#36

149 7 3
                                    

Musieliśmy iść na dawno temu zapowiedziane spotkanie u Igi. Nie było to nic wyjątkowego. Zwykłe spotkanie ze znajomymi. Oni napiją się jakoś dobrego wina, zagramy w jakieś gry, porozmawiamy o poważnych sprawach. Czyli jak zawsze obgadamy uczniów i celebrytów, bo dlaczego nie.

Siedzieliśmy na podłodze z rozłożoną grą Eurobiznes na podłodze. Aleks oglądał bajkę w telewizji, a my plotkowaliśmy. Oparłam głowę o ramię Adama. Była dopiero dwudziesta a mnie już chciało się spać.

– Co tam skarbie, źle się czujesz? – zapytał po cichutku.

– Jestem trochę zmęczona, ale zaraz się rozkręce – powiedziałam równie cicho.

Jak narazie przegrywałam. Miałam najmniej państw i pieniędzy wydanych nawet nie wiem na co. Ale liczy się dobra zabawa a tą miałam zapewnianą. Igor opowiadał niezwykle śmieszną historię z pracy. Naprawdę dawno się tak nie uśmiałam. W międzyczasie Aleks poszedł spać, więc mogliśmy zacząć prawdziwą imprezę. Wyciągnęli drugą butelkę wina.

– Madzia, a który to tydzień, bo ja już się zgubiłam – uśmiechnęła się pani domu.

– Czternasty, a my jeszcze nic nawet zaplanowane nie mamy.

– Macie jeszcze dużo czasu!

– Ale wiesz, że ja lubię mieć wszystko wcześniej przygotowane – westchnęłam.

– To poczekaj chwilę – po chwili wróciła do pokoju z wielkim kartonowym pudłem – Może mamy dla was parę rzeczy. Bardzo długo nie widzieliśmy czy Aleks będzie Aleksem czy Zosią, więc mamy pełno uniwersalnych ciuszków – zaśmiała się – Oczywiście weźmiecie tylko te  które wam się podobają.

Naturalne byłam ciekawa, co tam będzie. Bardzo spodobały mi się szare spioszki w białe rowerki, spodenki w białe paseczki i pare bluzeczek w zwierzątka. Ogólnie dostaliśmy dwie siatki ubranek i kilka zabawek, których Aleks już nie używa. Byłam wdzięczna za prezent, chociaż Igor wciąż powtarzał, że i tak musieliby to wyrzucić, bo już nie mieszczą się w szafie.

– Wiecie jaka akcja była u mnie na lekcji? – mówiła Iga ciągle się śmiejąc – Przychodzi do mnie uczennica i pyta czy może zobaczyć swoje oceny, no to daje jej dziennik, a ona się pyta co to jest K2, ja zupełnie nie wiedząc o co chodzi mówię, że taki szczyt i cała klasa w śmiech. Dopiero później uświadomiłam sobie, że zapisałam tak drugą kartkówkę w tym semestrze.

– Ja robiłem kiedyś dyktando – uśmiechnął się narzeczony – i było tam dialog w którym jedna osoba pytała się jak dojechać do Kauflanda, a Jarek z 3a odpowiada "Trzeba wcisnąć pedał, proszę pana".

– Do mnie przyszedł kiedyś Hubert, bo chciał się umówić na poprawę sprawdzianu, no i mówi "Proszę pani, chciałbym się umówić", reszta klasy śmieje się, to on się tłumaczy "No bo, ja chciałem zaliczyć" Na pytanie kogo klasa w jeszcze większy śmiech i ktoś pyta "To pani nie ma męża?".

– Nie opowiedziałaś mi tego! – powiedział obrażony Adam – I co odpowiedziałaś?

– Że nie musi o wszystkim wiedzieć.

– O ty wredna małpo! – uśmiechnął się do mnie. Iga zaczęła się śmiać, a Igor patrzył na nas z politowaniem.

Mamy inne rodzaje humorów. Ja i Adam mamy dziwny. Bawimy się czarnym humorem i sarkazmem, często wyzywając się i śmiejąc z rzeczy poważnych. Jak nie trudno się domyślić on mnie tego nauczył, a w mojej pracy często się to przydaje, bo to frajda obrażać dzieci tak, żeby nie wiedziały, że są obrażane. Igor ma natomiast normalny humor, nie rozumie naszego sarkazmu, gier słownych i wyzywania się, dla niego nasze zachowanie jest dziecinne, dlatego nie dogadujemy się za bardzo. On śmieje się z kawałach o Jasiu, wampirach, mrówkach i dzieciach, ciągle uważa żeby kogoś nie obrazić. Jest bardzo poważny, to znaczy udaje takiego. W głębi duszy każdy z nas jest dzieckiem, niektórzy jednak chcą to ukryć, zupełnie nie wiem dlaczego. Przecież dzieciństwo to najlepszy czas większej części ludzi. Beztroski, uroczy i prosty. Tylko moje dzieciństwo było trochę inne, ale też przepełnione beztroską i prostotą, niestety też ciągłą chęcią poznania rodziców i poczucia prawdziwej miłości, którą czuję już teraz z moim ukochanym narzeczonym. Oparłam się o jego ramię. Na mojej twarzy pojawił się uśmiech podobn kształtem do banana. Położył rękę na moich plecach i dalej gadaliśmy o jakiś pierdołach. Adam jeździł dłonią po moim brzuchu i plecach. Nagle poczułam coś dziwnego, nigdy nie czułam nic podobnego. Sercem zaczęło mi bić, jakby zaraz miało rozerwać mi płuco.

– Ruszyło się!

– Co? – zapytali chórem mocno zdziwieni.

– Dziecko!

– Pokaż, pokaż, pokaż – pchał się z rękami dumny tatuś.

– Nie poczujesz tego. To było bardzo delikatne, ledwo wyczuwalne – westchnął smutny, czym bardzo mnie rozśmieszył – ale to był jego pierwszy kroczek.

– Pamiętam pierwszy taki kroczek Aleksa. Siedziałam wtedy w pracy i krzyknęłam na całą salę, że dziecko mnie kopie – zaśmiała się – Chłopak w pierwszej ławce o mało zawału nie dostał. Chcieli po higienistkę iść.

– Miło tak wspominać stare czasy. Aż mi się przypomniało jak Adam mnie podrywał – zrobił się cały czerwony – Słyszał jak darłam się na jakiegoś chłopaka, że postawie mu pałę na półrocze i podszedł do mnie na przerwie i zapytał, czy jemu też mogę postawić pałę.

– No, ale zadziałało – wydusił kiedy już przestał się śmiać.

– Ja zostałam poderwana na tekst "Jesteś taka piękna, że poślubiłbym twojego kota, żeby dostać się do twojej rodziny".

– Przynajmniej oryginalnie, ale nie udawaj, że ci się nie podobało, bo teraz masz z nim dziecko – powiedział Igor.

Trzymałam rękę na moim brzuchu. Ciągle czułam jakby moje maleństwo robiło fikołki. Były to co prawda delikatne ruchy, ale było to pierwszy moment, w którym poczułam się w stu procentach matką. Już nie mogę się doczekać aż będziemy w trójkę.

NauczycielkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz