#9

297 14 7
                                    

Klasa siedziała już w autokarze, który miał nas zawieść na lotnisko Chopina w Warszawie, gdzie następnie mieliśmy pojechać do Londynu. Jak chyba każdy nauczyciel na wycieczce usiadłam z przodu. Adam sprawdził obecność poczym usiadł obok mnie i wyruszyliśmy. Oparłam głowę o szybę było bardzo wcześnie, więc niewyspana próbowałam choć na chwilę wrócić do krainy snów.

- Obudź mnie jak się wyśpie - szepnęłam do narzeczonego.

Wyjątkowo nie męczyły mnie poranne mdłości spowodowane ciążą. Po raz pierwszy odkąd się o niej dowiedziałam.
Po chwili odpłynęłam.

Kuba (uczeń)

Tygodniową wycieczkę za granice czas zacząć! I to jeszcze z kim! Z moją jedyną miłością! Z tego co wiem w planach jest basen, więc będę mógł zobaczyć ją prawie nago! Ulka jak zawsze nie odkleja się ode mnie. Lubię to, że jest przy mnie w każdym momencie. Pomaga mi i wie o mnie wszystko. Zresztą ja o niej też. Oderwała się od telefonu i popatrzyła na mnie.

- No co - zapytałem w końcu.
W odpowiedzi pokazała zdjęcie z instagrama jej idola Luka z zespołu 5SOS.

- Kocham go - krzyknęła przytulając Samsunga.

Ja wyciągnąłem tylko notes, w którym zacząłem szkicować dziewczynę. Rysowanie nie wychodziło mi idealnie, ale lubiłem to robić. Odrywało mnie to od moich problemów.

Magda

- Jak tam krewetka - denerwowało mnie, że tak mówił o naszym dziecku, ale był przy tym wyjątkowo uroczy.

- Dziś daje matce odpocząć - powiedziałam zgodnie z prawdą.
Czułam się dobrze, nie muliło mnie.
Zapięłam pasy, bo samolot właśnie ruszał. Wyjrzałam przez okno, żeby to zobaczyć. Pierwszy raz leciałam za granicę. Oparłam się o ramię ukochanego. Cieszyłam się, że mogę wyjechać na wycieczkę. Miałam nadzieję, że dobrze się zabawie, poprawie relację z klasą i zwiedzę chociaż kawałek Londynu mimo, że będziemy mieszkać poza nim. Marzy mi się zobaczenie London Eye na żywo i już niedługo to marzenie się spełni.

- Na pewno wszystko dobrze? Taka małomówna dzisiaj jesteś - położył swoją dłoń na moim udzie.

- Jest okej, Adaś nie martw się tak o mnie.

Zamknęłam oczy i wyobrażałam sobie scenę naszego ślubu. Oczywiście dopiero po porodzie. Nie wyobrażam sobie nawet wychodzić za mąż z wielkim, ciążowym brzuchem.
Jestem w stu procentach pewna, że Patrycja będzie się śmiała, że wpadliśmy, że w domu dziecka nie nauczyli mnie jak się zabezpieczać, ja się zdenerwuje i odpowiem jej coś głupiego, Adam bedzie próbował mnie uspokoić, a ich rodzice będą się na nią drzeć. Standard. Nie rozumiem, jak w tak wspaniałej rodzinie może być tak zajebiście chamska osoba. Nawet jeśli jej brat się zmienił, to nie powinna mnie o to winić przez tyle lat. Może po prostu jest zazdrosna, bo przestała być najważniejszą kobietą w jego życiu?

***
Weszłam do mojego pokoju w pensjonacie niedaleko stolicy Wielkiej Brytanii prowadzonym przez polską rodzinę. Rzuciłam się na łóżko stojące przy oknie. Było trochę większe niż drugie, dwupiętrowe stojące na przeciwko. Oprócz tego znajdowała się tam jeszcze mała szafa i drzwi do łazienki. Mój narzeczony wniósł właśnie nasze walzki.

- Zgadnij kto ma pokój obok nas - powiedział nie kryjąc zachwytu w głosie. Mruknęłam tylko dając mu znak, żeby kontynuował - Z jednej strony Sebastian i Olaf z kolegami, a z drugiej Wiktoria z koleżankami.

- I co nam z tego?

- Będziemy ich mieć na oku!

Zaczęłam się przeraźliwie śmiać. Bardzo zabawny wydawał mi się jego entuzjazm.

- Chodź na obiadokolacje, a potem na długi, romantyczny spacer ze zgrają nastolatków - pocałowałam go w szyję.

Na stołówce usiedliśmy na przeciwko siebie. Nie było to podejrzane, bo nauczyciele zawsze tak siadają. Oczywiście nikt nie chciał usiąść przy tym samym stoliku co my, nie dziwię im się. Mogłam zatem prawie swobodnie rozmawiać z ukochanym. Po zjedzonym posiłku ogłosiłam, że idziemy zwiedzić okolicę, zawsze robi się tak na wszystkich koloniach i wycieczkach, więc tym razem nie będzie wyjątku.

– Ja wiem, że jesteście duzi i nie musicie chodzić w parach i trzymać się za rączki, ale chodźcie w zwartej grupie – poprosiłam kiedy szliśmy uliczką miasteczka sąsiadującego z Londynem.

Czułam się niezwykle wyjątkowo, zupełnie nie wiem czemu. Może to przez tą ciążę? Wiedziałam, że w moim ciele rozwija się mały człowiek, ale nic poza tym. Ani ile ma tygodni, czy czegoś tam. Nie zobaczyłam jak biję jego małe serduszko, a podobno po tym każda matka zakochuje się w tym małym istnieniu. Jestem umówiona już na pierwszą wizytę do lekarza na trzeciego listopada, czyli kilka dni po tym jak wrócimy do ojczyzny.

Około godziny dwudziestej pierwszej wróciliśmy do ośrodka. Do śniadania mieliśmy czas wolny.

– Zamknij dzwi – rozkazałam ukochanemu.

– Przecież zamknięte są.

– Na klucz, jakby komuś zachciało się wejść bez pukania.

Byłam zmęczona więc od razu poszłam pod prysznic. Szybko się umyłam i przebrałam w ''piżamę" czyli czarne legginsy i za dużą na mnie koszulkę Adama, która sięgała mi prawie do kolan. Popatrzyłam w lustro. Przede mną stała kobieta, której kiedyś tak bardzo nienawidziłam. Żeby czuć się komfortowo musiałam nakładać dużą ilość makijażu, a teraz coraz częściej ukazuje światu moje potrądzikowe blizny. Kiedyś nienawidziłam mojego niskiego wzrostu i ciągle chodziłam w wysokich szpilkach, teraz zaczęło mi się to podobać. Kiedyś nie lubiłam mojej szczupłej sylwetki i dużo ćwiczyłam by zdobyć upragnione umięśnione ciało, teraz uważam to za mój atut i cieszę się, że przestałam. Kiedyś ubierałam się na czarno bo chciałam zniknąć, być niewidoczna, teraz potrzebuje dużo uwagi. Jak to mówią: "Kobieta zmienną jest". Mnie zmienił mężczyzna i cieszę się, że go mam. Żeby zmienić nasze postrzeganie świata potrzeba tylko jednej osoby. Jest to dziwne, nie powiem, ale bardzo prawdziwe. Wyszłam z łazienki.

– Przywiozłeś to tu? – mój narzeczony stroił starą gitarę oklejoną naklejkami z bohaterami kreskówek – przecież tak długo na niej nie grałeś!

– Wreszcie od nowa zacznę śpiewać ci romantyczne ballady – zaczęłam się śmiać i położyłam na łóżku słuchając dźwięku wydawanego przez poruszające się struny.
Zamknęłam oczy i wysłuchałam się w tekst piosenki śpiewanej po cichu przez chłopaka. "...dzień przemija za dniem, znów nam siebie ubyło..." mój mózg kazał mi zatrzymać się nad tym fragmentem i przemyśleć go. To prawda. Dni mijają tak szybko, a ja zamiast skupiać się na rzeczach na których naprawdę mi zależy, to staram się zażegnać konflikt, którego nigdy nie było, między mną, a moją klasą. Usłyszałam pukanie do drzwi. Otworzyłam, bo mój współlokator nawet nie drgnął.

– Przepraszam, na którą jest jutro śniadanie – ujrzałam Ulę.

– Na ósmą, tylko proszę nie spóźniacie się.

– Dobrze, dziękuję.

Dziewczyna zniknęła w korytarzu. Wydawało mi się to dziwne, że przychodzi do mnie z takimi sprawami, jakby nie miała kogo zapytać.
Po około dwóch godzinach wreszcie położyliśmy się spać na tym większym łóżku. Ręka Adama leżała na moim biodrze, a ja nie mogłam zasnąć. Wierciłam się niespokojnie, aż w końcu po drugiej zasnęłam, lecz obudził mnie koszmar o domu dziecka. Kiedy zagar wybił piątą wstałam, ubrałam się i wyszłam. Wiedziałam, że teraz pani Hania - właściciela pensjonatu, przychodzi zająć się swoimi obowiązkami.

– Dzień dobry – uśmiechnęłam się sztucznie – Chciałam wyjść się przejść.

– Dzwi są otwarte, ale powinnaś się jeszcze położyć nie najlepiej wyglądasz.

– Nie mogę spać, spacer dobrze mi zrobi.

Wyszłam nie czekając na odpowiedź. Podziwiałam lekko zamglone krajobrazy, siedząc na ławce niedaleko od miejsca naszego wypoczynku.

NauczycielkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz