#50

152 8 1
                                    

Kolejny raz zupełnie w środku tygodnia młody obudził mnie przed piątą. Za dwa tygodnie koniec roku szkolnego. Od godziny nie mogę spać chociaż bardzo bym chciała, bo w moim brzuchu rozbija się mały człowiek. Siedziałam w jego pokoju na fotelu, który będzie służył do karmienia. Już nie mogę się doczekać. Boli mnie każdy mięsień i każde ścięgno w nogach, każdy fragment brzucha i piersi, boli mnie głowa z niewyspania i ogólnie ciąża nie za bardzo mi służy.

– A ty Magda nie śpisz?

– Już od godziny. Siedzę sobie tutaj i rozmyślam.

– Nad czym?

– Że nogi bolą mnie tak bardzo, że plecy to mam chyba urwane na pół, że każde miejsce mojego brzucha jest kopane. Nie mogę już wytrzymać, a tu jeszcze dziesięć długich tygodni zanim on będzie z nami.

– Synu! Odpuść trochę mamusi, bo pan doktor weźmie ją do szpitala ze zmęczenia.

– Boję się, że nie dam rady. Że prędzej mnie cholera trafi niż dam radę nosić ten brzuch jeszcze ponad dwa miesiące.

– Kochanie, ja mogę robić wszystko za ciebie. Mogę cię nosić na rękach, żeby ci nogi odpoczęły, mogę wypełniać za ciebie wszystkie papiery do pracy. Zrobię wszystko, żebyś sobie odpoczęła. Będę wstawał do Franka, będę go przewijał, będę się z nim bawił i odrabiał z nim lekcje i chodził do kwiaciarni, żeby nauczyć go dawania prezentów swojej kobiecie bez okazji. Będę super tatusiem.

– Już jesteś. Bez ciebie w życiu nie dałabym rady przejść przez ciążę. Ani w ogóle przejść – dodałam cichutko, a on udawał, że nie usłyszał, ale widziałam ten jego słodki, delikatny uśmiech.

***

Chodziłam po sali, chociaż powinnam wypełniać papiery związane z końcem roku. Kiedy się ruszałam jakoś mniej bolał mnie brzuch. Nie wiem, może Franek się układał jakoś tak, że nie było mu aż tak ciasno. W każdym razie było lepiej. Nawet jeśli nogi bardziej bolały - było warto. Nie kopał mnie po żołądku.

– Może Pani sobie usiąść? Nie mogę się skupić – zapytał chłopak zajęty uczeniem na poprawę z chemii. Do jutra trzeba wystawić oceny.

– Nie mogę. Jak tak sobie krążę po sali to mnie dziecko nie biję.

To był chyba najgorszy dzień ciąży. Nawet na początku, kiedy cały czas rzygałam i nie mogłam nic jeść czułam się sto razy lepiej. Każda minuta przybliża nas do domu, w którym teoretycznie można spać, ale wiadomo jak jest w praktyce. Zadzwonił dzwonek, który nie wiem dlaczego tak bardzo mnie ucieszył. Nie będę ani spała, ani nie usiądę sobie. Stanęliśmy​ sobie w kółeczku. Ja, Adam, Iga i Mirek. Opowiadaliśmy głupie żarty. Przyjaciółka pokazywała śmieszny film, który znalazła w internecie. Śmiałam się tak, że aż się popłakałam. Poszłam do łazienki poprawić makijaż, który zmazał się przez zły śmiechu. Patrzyłam sobie głęboko w oczy. Wtedy poczułam się jakoś dziwnie, inaczej. I nie obchodził mnie już rozmazany tusz pod okiem. Trzęsły mi się ręce i próbowałam się uspokoić. Nieskuteczne. Złapałam za klamkę.

– Adam. Wody mi odeszły – starałam się powiedzieć to najspokojniej jak umiem.
Wszystko działo się szybko, za szybko. Później już tylko dyrektor wrzeszczał, że nas zawiezie, a Adam, że nie trzeba, że poradzimy sobie. Nawet w takim momencie udaje, że nie potrzebuje pomocy.

– Kochanie będzie dobrze. Wytrzymaj, już jedziemy.

Złapał mnie pod ramię i próbował sprowadzić ze schodów, ale było to dość trudne, bo nie mogłam nawet ustać.

– Jak dobrze?! Przecież to dopiero trzydziesty tydzień! Jego płuca nie są jeszcze na to przygotowane! Nic nie jest przygotowane!

– Skarbie, oddychaj powoli, jak na filmach. Będzie wszystko dobrze, bo urodzisz silnego, zdrowego chłopaka.

Nie czułam nic. Nie wiedziałam czy mnie boli, nie wiedziałam czy Adam coś późnej powiedział, czy krzyczałam.  Bałam się tylko, że Bóg znowu chce odebrać mi dziecko. Myślałam tylko o nim.
Narzeczony był blady jak ściana. Bałam się dodatkowo, że zemdleje gdzieś w samochodzie. Był chyba bardziej przejęty niż ja.
– Posłuchaj mnie, nie ważne co będę mówiła, masz jechać ostrożnie i powoli. Dobrze?

– Jechać prosto do szpitala, czy wytrzymasz pięć minut dłużej i podjedziemy po torbę.

– Dam radę. Tylko jedź już!

Po twarzy spływały mi łzy z potem. Makijaż miałam już chyba tylko na brodzie. Dopiero kiedy jechaliśmy poczułam, że boli. Zupełnie nagle. Widziałam, że już naprawdę wszystko się zaczęło. O ponad dwa miesiące za wcześnie. Ból rozchodził się po plecach. Najbardziej bolał krzyż. Zaczęłam przygryzać wargę, a potem krzyczeć.

– Już za chwilkę kochanie dasz radę!

Myślałam, że Adam zacznie płakać razem ze mną. Był tego bliski. Niby taki duży facet, a wrażliwy.
Kiedy podjechaliśmy pod dom szybko pobiegł po torbę. Jeszcze nigdy nie widziałam takiego sprintu. Poczułam najmocniejszy skurcz w moim życiu. Nacisnęłam na klakson. Jeszcze nigdy tak nie cierpiałam.
Nie pamiętam jak dalej minęła podróż. Skupiałam się na tym, żeby nie urodzić w samochodzie.

Ledwo wyszłam na parking szpitala już pojechał po mnie wózek, a lekarz zadawał mnóstwo pytań w drodze na porodówkę.

– Który to tydzień?

– Trzydziesty – odpowiedział za mnie Adam.

– Wody?

– Odeszły! – wyjęczałam ledwo żywa.

– Skurcze?

– Cały czas?!

Ściskałam rękę ukochanego i darłam się w niebo głosy. Słyszało mnie całe miasto. Jeszcze w życiu tyle nie przeklinałam co w tamtym momencie. Lekarze wymieniali miedzy sobą jakieś zdania niezrozumiałe dla nikogo oprócz lekarzy.

Kiedy usłyszałam płacz dziecka zrozumiałam, że warto. Poczułam się pełnowartościową mamą. Po raz pierwszy byłam tak zmęczona i tak szczęśliwa. Adam pocałował mnie i podał Franka.

– Jesteś dzielna! Kocham cię. Kocham was.

– Franiu jeszcze nikt mnie tak uszczęśliwił. Mamy pięknego syna.

– Mam szczęście, że was mam, że mam taką śliczną i dzielną żonę i takiego super syna. Nawet najdzielniejszy facet nie przeżyłby czegoś takiego. I kto powiedział, że kobiety to słaba płeć?

Lekarz powiedział nam, że z Frankiem wszystko dobrze i że jeszcze nie widział takiego cudu. Zostaniemy dużej w szpitalu, bo to naprawdę dziwne, że wszystko z nami okej.

***
Drugi dzień po porodzie mijał lepiej. Dalej wszystko mnie bolało, ale trochę mniej, za to byłam coraz szczęśliwsza. Położna uczy mnie jak przystawić dziecko do piersi, żeby dobrze mu się piło, a ja nie mogę tego pojąć.

– Cześć kochanie. Jak się spało?

Wygoniłam Adama na noc do domu, żeby też mógł odpocząć.

– Prawię w ogóle nie spałam. Cały czas patrzyłam na Franka. Kiedy twoi rodzice przyjadą go zobaczyć?

– W weekend. Bożena będzie wychowawcą twojej klasy i zrobi za ciebie wszystkie papiery.

– Tak kochanie, teraz to jest najważniejsze – popatrzyłam na niego uśmiechając się irytująco

NauczycielkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz