Obudziłam się rano powtarzając sobie: "To tylko jeden dzień, jeden dwudziestoczterogodzinny odcinek czasu, który musisz przetrwać". Boję się wstać, boję się dnia, codziennie rano boję się otworzyć oczy, ze strachu przed świtem, zupełnie nie wiem co robić z nadchodzącym dniem. Niby mam jakieś obowiązki, a przecież - pustka, jakby zupełnie nie miało znaczenia, czy wstanę, czy nie wstanę, czy zrobię coś, czy nie. Ruszyłam dupsko, żeby iść do prżacy. Musiałam złożyć wszystkie kawałki mojego serca chociaż na te kilka godzin. Było mi tak strasznie źle. Bałam się powrotu do szkoły, że wszyscy będą wiedzieć co się stało, albo co gorsza będą mnie wypytywać, o to co się działo, lub mój stan zdrowia. Jak zawsze poszłam do pokoju nauczycielskiego. Nikt się do mnie nie odezwał. Bali się? Ale czego? Jak zareaguje, po tym się ze mną stało? Czy mam depresję? Kurde, nawet zwykłe "cześć" uszczęśliwiłoby mnie. A tak, czuje się jak śmieć. Nawet przyjaciele nie chcą ze mną gadać. I kto tu powie, że jestem normalna? Rozebrałam się i poszłam na drugie piętro do mojej sali. Miałam ochotę się popłakać. Znowu mam się dość. Gdybym porządnie zakończyła swoje życie w liceum nie byłabym tu. Nie musiałabym przez to przechodzić. Mogłabym teraz leżeć w brązowej, gładkiej jak wspomnienia trumnie i spać już wiecznie. Mieć w dupie co się teraz dzieje. Siedziałam trzymając twarz w dłoniach. Gdybym miała makijaż, właśnie spłynąłby ze mnie. Zadzwonił dzwonek.
– Jak ja się za panią stęskniłem! – usłyszałam Huberta.
Podniosłam głowę i przeleciałam wzrokiem całą klasę.
– Mieliście może jakąś matematykę podczas mojej nieobecności?
– Ani matmy ani chemii.
– Hubert, mogę porozmawiać z tobą na przerwie?
***
– Coś się stało?
– Powiedz mi, tylko szczerze, czy chodzą po szkole jakieś plotki i moim ostatnim wolnym? Muszę wiedzieć.
– No yyy...
– Proszę cię, to dla mnie cholernie ważne. Nikt nie chcę mi powiedzieć na czym stoję.
– Ale ja nic nie wiem. O pani, o tobie nic nie słyszałem. Wiem tylko, że byłaś w szpitalu. Kot pilnował, żeby nie było plotek, może twoja klasa coś mówiła?
– Dziękuję ci.
Wyszłam na resztkę przerwy na korytarz. Iga jak tylko mnie zobaczyła przytuliła mnie.
– Radzisz sobie, kochana? – szepnęła.
– Jak widać nie, siedzę sobie po cichutku i patrzę jak moje życie rozpada się na kawałki. Straciłam narzeczonego, dziecko i wszystko co dla mnie ważne. Zresztą nie muszę nic mówić, przecież widać jak jest – szepnęłam, po czym zaczęłam znowu po cichu ryczeć dalej nie puszczając przyjaciółki z uścisku.
– Jesteś silną kobietą i dasz sobie radę, przetrwałaś tyle strasznych rzeczy, że musisz dać radę. Byłaś na samym dnie, czułaś ból psychiczny i fizyczny. Chciałaś się zabić i modliłaś się o śmierć. Ja wiem co czujesz, że jest ci źle, ale będzie lepiej. Naprawdę. Skarbie, będzie już tylko lepiej.
– Kurwa, wiesz co? Marzę o tym, żeby to co się dzieje okazało się jednym pierdolonym złym snem i że zaraz obudzę się koło niego i będzie jak kiedyś. Tak dobrze. Ale dalej wszystko się pieprzy. Prawie w ogóle nie rozmawiamy ze sobą. Jesteśmy dla siebie jak obcy. Zupełnie się nie rozumiemy.
– Macie kryzys, ale po czymś takim, nie dziwię się. Dacię radę, bo kochacie się. Tylko Magda, daj sobie wreszcie pomóc, bo znając ciebie nie dopuszczasz do siebie nikogo, a później ryczysz, że nikt ci nie pomaga.
CZYTASZ
Nauczycielka
ChickLitPewien nastolatek wciąż wierzy, że jego nauczycielka z liceum odwzajemnia jego uczucie. Nie wie, że jest zakochana w nauczycielu angielskiego i męczy ją powracający koszmar młodości. Nie radzi sobie ze samą sobą. Wciąż szuka wsparcia i bezpieczeństw...