#47

124 8 1
                                    

Po szkole chodziłam już uśmiechnięta. Jakoś nie przerażał mnie stos papierów do wypełnienia, uczniowie chcący poprawić wszystkie oceny, rodzice przychodzący na skargę, bo "Mój synek jest taki mądry! To nie możliwe, że ma dwójkę z chemii". I inne rzeczy związane z kończącym się rokiem szkolnym. Co roku wizja tego wszystkiego wywoływała u mnie ciarki na plecach, a teraz jestem wyjątkowo spokojna.

Luźna, zielona sukienka w kwiaty opadająca na mój brzuch wyróżniała się na tle szarej i nudnej szkoły. Uczniowie nie szukali miejsc gdzie mogą zapalić. Wszyscy grzecznie siedzieli w sali nawet na przerwach. Było ich mało. Tylko osoby z zagrożeniami, a i tak nie wszystkie.

– I jak skarbie, dobrze się czujesz? Bo wyglądasz fenomenalnie! Jak tak na ciebie patrzę, to zaszłabym jeszcze raz w ciążę!

Iga tak bardzo cieszyła się moim uśmiechem. Widać, że tęskniła za tym pięknym czasem. Zajebiście trudnym, zwłaszcza dla kobiety pracującej, ale pięknym. Troszkę bardziej nerwowym, bo "Ale na pewno wszystko spakowałam? Czy już wszystko gotowe?" i trochę piękniejszym, bo czuję te wszystkie jego ruchy, kopnięcia. Męczącym, bo to jednak ja muszę dźwigać ten wielki brzuch i znosić ciosy w pęcherz, nerki, żołądek, ale przede wszystkim z niecierpliwością czekamy na tego małego potworka, który już za chwilę z nami zamieszka. Kocham go.

– Na razie wyjątkowo dobrze – uśmiechnęłam się – Bestia jeszcze się nie obudziła.

– Co, młody lubi boksować?

– I to jak! Wczoraj do trzeciej kopał, robił fikołki i dawał mamusi z łokcia. Dopiero jak Adam kazał mu iść spać to się ogarnął.

Zadzwonił dzwonek. Poszłam do klasy na lekcje z pierwszą klasą. Obecna garstka uczniów była podzielona na dwie grupy. Jedna grała w państwa - miasta z tyłu sali, a ja udawałam, że tego nie widzę, a druga poprawiała stare sprawdziany.

– Mogę? – do sali niepewnie zajrzał narzeczony, który miał okienko i zapewne nie wiedział co ma z nim zrobić.

– Pewnie, wchodź. Pomożesz mi sprawdzać zeszyty mojej klasy – usiadł w pierwszej ławce obok mojego biurka.

– Liczyłem na rozmowę, ale okej.

– Możemy rozmawiać pracując. Tu masz odpowiedzi do grupy A. Jeśli w zadaniach otwartych jest dobry wynik, a obliczenia inne niż tu to odkładasz na bok. Sawiaj plusy tam gdzie dobrze, a minusy gdzie źle.

– Tego ostatniego akurat nie musiałaś tłumaczyć.

– Sory, jestem przyzwyczajona do tego, że w pracy o każdego mówię jak to kretyna – szepnęłam, żeby nikt nas nie słyszał.

– Rozumiem. Mam podobne. Kotek, dobrze się czujesz? Wszystko okej z Frankiem?

– A co? Źle wyglądam? Czuję się bardzo dobrze.

– Martwię się tak po porostu, no bo wiesz, że cię kocham i chcę dla ciebie jak najlepiej?

–Skup się na sprawdzianach, bo mi jakiś błąd zrobisz.

Siedzieliśmy razem w papierach od czasu do czasu patrząc na dzieci i rzucając coś do siebie, ale chciałam jak najwięcej zrobić w pracy, żeby w domu mieć spokój i móc poświęcić więcej czasu dla bliskich. Dzisiaj chcieliśmy pojechać do sklepu, żeby kupić jeszcze jedną paczkę pampersów i przy okazji pewnie jakieś ubranko dla młodego. Kupiłam mu chyba więcej ubrań niż sobie w ciągu ostatnich trzech lat.
Wyszliśmy na przerwę. Jeszcze ostatnia godzinka i wolne. Franek zaczął fikać koziołki, więc mój brzuch co chwilę przyjmował inny kształt. Adam położył na nim rękę.

NauczycielkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz