ROZDZIAŁ 25

242 16 18
                                    

Czwartek, 12:34

Na sali symulacyjnej trwał trening Death League. Draven chciał jak najbardziej popisać się przed drużyną, aby odzyskać swoje stanowisko, które przypadło teraz w udziale jakiejś upierzonej loszce. Jednakże nie wszystko poszło po jego myśli. W pewnym momencie, kiedy Draven zarzucił toporem w jednego z botów, Vlad zamienił się w kałużę krwi, na której brunet się poślizgnął, przez co nie zdołał złapać topora, który ujebał mu pół ręki.

Perspektywa Dravena:

Ahri, kiedy zobaczyła do czego doszło na środkowej alei, szybko wstrzymała tryb treningowy.

- No dzięki - warknąłem w stronę Vlada.

- Gdybyś bardziej uważał, do niczego by nie doszło - prychnął chłopak.

- Gdybyś nie zamieniał się w plamę okresu do niczego by nie doszło - odburknąłem, kątem oka zobaczyłem, jak Ahri próbuje nie wybuchnąć śmiechem. Zamiast tego rzekła:

- Masz szczęście że lada moment ma się tutaj pojawić nasze nowe duo.

- Tsaaa - mruknąłem pod nosem, schylając się po topór i rękę. 

- Lepiej idź do pielęgniarki Akali - wtrącił Darius, przyglądając się mojej odrąbanej ręce. - To nie wygląda za dobrze, a ona jest w stanie poskładać cię do kupy.

- Mam taki zamiar buraku - warknąłem w stronę starszego brata, na co ten, w pierwszej kolejności spiorunowawszy mnie wzrokiem, walnął mnie z pięści w tą zdrową rękę, przez co upuściłem trzymaną w niej drugą.

- Nienormalny jesteś?! - ryknąłem na niego, ponownie schylając się po rękę, a ten znowu na mnie krzywo spojrzał. Stwierdziłem więc, że lepiej po prostu wyjdę.

Perspektywa Xayah:

Idąc z Rakanem na kolejny, z całej serii trening, napotkaliśmy na Dravena. Miał on urżnięte pół ręki i był NIECO zdenerwowany. Przechodząc koło nas niechętnie się tylko przywitał cichym warknięciem. 

Otworzyliśmy drzwi prowadzące na salę, przyglądając się, jak idzie naszej nowej drużynie. Źle nie było, ale dobrze też nie. Trzeba będzie ich nauczyć nieco ciekawych rzeczy. Póki co nie zostaliśmy zauważeni, co daje nam kolejne pole do popisu. Skinęłam głową w stronę Rakana, na co chłopak odpowiedział mi tym samym. Rzuciliśmy się w wir walki, która trwała na środkowej alei. Podgoniliśmy resztę drużyny w statystykach.

Kiedy tryb podstawowy dobiegł końca, Ahri, kapitan drużyny, zwróciła się do nas.

- Niezłe wejście - mruknęła z podziwem, Rakan ukłonił jej się z gracją w odpowiedzi.

- Pozwolisz, że przedstawię ci kilka moich osobistych uwag, co do waszego zagrania? - spytałam dziewczyny, podchodząc w jej stronę. Zgodziła się delikatnym skinieniem głowy.

- No więc zacznijmy od Vladimira - od tego momentu zaczęły się duże zmiany dla drużyny.

Perspektywa Rakana:

Przez następne pół godziny, razem z moją ukochaną objaśnialiśmy każdemu z osobna nowe style gry, taktyki i tym podobne. Koniec końców stwierdziliśmy że wszystko jest w idealnej harmonii. Nie było mowy o jakiejkolwiek przegranej. Tego dnia drużyna Death League stała się dużym zagrożeniem dla całej reszty.

Jedyne, co teraz nie pasuje to Ekko, który ciągle mierzy mnie i moją ukochaną wzrokiem, oraz Draven, który zrobił sobie ałka i notorycznie próbuje się nas pozbyć. A poza tym wszystko idealnie.

Stanąłem obok swojej drugiej połówki, która właśnie przyglądała się najnowszym postępom w drużynie. Spojrzałem w tą samą stronę, po czym zwróciłem się do niej:

- I za to cię kocham - ucałowałem dziewczynę w policzek.

- Ej, gołąbeczki! - zawołał Darius z przeciwległego końca sali - Jeśli macie ochotę, to wpadajcie dzisiaj do mnie na imprezę! - dodał.

- Oczywiście że przyjdziemy! - krzyknęła w odpowiedzi Xayah, po czym chwyciła mnie za dłoń i wciągnęła do zabawy na polu bitwy.

*w tym samym czasie*

Perspektywa Dravena:

Wszedłem do gabinetu pielęgniarki, z trzaskiem zamykając drzwi. Rzuciłem swoją odciętą rękę na biurko przed dziewczyną, a sam opadłem na krzesło. Kiedy Akali uniosła głowę znad papierów, zatkało mnie. 

- Wypadek przy pracy? - czarnowłosa wysłała w moją stronę promienny uśmiech, a ja sam nie mogłem wydobyć z siebie żadnego słowa. - Usiądź tam - wskazała ruchem dłoni na tak zwane szpitalne łóżko. Dalej nie mogąc wydać dźwięku, podniosłem się i ułożyłem na miejscu. Akali ni stąd ni zowąd wyciągnęła igłę z jakimś świecącym na zielono płynem, podchodząc do mnie. 

Nie odrywając wzroku od tej istnej piękności, poczułem jak widziana chwilę wcześniej igła wbija się w moją szyję. Dziewczyna wzięła ze swojego biurka moją rękę, przyszywając ją we właściwym miejscu. Zielona ciecz zadziałała i moje ciało zaczęło zrastać się ze sobą, a po chwili pielęgniarka wyciągnęła "ze mnie" nitkę przytrzymującą rękę z ramieniem.

Nie czułem bólu będąc zaczarowany tą czarnowłosą niewiastą.

- I jak? Możesz poruszyć ręką? - spytała Akali, przyglądając mi się. Kiedy nie zobaczyła z mojej strony żadnej reakcji, sama złapała za rękę i zaczęła nią poruszać.

-Haaalooo.. Ziemia do Dravena? - dziewczyna zachichotała, patrząc się na mnie. W końcu się ocknąłem, ściskając kilkukrotnie dłoń w pięść.

- Co robisz dziś wieczorem? - zapytałem, mierząc pielęgniarkę długim spojrzeniem.

- Co takiego? -Akali wydawała się przez chwilę zdezorientowana. 

- No, spytałem co robisz dziś wieczorem? - ponownie zadałem pytanie odchrząkując.

- Nic ciekawego - dziewczyna zaśmiała się.

- To może wpadniesz do nas na imprezę? - zagadnąłem, uśmiechając się szeroko.

- Jasne, o ile przestaniesz pożerać mnie wzrokiem - na policzki Akali mimowolnie wkradł się rumieniec.

- No ba - wybuchnąłem śmiechem - kto by tego nie robił? - dodałem po chwili, na co dostałem kuksańca w zrośniętą już rękę. 

- Oj dobra, dobra.. To widzimy się dzisiaj wieczór pielęgniareczko.

18:48

Perspektywa Brauma:

Jako że wczoraj, podczas wizyty Jinx, udało mi się umówić z nią na dzisiejszą imprezę, siedziałem teraz w samochodzie przed jej domem, czekając aż przyjdzie. Oczywiście z Soną, bo przecież zabiera się z nami, Jin stwierdziła, że niebiesko włosa nie będzie szła sama pieszo.

 Siedząc tak i zaczynając się już nudzić, spojrzałem w kierunku drzwi. Ile może trwać pięć minut? Pół godziny czy może dłużej? Oderwałem na sekundę wzrok od drzwi, patrząc na godzinę w telefonie, potem znowu na drzwi.. Które się otworzyły. Na zewnątrz wyszły dwie dziewczyny o niebieskich włosach. To jak wyglądały, prawie szczena mi opadła. 

Jinx zakluczyła drzwi, po czym wraz z przyjaciółką skierowały się w stronę samochodu. O dziwo obie wsiadły do tyłu.

- Siemka Braum - zawołała wesoło Sona, robiąc sobie zdjęcie z Jini.

- Hejka - odpowiedziałem, uśmiechając się - jedziemy?

- Komu w drogę, temu czas! - wykrzyknęła Jinx, wyrzucając ręce w górę, o mało się nie uderzając nimi o sufit.




// Witam ponownie :D

Właśnie siedzimy z HemmoPinguin1996 w kawiarni i przesyłamy gorące pozdrowienia pijąc gorącą czekoladę ♡

Alpha LeagueOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz