#32

187 11 6
                                    

Siedziałam po turecku na kanapie rodziców Adama. Obok siedział ukochany i przytulał mnie jedną ręką, a drugą przewracał kartki albumu z jego zdjęciami z dzieciństwa. Oparłam głowę o jego ramię. Było mi jednocześnie bardzo smutno, bo ja takiego dzieciństwa nie miałam, ale fajnie było oglądać go jako kilkuletniego chłopca. 
Zatrzymaliśmy się na zdjęciu podpisanym "Adaś pierwszy raz na rowerze".

– I chwilę po zrobieniu tego zdjęcia przewrócił się i złamał rękę – powiedział jego tata, a ja zaczęłam się śmiać.

– Jaki jesteś zdolny kochanie – wydusiłam śmiejąc się.

– Ej! Miałem sześć lat! Nie wiedziałem, że jak z niego skoczę to sobie coś zrobię.

Przewróciłam dalej.

– "Adam i jego budowla" – przeczytałam.

– Och, baza z poduszek, koca i krzeseł. Jak wrócę do domu to zbuduje taką i w niej zamieszkamy.

– No dobra, tylko chcę tam wannę z hydromasażem.

– Aż tak wspaniały nie jestem - zaczęliśmy się śmiać.

Przeglądaliśmy zdjęcia dojść długo, bo fajnie jest zobaczyć wspomnienia tych ludzi. Teraz już mało kto ma albumy ze zajęciami, a to jest takie piękne. Czuć stary papier pod palcami i można je przeglądać godzinami, w internecie niby też można oglądać zdjęcia, ale to nie to samo. Patrząc na album można bardziej czuć emocje ludzi ze zdjęć i to jest niesamowite. Po obiedzie poszliśmy z Adamem na spacer. Uwielbiam chodzić po wsi gdzie mieszkają jego rodzice. Jest tak spokojnie. W około są pola, łąki, lasek i kilka malutkich domków. 

- Tu spotykałem się z moimi znajomymi, od podstawówki do końca liceum. Kocham to miejsce – wskazał ręką na pole widoczne z drogi.

– I co się teraz z nimi dzieje?

– Dziewczyna Daniela urodziła dziecko kiedy mieli po dziewiętnaście lat. Jak na tak młodych rodziców szło nim bardzo dobrze. Kamil spełnia marzenia, podróżuje po całym świecie aby przyglądać się ludzkim zachowaniom. Nie rozmawiałem z nim od jakiś ośmiu lat. Jest naprawdę świetnym człowiekiem, przyjacielem i psychologiem. Eliza wyjechała ze swoją dziewczyną do Nowej Zelandii wziąć ślub. Teraz szukają swojego miejsca na świecie, gdzie ludziom nie będzie przeszkadzała ich orientacja. Klara - moja pierwsza miłość – zaśmiał się – Zmarła na białaczkę.  Miała siedemnaście lat. Była piękną blondynką, faceci się o nią bili, ale ona kochała tylko Kamila, z reszta z niezwykłą wzajemnością, jeszcze nigdy nie widziałem tak wielkiej miłości. Filip jako pierwszy z nas się orzenił, zaraz po tym wyjechał nad morze i tak kontrakt się urwał. Już z nikim z naszej paczki nie utrzymuje kontaktu.

– Wasza przyjaźń przez laty rozwaliła się, bo jesteście zbyt głupi żeby do siebie zadzwonić?! Idioci...

– Myślisz, że nie próbowałem? To już nie ważne, chociaż przeżyłem z nimi wiele chwil. Z nimi zapaliłem pierwszego papierosa, wypiłem pierwsze piwo, z nimi płakałem i razem z nimi poszukiwała sensu życia teraz mam ciebie. A ty jesteś lepsza niż wszyscy ludzie razem wzięci. Kocham cię – pocałował mnie – To teraz ty coś opowiedz.

– To będzie ciężkie – westchnęłam – Jako dwu miesięczna dziewczynka trafiłam do domu dziecka. Miałam do ubrania przyczepioną karteczkę z imieniem i podobno z nazwiskiem matki, którego nikt nigdy nie chciał mi powiedzieć, a po latach nawet przestało mnie to obchodzić, ale od początku. Trafiłam do cudownego ośrodka. Opiekunowie bawili się z nami, nigdy nie podnosili głosu, wszystko spokojnie tłumaczyli. Miałam nawet przyjaciółkę. Klarę – do dzisiaj pamiętam to imię. Miała piękne, długie, blond włosy, niebieskie oczy, była malutka i chudziutka, wszystko umiała, była bardzo wesoła, wygadana, uśmiechnięta. Po prostu żywa lalka Barbie. Świetnie się dogadywałyśmy, bawiłyśmy, uczyłyśmy codziłyśmy do jednej szkoły i siedziałyśmy razem w ławce. Kiedy miałyśmy po osiem lat jakaś rodzina ją adoptowała. Pamiętam tylko, że jej nowa mama była wysoka i kiedy
kiedy nas zobaczyła miała łzy w oczach. Wtedy po raz pierwszy zawalił się mój świat. Nie miałalm nikogo. Uczyłam się sama, nie nawiązywałam żadnych znajomości, bo bałam się, że znowu stracę przyjaciela. Uczyłam się sama, ale kiedy potrzebowałam pomocy zawsze był któryś z opiekunów. Kiedy miałam iść do liceum przeniosłam się do innego ośrodka. Tam wszystko było inne. Nikogo nie obchodziliśmy, nikt nam nie pomagał, ani nawet nas nie słuchał. Sami się wychowywaliśmy. Każdy tam palił, pił, co niektórzy ćpali, a co niektóre zachodziły w ciążę. Ja starałam się przed tym wszystkim bronić. I jak już wiesz - poznałam tam Artura. Myślałem, że jest taki jak ja, że chce wyjść z nałogu i starałam się mu pomóc, ale nawet nie zauważyłam kiedy zaczęłam go w tym podtrzymywać. Kupowałam mu flaszki, kiedy on wydał całe pieniądze i ukrywałam go, żeby nie miał żadnych problemów. Manipulował mną i sama nie wiedziałam co robię. Chciał mnie też wykorzystać, kiedy skończyły mu się dziewczyny do pieprzenia. Resztę historii znasz – westchnęłam – I oto właśnie moje dzieciństwo! Od samego początku mojego istnienia żyłam ze świadomością, że ktoś nienawidził mnie tak bardzo, że zostawił mnie pod drzwiami sierocińca. Całe dzieciństwo było mi tak strasznie wstyd, że tam mieszkałam. Wyśmiewali się ze mnie i zresztą nie dziwię się im. Kto chciałby taką sierotę jak ja? Tylko ty i za to ci dziękuję, że nie obchodziła cię moja przeszłość.

– Przepraszam cię.

– Ale za co?

– Że dopytywałem o to wszystko. A ty masz z tym związaną traumę. Przepraszam cię – przytulił się do mnie, a ja wypłakałam kilka łez w jego kurtkę.

– Przepraszam, że próbowałam to ukryć. Nie chciałam cię obciążać moimi problemami.

– Nigdy mnie nie obciążasz! Zawsze możesz mi powiedzieć co ci leży na duszy, a ja cię wysłucham!

Powoli się ściemniało, a my jeszcze wolniej zbliżaliśmy się do domu.
W poniedziałek idziemy do lekarza i boję się, że coś będzie nie tak. Jakoś nie czuję tak jak w poprzedniej ciąży. Wtedy ciągle rzygałam, bolała mnie głowa, myślałam tylko o dziecku, a teraz? Jestem trochę bardziej leniwa i śpiąca niż zwykle. Nie myślę tylko o dziecku. Mam spore problemy. Wszystko zwaliło mi się na łeb, a ja po kolei wszystko zawalam. Jestem beznadziejna.
Zadzwoniła do nas mama Adam z prośbą o odprowadzanie Patrycji do domu. Chociaż jest ona niedużo młodsza ode mnie kobieta dalej traktuje ją jak małe dziecko. I to jest tak bardzo słodkie. Dlaczego ja nie mogłam mieć normalnego dzieciństwa? Z rodzicami, bratem, psem? Co takiego zrobiłam, że ktoś mnie oddał? Czasami nachodzi mnie fala myśli na ten temat i robi mi się koszmarnie źle. To nie moja wina, że już od początku mojego życia mam pod górkę.
Ręka narzeczonego objęła mnie. Jakby właśnie wyczuł, że tego potrzebuję.

NauczycielkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz