie będzie spało na stole w salonie.

– No dobra, robię to tylko dla was – pocałował mnie w brzuch.

NauczycielkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz