Wyszłam z samochodu i wzięłam głęboki oddech. Nienawidziłam świąt. Dopóki nie spotkałam Adama spędzałam ten "magiczny" czas sama przed telewizorem. Nawet nie wiem dlaczego, ale strasznie się bałam. Przytuliłam Adama. Z oczu popłynęło mi kilka łez.
– Magda, nie bądź dzieckiem. To tylko wigilia, przecież zanasz moją rodzinę. Oni cię uwielbiają! Nie musisz płakać – wytarł mi moje blade policzki.
– Zwłaszcza twoja siostra mnie uwielbia. Kochanie, proszę, zrób coś, żebym mogła jak najmniej z nimi rozmawiać. Po prostu źle się czuję.
Miałam na myśli źle samopoczucie. Jakby strach przed przyszłością skumulował się we mnie. Jakby nie mógł wybrać innego dnia, tylko ten, podczas którego wypada mi się cały czas uśmiechać. Głośno westchnęłam i weszłam do domu.
– Cześć! – przywitaliśmy wszystkich przynajmniej w moim wykonaniu sztucznym uśmiechem.
Zdjęłam płacz i wysokie buty. Zanieśliśmy nasze rzeczy do pokoju Adama na piętrze. Było dość wcześnie, dlatego jego wujek i ciocia nie byli jeszcze obecni. Chwilę później wróciłam do kuchni, żeby pomóc teściowej w lepieniu uszek.
– Synu! Proszę cię, odkurz jeszcze igły pod choinką! Tylko szybko! Majka zaraz przyjedzie! – krzyknęła kobieta.
Maja to roczna córka siostry rodzicielki mojego chłopaka, jest rozpieszczona, ale za to urocza – Patrycja! Nakryj do stołu! – wydawała rozkazy, a wszyscy sprawnie je wykonywali. Tylko do mnie nie miała żadnych pretensji o coś, ani żadnych zadań do wykonania.***
Już po godzinie osiemnastej. Wszyscy szukali pierwszej gwiazdki, jakby ta miała coś zmienić w ich życiu, tylko ja siedziałam nieruchomo na kanapie patrząc się na moją czarną sukienkę z białym kołnierzykiem. To nie pierwsze święta spędzone w tej rodzinie, ale bałam się jak nie wiadomo co.– Jest! – ktoś krzyknął. Zgodnie z tradycją możemy zacząć kolację. Nie rozumiem po co to wszystko. Te gwiazdki, dwanaście potraw, kolędy, prezenty, pasterki, puste miejsce przy stole, choinka, ale nigdy w to nie wnikałam. Jest i trudno. Złożyliśmy sobie życzenia i usiedliśmy przy stole. Niedobre żarcie i tylko żarcie kojarzy mi się ze świętami.
Mała Maja latała od pokoju do pokoju bawiąc się w jakiegoś motylka. To było rozkoszne. Rozmowa kręciła się właśnie wokół niej. Naprawdę kochałam dzieci i bolało mnie to, że nie mogę mieć swojego.– Przepraszam na chwilę – uśmiechnęłam się niezwykle sztucznie i wyszłam z salonu.
Udałam, że idę do łazienki, jadnak obok skręciłam na dwór.
Zimne powietrze próbowało ochłodzić moje emocje. Nienawidziłam tego dnia. Zawsze spędzałam go w samotności kiedy mamy dzieci zabranych do ośrodka przez sytuację rodzinną przychodziły z prezentami, albo dzieci które pamiętały dom opowiadały o świetnej atmosferze. Tylko ja nic nie wiedziałam, ja – sierota porzucona w wieku dwóch tygodni. Czy jestem aż tak beznadziejna, że własni rodzice mnie nie kochają?– Ej skarbie, nie uciekaj od nas – przytulił mnie od tyłu. Obrócił mnie i zobaczył zaryczaną – No mów.
– Wiesz jak nienawidzę świąt. Nie umiem tego dnia tak po prostu się cieszyć. Nie rozumiem tego. Jako dziecko nie wierzyłam w Mikołaja, nie czułam się tego dnia wyjątkowo, był to dzień jak każdy inny. Ba! Nawet gorszy, bo wszyscy mieli rodziny, albo kogoś kto mógł powiedzieć im to banalne zdanie "Wesołych świąt maleństwo". To tak mało, ale brak "tego czegoś" nawet nie wiesz jak bardzo niszczy psychikę małego człowieka, a ja tak bardzo próbie to ukryć.
– Przeszłość będzie zawsze. Nieważne na ile sposobów ją schowasz i tak będzie się przebijać. Jest częścią ciebie, nie pozbędziesz się jej.
Nic nie odpowiedziałam. Patrzyłam na niego i widziałam parę wad, kilka nieporozumień. Wiedziałam człowieka, który choć nigdy nie będzie idealny, mam pewność, że jego serce bije tylko dla mnie i jak ja mogłam w ogóle podejrzewać, że mnie zdradza?
– I za to cię kocham.
– Za co? – zapytał zdziwiony.
– Że jesteś, że potrafisz pocieszyć i zmotywować.
Chwilę później siedzieliśmy znów przy stole, uśmiechnęłam się. W tym moim uśmiechu było więcej szczerości.
– To co Majuś, otwieramy prezenty? – zapytał jej tata.
Dostałam zawieszkę ze słoniem od przyszłych teściów, od wujka i cioci (nie moich oczywiście) torebkę, od Patrycji oczywiście nic, a Adam obiecał, że da mi prezent dopiero później. Święta były dziwne stwierdzam to po raz kolejny. Wszyscy zachowywali się nie szczerze i nawet śpiewając kolędy robili to inaczej, po prostu sztucznie. Tylko Maja, nie wkręcona w całą akcję, zachowuje się normalnie, jak zawsze. A inni na siłę chcą pokazać, że są idealną rodziną, bez żadnych wad. No jakbym ich, kurde, nie znała. Szczerze ucieszyłam się gdy wszyscy poszli na pasterkę, zostaliśmy tylko my z Adamem. Siedziałam zmęczona na łóżku w jego starym pokoju rozpinałam sukienkę
– Więc co teraz robimy? – przejechał mi palcem po odkrytych plecach. Odwróciłam się do niego zapłakana. Zupełnie nie rozumiem co się ze mną dzieje. Bezsilności panuje nade mną. Moja psychika wysiada – Co zrobiłem kochana? Naprawdę chciałbym widzieć na twojej twarzy tylko uśmiech i łzy szczęścia. Powiedz mi o co chodzi, a ja ci pomogę – przytulił mnie.
– Sama nie wiem. Jestem zmęczona tym wszystkim. Marzę o tym, żeby na chwilę zniknąć. Zamknąć się w ciemnym pokoju zbudowanym z własnych myśli i nie istnieć dla innych ludzi. Nie słyszeć, nie wiedzieć, nie czuć tego świata. A potem zwyczajnie wyjść zamknąć drzwi na klucz, schować w razie ponownego ataku depresji i iść znowu spełniać swoje marzenia. Być szczęśliwym człowiekiem od nowa – rzuciłam się w jego ramiona i wybuchałam płaczem.
– Skarbie – gładził mnie dłonią włosach – Każdy ma słabszy dzień, gorszy okres, ale trzeba się podnieść. Co było już się nie zmieni, ale może cię nauczyć jak dalej postępować. Nie powinniśmy patrzeć w przeszłość, tylko cieszyć się chwilą, bo ktoś nam ją kiedyś zabierze.
– Mówisz jak do nastolatki z depresją po utracie chłopaka.
– No bo, kurwa, ty straciłaś dziecko i dalej nie możesz się pozbierać. Przecież ja to widzę – westchnął głośno – Znalazłem test. Czemu nic nie mówiłaś?
– Nie chciałam cię martwić. Nie chciałam żebyś wiedział, że ciągle wierzę, że to była pomyłka lekarza. Naprawdę marzę o dziecku.
– To co, zmywasz makijaż i zabieramy się za robotę? – zapytał wreszcie uśmiechając się.
Stanęłam twarzą do okna, a on objął mnie od tyłu.
– Bardzo cię kocham. A do tego umiesz poprawić humor kobiecie – szepnęłam, poczym odwrócił mnie i pocałował.
– Właśnie! Mam prezent dla ciebie! – wygrzebał z plecaka pudełeczko. Otworzył je i ukazała mi się prześliczna srebrna bransoletka z pięknym serduszkiem – Dla mojej przyszłej żony. Najlepszej kobiety jaką tylko znam! – rzuciłam mu się na szyję.
Wyciągałam z torebki zegarek i dałam mu.
– Dziękuję skarbie, ale to jeszcze nie wszystko – pokazał mi jakieś papiery. Przyjrzałam im się bliżej. Dwa bilety na tygodniową wycieczkę do Barcelony w nasze ferie.
– Adam ja dziękuję. Po prostu brak mi słów.
– A zegarek mam śliczny – pocałował mnie w policzek.
Tak trochę nie te święta.

CZYTASZ
Nauczycielka
ChickLitPewien nastolatek wciąż wierzy, że jego nauczycielka z liceum odwzajemnia jego uczucie. Nie wie, że jest zakochana w nauczycielu angielskiego i męczy ją powracający koszmar młodości. Nie radzi sobie ze samą sobą. Wciąż szuka wsparcia i bezpieczeństw...