(Victoria)
~Dwa dni później~
Jesteśmy właśnie w drodze do naszej bazy w Waszyngtonie. Ponownie lecimy naszymi wojskowymi samolotami. Ludzie mają swoje samoloty, a Autoboty swoje. Dziwnie się tutaj czuję. Ostatnio jak tu byłam to wydarzyła się rzecz okropna... Zaatakowały nas Deceptikony i umarł wtedy Jacob, którego wspominam bardzo miło, ale również za nim tęsknię.
Wojna jeszcze się nie zaczęła, a straciliśmy już tyle osób. Boję się wyobrażać, ile osób może zginąć podczas wojny. Wolę o tym teraz nie myśleć...
Rodzice bez problemów się zgodzili, żebym wróciła do bazy. Mówili też, że sami chcieli to zaproponować. W samolocie jestem z Lennoxem, Eppsem, Angelicą i kilkoma innymi żołnierzami.
- Ej, Vic. Jak jest w bazie? - spytała podekscytowana brunetka, która siedzi koło mnie.
- Tak jak w bazach - odpowiedziałam bezuczuciowo.
Mimo że minęły około dwa tygodnie od śmierci mojej siostry to nadal czuję przeogromny ból. Była dla mnie bardzo ważną osobą, której nie udało mi się obronić... Na wspomnienie tej chwili kilka łez spłynęło mi po policzkach, więc zamknęłam oczy i starałam się nie okazywać uczuć. Nie chcę, żeby ktokolwiek myślał, że jestem słaba. Lecz moje starania poszły na marne, bo Angelica jak i Epps (który siedzi koło mnie) zobaczyli moje łzy.
- Ej, nie płacz mi tu - powiedział Robert współczująco, lecz próbując mnie lekko pocieszyć.
- Ja nie płaczę - odpowiedziałam, odwracając głowę od niego cały czas z zamkniętymi oczami.
- Vic, przed nami możesz okazywać uczucia - dodała troskliwie Angelica, łapiąc mnie za ramię.
- Właśnie, że nie - powiedziałam stanowczo, wyrywając się z jej uścisku ze zezłoszczoną miną.
Wszyscy zamilkli i nie ciągnęli dalej tematu. Bardzo mnie to ucieszyło.
~Dwie godziny później~
Wylądowaliśmy już na naszym lotnisku w bazie. Wszyscy wzięli swoje bagaże i wyszliśmy z samolotu. Angelica cały czas trzymała się blisko mnie. Pewnie nie chciała się zgubić i była oszołomiona tym miejscem, więc na pewno również trochę się bala.
- Witajcie, przyjaciele - usłyszałam znajomy głos.
Odwróciłam się i ujrzałam Autoboty, które zostały w bazie. Na ich początku stał Optimus, który w końcu odnalazł mnie wzrokiem.
- Victorio, strasznie nam przykro, że nie mogliśmy zjawić się na pogrzebie... - powiedział współczująco Prime.
- Nie mam wam tego za złe - odpowiedziałam z kamienną twarzą.
- Jak się czujesz? - spytał się mnie Roadbuster.
- Tak jak zawsze - odpowiedziałam, cały czas nie pokazując uczuć.
- Ymm... - zająkał się Lennox. - Autoboty, to Angelica, przyjaciółka Victorii, która jest w zagrożeniu, dlatego tu przyleciała i zostanie na tyle, ile będzie trzeba.
Brunetka szeroko się uśmiechnęła i pomachała Autobotom.
- Jest jeszcze gorsza niż Vic - burknął Cross z założonymi rękami.
Pewnie miało to na celu mnie urazić i zacząć kłótnie z nim, ale ja nic nie odpowiedziałam. Nawet się na niego nie spojrzałam, co go bardzo zdziwiło tak jak resztę.
- No nic... Pokażemy ci bazę - stwierdził Hot Rod. - Bee, ty zajmij się Victorią.
Wszyscy zaczęli się rozchodzić. Żołnierze wzięli moje bagaże i zanieśli do mojego pokoju, który dzielę razem z Angelicą.
CZYTASZ
Transformers: The New Enemy
FanfictionAkcja rozgrywa się rok po zakończeniu ostatecznej walki. Przynajmniej tak się wszystkim wydawało... Niedługo pojawi się nowe zagrożenie. Gorsze od tych, z którymi Ziemia miała do czynienia dotychczas. Główna bohaterka - Victoria - została wybrana pr...