53. - Prawdziwy cud

727 53 18
                                    

(Angelica)

- Victoria!!! Victoria!!! - nawoływałam dalej przyjaciółkę.

Zero odpowiedzi. Nigdzie w okolicy nie mogę jej znaleźć. Zaczynam się strasznie bać. W pewnym momencie przez moją nieuwagę potknęłam się o jakąś rzecz. Na szczęście się nie przewróciłam i zdenerwowana całą sytuacja spojrzałam się na winowajczy przedmiot. Gdy go zobaczyłam, jednak moja złość zniknęła i pojawił się strach. Ta rzecz to pistolet Victorii... Na pewno jest jej, bo widnieje na nim jej imię. Wzięłam go do ręki i zaczęłam się za nią rozglądać. W końcu ją zobaczyłam. Szatynka leżała na brzuchu w bezruchu. Szybko schowałam jej broń i z prędkością światła do niej podbiegłam, mało co nie przewracając się o własne nogi. Szybko rzuciłam się na ziemie i obróciłam szatynkę na plecy. Bałam się najgorszego... Że ona nie żyje...

Szybko odgarnęłam włosy z jej twarzy i przyłożyłam ucho do jej ust, by sprawdzić czy oddycha. Minęło piętnaście sekund i nie dawała oznak życia.

- Victoria!!! Victoria!!!! Obudź się!!! - krzyczałam zrozpaczona.

Łzy zaczęły spływać mi strumieniami po policzkach i pogrążyłam się w płaczu. Jednak postanowiłam się nie poddawać i zaczęłam robić reanimację.

- Nie poddawaj się! Nie zostawiaj mnie tu!! - mówiłam do niej, nie przestając działać.

Jednak pomimo kilku minut próby wznowienia bicia serca ona dalej nie reagowała.

- Nie możesz tak umrzeć!!! Nie teraz!!! Potrzebujemy cię!! Ja cię potrzebuję!!! - krzyczałam dalej, próbując ją obudzić, ale nic z tego.

Przytuliłam jej ciało mocno do siebie i zaczęłam płakać we włosy Victorii, nie dopuszczając do siebie w ogóle myśli o tym, co się właśnie stało.

- Proszę cię, nie rób mi tego... Błagam... - mówiłam dalej, płacząc.

Po chwili usłyszałam za sobą kroki. Zapłakana odwróciłam się do tyłu i zobaczyłam, że to Sides, Dino i Jolt. Gdy zobaczyli mnie zapłakaną i trzymającą nieprzytomną Victorię, już chyba domyślili się, o co chodzi. Sideswipe otworzył szeroko oczy i łzy zaczęły lecieć mu po policzkach, Dino zamarł i stanął w miejscu jak posąg, a Jolt jako pierwszy się wybudził i podbiegł do mnie i Vic.

- Co się stało? - spytał od razu, kucając przy nieprzytomnej dziewczynie. Ja od razu zaczęłam ponownie płakać, przypominając sobie całą sytuacje.

- Ona... Ona nie żyje!! - krzyknęłam zdruzgotana.

Nagle poczułam, jak ktoś mnie mocno przytula, a ja nie zważając kto to, zaczęłam płakać mu w ramie i mocno się do niego przytuliłam. Sides ukucnął przy szatynce i sam zaczął mocno płakać. Zaczął wszystkich wyzywać i przeklinać, i mówić niezrozumiałe dla mnie słowa. Jolt próbował ją jeszcze odratować, ale po jego minie widzę, że to niemożliwe.

Ona odeszła. Jej nie ma...

Na samą myśl o tym, przytuliłam się mocniej do osoby, która mnie podtrzymuje i zaczęłam jeszcze mocniej płakać.

(Victoria)

Nagle się ocknęłam. Nie czułam bólu. Wstałam i rozejrzałam się po okolicy. Tutaj jedynie była ogromna łąka i dosyć wysoka trawa, a niebo było niebieskie bez żadnych chmur. Żadnych drzew, bądź kwiatów...

Umarłam? Tak właśnie wygląda śmierć? Jedna decyzja zabrała mnie z tamtego świata? Co mam teraz zrobić?

Zaczęłam się rozglądać za czymkolwiek innym niż łąka, ale nic takiego nie mogłam znaleźć. Spojrzałam się na siebie. Mam te same ubrania, które miałam na bitwie. Są poszarpane i brudne. Broni jednak tu nie mam. W sumie dziwne, jakbym miała...

Transformers: The New EnemyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz