#44

140 8 5
                                    

Nogi trzęsły mi się ze strachu. Wysiadłam z pociągu w Warszawie i kierowałam się do kawiarni w której umówiłam się z tą kobietą. Dawno się tak nie denerwowałam. W głowie odliczałam do dziesięciu, żeby się uspokoić. Nie działa. Siedziałam przy stoliku. Duży zegar na błękitnej ścianie pokazywał, że jeszcze dziesięć minut. Czas leciał i ani na chwilę nie chciał się zatrzymać. Mam ochotę wyjść i uciec. Nie chcę rozmawiać. Kto mnie do tego zmusił? Do kawiarni weszła niewiele wyższa ode mnie w średnim wieku kobieta o czarnych krótkich włosach. Zmieszała w moim kierunku. To moja matka. Chyba zapomniałam jak się oddycha. Ona miała ułatwione znalezienie mnie. Widziała, że jestem w zaawansowanej ciąży, a ja o niej nic.

- Dzień dobry, Karolina Glinka, a ty Magda prawda? - usiadła na przeciwko mnie - Który to już miesiąc? -spojrzała na brzuch -Pięknie wyglądasz. Ja już w piątym miesiącu wyglądałam jak wieloryb wyrzucony na plażę i tak się też czułam.

Rozmawiała ze mną jakbyśmy były najlepszymi przyjaciółkami i znały się od zawsze. A prawda jest taka, że ja jej nawet nie poznaję. Czuję się jak z zupełnie obcą osobą, która pomyliła mnie z kimś innym.

- Początek siódmego. A jaką to ważną sprawę ma pani, że szuka mnie po dwudziestu ośmiu latach od porzucenia?

- Wiem, że możesz się złościć, ale nie miałam innego wyjścia. Posłuchaj mnie. Miałam wtedy dwadzieścia lat. Byłam na pierwszym roku studiów i wtedy oświadczył mi się Tomek. Planowaliśmy wspólną przyszłość. Ślub, dom, dzieci - ostatnie słowo mocno podkreśliła - Byłyśmy szczęśliwa parą. Ze ślubem czekaliśmy aż skończę studia, ale dwa miesiące po oświadczynach dowiedziałam się, że jestem w ciąży. Kiedy szok już opadał oboje byliśmy szczęśliwi. Odliczaliśmy dni do twojego przyjścia. Sama pewnie teraz to czujesz - prawdziwą radość i miłość jakiej nie znało się nigdy wcześniej. Tomek nas kochał. Codziennie przynosił mi kwiaty, albo czekoladki, co przyczyniło się do mojego wielorybiego wyglądu. Chodziliśmy kupować ci różne ubranka. Ja głównie różowe, on błękitne. Marzył o synie, ale z córki też się uciszył. Spróbowałby nie - zaśmiała się.

- Ale co się stało? Dlaczego mnie pani zostawiła skoro tak mnie kochaliście?!

- Ponad tydzień przed planowanym terminem wracaliśmy późnym wieczorem z randki. Mieliśmy wypadek. Uderzyła w nas taksówka. Tomek zginął na miejscu, nas zawieźli do szpitala. Zrobili mi cesarkę i operacje nogi. Oprócz tego byłam trzy dni w śpiączce i potem tydzień w szpitalu. Tobie, nie wiem jakim cudem, nic się nie stało. Kiedy już wyszliśmy, wpadłam w depresję, piłam i nie mogłam sobie poradzić ze śmiercią ukochanego i opiekowaniem się jego dzieckiem. To była prawdziwa miłość. Taka jak na filmach. Byłam gotowa za nią zabić. Oddałam cię, bo nie dawałam rady. Ubrałam cię w różowe śpioszki z króliczkiem i niepotrzebnie przykryłam kocem, bo noc była gorąca. Do ubranka przykleiłem ci karteczkę. Napisałam na niej twoje imię, które wymyślili Tomek podczas wycieczki do zoo, jego nazwisko, datę urodzenia i moje dane, żeby nigdy ci ich nie powiedzieli. Bałam się, że będziesz mnie nienawidzić za moje problemy. Dalej się boję. Oddałam wszystkie zabawki, meble i ubranka, które ci kupiliśmy do domu dziecka. Co roku kupowałam coś dużego dla was. Chciałam ci wynagrodzić.

- Ale dlaczego teraz przestała się pani bać? Dlaczego chcę się pani ze mną spotkać? Dlaczego tak nagle?

- Męczą mnie wyrzuty sumienia. Ułożyłam sobie życie. Od niedawna mam męża, ale to nie jest ta sama miłość. To raczej coś na zasadzie przyjaźni. On wie, że go nie kocham. Mam dom, psa i chcę mieć moje dziecko.

- Pani dziecko?! Pani mnie tylko urodziła! Tylko dziewięć miesięcy nosiła. Wiem, że czasem jest to trudne, ale to ledwie ułamek prawdziwej pracy. Wychowali mnie opiekunowie z domu dziecka. Nauczyli mnie mówić, chodzić, pisać. Podawali leki kiedy byłam chora i rozmawiali ze mną kiedy miałam problemy. Chociaż to nie zastąpiło mi prawdziwej rodziny jestem im za to wdzięczna, bo mogli nas olać. Traktować jak w innych ośrodkach, a często robili więcej niż od nich wymagano. Zostawali po pracy, naginali regulamin, żebyśmy czuli się jak najlepiej. To byli prawdziwi, czuli ludzie. Kiedy szłam do licem musiałam się przenieść do innego domu dziecka. Nie wiem dlaczego, ale to nie ważne. Tam opiekunowie byli inni. U nich nie było regulaminu, a nawet jeśli był to nikt nie sprawdzałby go. Było tam pełno ćpunów, zboczeńców i alkoholikowi. Tych zapamiętałam najbardziej. Jeden z nich manipulował mną. Wydawałam wszystkie moje pieniądze na wódkę dla niego, a kiedy się skończyły bił mnie, a ja i tak go kochałam. Pewnej nocy przeciął. Nie chcę, pani zadręczać szczegółami, ale po tej nocy chciałam popełnić samobójstwo. Jak widać nie wyszło. Kiedy tylko zdałam maturę wyprowadziłam się. Studiowałam, potem znalazłam pracę, a z nią miłość mojego życia. Zaraz będziemy mieć dziecko i w dalekiej przyszłości planujemy ślub. Jest nam cudownie, e od niedawna moje koszmary nocne wróciły i powróciła panika o głównym temacie "Kim właściwie jestem i co zrobiłam rodzicom, że mnie porzucili?". Teraz, kiedy zna pani historię mojej traumy, dalej uważa pani, że jestem pani dzieckiem?

- Wiem, że nie było mnie w najważniejszych momentach twojego życia, ale wybacz mi! Chcę wszystko naprawić!

- Potrzebuje pani mojej krwi, nerki, szpiku, płuca, wątroby? I tak nie mogę jej teraz oddać, bo jestem w ciąży. To nie możliwe, że tak bezinteresownie...

- Ja naprawdę... Mam dorosłą córkę i chciałabym nadrobić to wszystko - zaczęłam głaskać się po brzuchu mocniej i wolniej. Tak synu, to jest idealny moment na zabawę z mamą.

- A ja wreszcie ułożyłam życie do kupy i chcę mieć święty spokój! Zjawiła się pani tak nagle. Nie chcę pani robić wyrzutów, ale nie jest pani w stanie nadrobić tego wszystkiego: prezentów urodzinowych, przytulania podczas burzy, buziaków na dobranoc, wycieczek rowerowych, pomocy w nauce, bliskości w Boże Narodzenie, oglądania gwiazd , wspólnych wakacji. Wiem, że było pani ciężko po utracie narzeczonego, ale gdyby pani mnie kochała nie pozwoliłaby mi cierpieć.

- Do jasnej cholery, nie pani tylko matka!

- Matką nazwałbym kobietę, która mnie wychowała i nauczyła wszystkiego co ważne, a pani tylko mnie urodziła, to zupełnie co innego.

- Jeśli już dojdziesz do siebie, urodzisz, hormony uspokoją się, a ty stwierdzisz, że chcesz to naprawić - zadzwoń. Nie będę robiła nic na siłę. Zadzwoń, kiedy uznasz, że już pora.

Zostawiła wizytówkę i pieniądze za swoją kawę.
" Katarzyna Glinka - lekarz stomatolog".

Zadzwoniłam do Adama opowiedzieć mu o wszystkim i kupiłam bilet na najbliższy pociąg. To już koniec, a czuję to samo co kiedyś. Chyba rozdrapałam największą ranę na sercu. Już ponad dwudziestoletnią. Zaraz się wykrwawię.

NauczycielkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz